niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 21

Kiedy docieramy na parking, dwa czarne samochody terenowe czekają już na nas. Zayn stoi przy jednym z nich, opierając się o blachę. Gdy nas zauważa wyrzuca resztkę niedopalonego papierosa na ziemię, zgniatając go butem.
- Co tak długo? - pyta odrywając się rękami od maski. Staje przed nami wsadzając ręce do kieszeni spodni, by następnie wyciągnąć z nich kluczyki. Wzruszam ramionami, gdy jego wzrok pada na mnie.
Okrąża samochód, podchodząc do miejsca kierowcy.
- Kto jedzie z nami? - mówi, w międzyczasie wskazując ruchem głowy bym usiadła obok niego jako pasażer. Staję więc przy uchylonych już wcześniej drzwiach i zawieszam na nich ramię.
- Ja mogę. - Niall zgłasza się jako pierwszy.
- Chłopaki, nie będziecie nam już dziś potrzebni. Możecie jechać do domu. - Liam zwraca się do ochroniarzy, gdy podchodzi do drugiego Range Rovera.
- Jasne, szefie. - odpowiada jeden, po czym kiwa na dwóch mężczyzn, by szli za nim.
Wchodzimy do środka. Podpieram głowę na dłoni i patrzę przez przyciemnione szyby na resztę chłopców, którzy także się pakują. Gdy odjeżdżamy z parkingu, widzę jak Harry patrzy w naszą stronę, zanim siada za kierownicą. Choć wiem, że nie może zauważyć, że mu się przyglądam, to mam wrażenie, że doskonale jest tego świadomy, dlatego automatycznie odwracam wzrok.
Światło uderza w moją twarz gdy wyjeżdżamy z podziemi, dlatego mrużę oczy przez pierwsze kilka sekund. Zayn włącza radio patrząc przed siebie. Wpatruję się w mijającą przestrzeń, czując jak mój brat coraz bardziej zwiększa prędkość na drodze.
Nie żebym była zdziwiona. Zawsze lubił szybką jazdę.
Wciska przycisk na radiu, by zmienić stację. Do moich uszu dociera heavy metal. Nie trwa to jednak zbyt długo, bo kolejny raz przerzuca kanał. Za chwilę kolejno następne, nie dając szanse żadnemu zespołowi nawet na dokończenie wersu piosenki. W lusterku dostrzegam przyspieszający samochód, w którym jedzie Harry, Louis i Liam. Po chwili zrównuje się z nami, by w końcu ostatecznie nas wyminąć. Zayn jest tak pochłonięty swoimi myślami, że nawet tego nie dostrzega.
- Po prostu się zdecyduj, stary. - Irlandczyk komentuje. Brunet wystawia mu środkowy palec. Dalej jedziemy w ciszy.
Gdy docieramy pod apartament, chłopcy już tam są. Wychodzą z pojazdu podczas gdy my właśnie podjeżdżamy.
- Gdzie Liam? - pytam, nie widząc go nigdzie.
- Wysiadł w centrum. Miał iść zrobić jakieś zakupy. Potem zadzwoni, żeby po niego przyjechał któryś z nas. - Louis informuje nas.
- Jak to.. co?! Pojechał beze mnie? - Tommo wzrusza ramionami. - Dzwonię do niego. Wiem, że zapomni połowy rzeczy! - blondyn mówi zirytowany, wyciągając komórkę z kieszeni.
- Robi to celowo.  Zawsze. - słyszę szept tuż przy moim uchu. Ochrypły głos Harrego sprawia, że momentalnie moje ciało drętwieje.
Louis i Zayn są zbyt pochłonięci rozmową, żeby to zobaczyć. Niall za to jak zwykle żyje w swoim świecie.
Robię krok w ich stronę, aby oddalić się od Stylesa. Nie mam zamiaru grać kolejny raz w te jego gierki.
On ma Taylor, a ja.. A ja go nie potrzebuję. 
Staję obok Zayna, udając, że słucham tego co mówi Tomlinson.
- Oczywiście nie odbiera! No bo czemu miałby! - mówi sarkastycznie. Kąciki moich ust drżą ku górze, dlatego spuszczam głowę w dół, by nie mógł zauważyć, że się z niego śmieję. - Malik, podwieź mnie do centrum.
- Mówisz poważnie? - Zayn parska śmiechem,  na co tamten potakuje w potwierdzeniu. - Dlaczego po prostu sam nie pojedziesz? - pyta go.
- Tak jakby.. nie wiem gdzie zostawiłem dokumenty? - przyznaje, drapiąc się po karku. Mulat nie daje się przekonać, lecz gdy posyłam mu błagające spojrzenie zaczyna się wahać.
Po kilkunastu przekleństwach w jego stronę i pouczaniu, że jeszcze dziś ma znaleźć te papiery, idzie z powrotem do auta. Uśmiecham się do nich obu, posyłając w powietrzu buziaka do brata.
Nasza trójka rusza do środka budynku. Patrzę w kierunku recepcji, gdzie ponownie wita mnie promienny uśmiech (jak już się dowiedziałam) Alissy, co od razu odwzajemniam. Kątem oka widzę jak Lou puszcza jej oczko, przez co dziewczyna spuszcza głowę i wbija wzrok w komputer.
Mam nadzieję, że po mnie tego tak nie widać, gdy jestem zawstydzona.
Idę w stronę schodów, pragnąc znaleźć się w końcu w apartamencie. Tak bardzo chcę porozmawiać z Laslie i opowiedzieć jej o swoim kolejnym żenującym zdarzeniu z mojego życiu. Tak, tak - kiedy to skompromitowałam się przed zarządem.
Własnie zamierzam postawić stopę na pierwszym schodzie, gdy słyszę za plecami:
- Hayley? Nie wsiadasz?
Odwracam się przez ramię, widząc jak Louis stoi dwa kroki przed windą, czekając na mnie. Harry jest już w środku, a jego twarz zdobi głupim uśmiech.
Domyślił się, że nie chcę z nim jechać. Znowu.
- Wiesz, jeśli wolisz się przejść to w porządku, pójdę z tobą. - oferuje, a w jego oczach widzę zrozumienie.
Zaciskam zęby, starając się nie zwracać uwagi na bezczelność Harrego, gdy patrzy mi wyzywająco w oczy, opierając się o szklaną powłokę.
- Nie, w porządku Lou. Po prostu się zamyśliłam. - wyjaśniam ze sztucznym uśmiechem, nie spuszczając kontaktu wzrokowego z  Stylesem. Zmniejszam odległość między nami, patrząc wyzywająco w jego stronę.
Nie będzie ze mną pogrywał.
Czuję na sobie jego przeszywający wzrok, gdy wstaję w jak największej odległości między nami. Drzwi zasuwają się, gdy Tommo naciska odpowiednie piętro.
Apartament znajduje się na samej górze, przez co droga dłuży mi się niemiłosiernie. Louis kołysze się obok mnie na stopach, wpatrując się w panel z przyciskami.
Kątem oka widzę, że Harry nadal nie przestał mi się przyglądać. Walczę z samą sobą, by na niego nie spojrzeć, czego ostatecznie nie robię.
Po dźwięku oznajmiającym, że jesteśmy już na miejscu, wychodzę. Cieszę się, że Louis dotrzymuje mi kroku, mimo, że nic nie mówi. Zadzieram głowę, by na niego spojrzeć. Po chwili zauważa, że go obserwuję i rzuca mi promienny uśmiech, co odwzajemniam. Wchodzimy razem do mieszkania, podczas gdy Harry ociąga się chwilę za nami, wystukując wiadomość w telefonie. Zamyka za sobą drzwi rzucając równocześnie bluzą, którą trzymał w dłoni na wieszak. Swoje kroki kieruje za przyjacielem, gdzie ten właśnie włącza telewizję. Ja natomiast zabieram swoją ulubioną powieść 'Wichrowe Wzgórza' z regału, gdzie wcześniej ją odłożyłam. Zanim jednak wychodzę na taras, idę szybko do pokoju przebrać się w wygodne legginsy i bluzę Zayna, (której wcale nie wzięłam mu z pokoju).
Tak więc z kocem pod pachą, i książką w drugiej ręce udaję się na zewnątrz, wcześniej informując ich o swoich zamiarach. Tommo kiwnął głową z uśmiechem, Harry natomiast wciąż siedział z wzrokiem utkwionym w wyświetlacz.
Nie żeby mnie to obchodziło.
Drzwi zostawiam lekko uchylone i kładę się na skórzanej sofie, wyciągając nogi przed siebie. Opatulam się szczelnie kocem i sięgam do strony, gdzie ostatnio skończyłam.

"Nie mogę spojrzeć na tę posadzkę , żeby nie zobaczyć na płytach jej twarzy ! W każdej chmurze , w każdym drzewie , wszędzie otacza mnie jej obraz , wypełnia powietrze nocy i odbija się od każdego przedmiotu w świetle dziennym [..]. Cały świat jest tyko przerażającym powtórzeniem myśli , że ona istniała , a ja ją straciłem!"

Czy kiedykolwiek ktoś pokocha mnie tak, jak Heathcliff kochał Catherine? Czy zasługuję, by ktoś darzył mnie tak ogromnym uczuciem? Pewnie nie. David nigdy nie myślał o mnie w ten sposób. Przeczucie każe mi myśleć, że wcale nie zabolało go nasze 'rozstanie' jakkolwiek to nie brzmi. W końcu nawet nie byliśmy parą.
A Harry? Dla niego jestem tylko zabawką. Wyraźnie to dziś okazał. Powinnam się trzymać od niego z daleka.
- ..czekaj chwilę, bo coś przerywa. - do moich uszu dochodzi głos Louisa. Otwiera szerzej drzwi tarasowe i wychodzi na zewnątrz. Podnoszę wzrok z nad książki, przenosząc na niego swoją uwagę. Puszcza mi oczko, gdy podchodzi do barierki. - Mów teraz - zwraca się do osoby po drugiej stronie linii.
Staram się ponownie skupić na lekturze, gdy Tommo przekazuje zdawkowe odpowiedzi. Na koniec wzdycha zirytowany.
- Zaraz będę. - mówi, po czym się rozłącza.
Odpycha się ręką od poręczy, wrzucając telefon do kieszeni.
- Wiesz.. twój brat jest skończonym kretynem.
Zadzieram głowę ku górze, rzucając mu pytające spojrzenie.
- Zabrakło mu paliwa w samochodzie. - prycha rozbawiony. - Muszę jechać na stację i przywieźć tu tych idiotów.
Z moich ust wydobywa się chichot. Śmiejemy się oboje, dopóki nie przerywa nam dźwięk sms-a. Lou odczytuje wiadomość, po czym pokazuje mi wyświetlacz.
_____________________________________________________
NADAWCA: Malik
WYSŁANO: 11 wrzesień 2014, 15:42

Stary, pospiesz się..
_____________________________________________________

Uśmiecham się.
- Jedź do tych biedaków. - żartuję, przekrzywiając głowę na bok. 
Gdy wchodzi do mieszkania, słyszę jak powiadamia także Harrego, że wychodzi. 
Trzask zamykanych drzwi wyrywa mnie z zamyśleń. Ponownie zatapiam się w tak dobrze już znanej mi historii miłosnej. Za każdym razem mam wrażenie, jakbym czytała ją po raz pierwszy, choć dialogi znam praktycznie na pamięć.
Strona po stronie, przerzucając kolejne kartki, tracę rachubę czasu.

''On się nigdy nie dowie, jak bardzo go kocham. Wcale nie dlatego, że jest przystojny, ale dlatego, że jest bardziej mną niż ja sama..''

Nasze dusze są jednakowe, niezależnie od tego, co w nich tkwi.. - tuż ponad moim ramieniem rozlega się zachrypnięty głos. Podskakuję, gwałtownie odwracając głowę w tamtym kierunku. Moje serce bije jak oszalałe, gdy odsuwa się zadowolony. Z uśmiechem na ustach opada na miejsce obok mnie. Opiera głowę na fotelu i zakłada splecione ręce na kark, przechylając się tak, by mógł na mnie patrzeć. Nie zwracam nawet uwagi na to, że właśnie zacytował dalszy fragment Wichrowych Wzgórz.
- Przestraszyłem cię? - bardziej stwierdza niż pyta. Poprawiam się nerwowo na sofie.
- Nie. - kłamię.
- Tak.
- Wcale nie.
- Po prostu to przyznaj, Hails.
- Nie nazywaj mnie tak. - burczę pod nosem.
- Jak? Hails? - głupi uśmieszek nie opuszcza jego twarzy.
- Tak.
- Tak? Mam tak do Ciebie mówić, Hails? - nabija się ze mnie.
- Nie! Masz nie mówić. 
- Masz na myśli: 'nie odzywaj się do mnie'? - zakreśla cudzysłów w powietrzu.
- To swoją drogą. - staram nie dać mu się wyprowadzić z równowagi. Naprawdę. Ale to jest cholernie trudne.
- Oh, daj spokój. Powiedz chociaż, że mnie lubisz - na jego twarzy formują się dołeczki, które sprawiają, że wygląda uroczo. - Bo przecież się nigdy nie dowiem, jak bardzo mnie kochasz. 
- C-co? - wyjękuję zdezorientowana. 
- Słyszałaś. - odpowiada. W jego oczach jest coś, czego nie potrafię określić.
Mija chwila, zanim podejmuję jakąkolwiek próbę zaprzeczania. Suchość w ustach, gdy otwieram buzię i zamykam i drżące ręce to coś, czego nie potrafię teraz wyjaśnić.
Po prostu mu powiedz, że nie ma racji, krzyczy moja wewnętrzna strona. 
- Tak jest tam napisane. - wskazuje ręką na książkę, którą trzymam. Przenoszę wzrok z niego, na papier. 
Tak jest tu napisane.. Po prostu.
5 minut temu czytałam ten fragment. To jeden z moich ulubionych cytatów, który oczywiście znam na pamięć. Mimo to się przeraziłam. Dlaczego? 
- Nie byłabym taka pewna, czy na pewno darzę Cię choćby odrobiną sympatii, Styles. - odgryzam się, jak mi się zdaje po wieczności. 
- Czyli jednak darzysz mnie czymś więcej? - rzuca mi zadziorne spojrzenie. 
- Nienawiść także można odczytywać jako coś więcej. - wzruszam ramionami. Odwracam głowę w drugą stronę. Harry chichocze. 
- Miłość i nienawiść dzieli bardzo cienka granica. - mówi nieco ciszej, lecz na tyle głośno, bym zrozumiała. Udaję jednak, że tego nie słyszałam i wstaję z fotela. Wchodzę do mieszkania i kieruję się do kuchni, szukając sobie jakiegoś zajęcia, bym tylko nie musiała z nim rozmawiać. Zaczynam zmywać naczynia, odganiając od siebie myśli o nim. Nie trwa to jednak zbyt długo.
Staje za mną, kładąc dłonie po obu stronach mojego ciała. Pochyla się, muskając nosem mój policzek i jadąc wyżej ku górze. Mój puls gwałtownie przyspiesza, a ja sama nie jestem pewna jak mam zareagować. Sztywnieję na jego gorący oddech na mojej skórze. Zatrzymuje się przy płatku mojego ucha, a ja nie jestem w stanie nic z siebie wydusić.
-  Pozwól, że ja to zrobię. - jego zachrypnięty głos, sprawia, że miękną mi kolana. Muszę podtrzymywać się lady, by nie zdradzić stanu, w jakim obecnie się znajduję. Mimo, że moje ciało tak na niego reaguje, to umysł podpowiada mi jak wielkim jest manipulantem. Miałam się trzymać od niego z daleka.
Wyrywam się z jego objęć, zanim posunie się dalej. Staję w bezpiecznej odległości, przeczesując włosy palcami. Harry śmieje się, biorąc się za zmywanie.
- Boisz się mnie. - mówi rozbawiony, nakładając odrobinę płynu na gąbkę.
- Wcale nie. - zaczynam kaszleć, starając się ukryć drżący głos, co średnio mi wychodzi. Harry nie daje się nabrać.
- Cały czas ode mnie uciekasz. Jak więc to wytłumaczysz? - pyta patrząc mi głęboko w oczy. Czuję, że zaczynam się rumienić. Nienawidzę tego, że staję się przy nim taka bezbronna.
- Nie uciekam. - zmuszam się, by wydusić z siebie przynajmniej tyle.
- Czyżby? - jego brew szybuje ku górze. Krzyżuję przed sobą ramiona.
- Oczywiście.
- W takim razie, zabieram cię gdzieś wieczorem. - on nawet nie prosi, tylko informuje.
- Co? Nie. - zaprzeczam trochę zbyt szybko, przez co gryzę się w język. Cholera.
- Mówiłem. - śmieje się. - Przecież nic ci nie zrobię. - wywraca oczami.
- Nie o to chodzi. Nie boję się ciebie. Po prostu.. zabierz ze sobą Taylor. - silę się na obojętny ton, podczas gdy w duchu się gotuję. To pewnie przez to, że jest taki irytujący.
Jego źrenice się rozszerzają, a na twarzy maluje się satysfakcja, gdy odwraca się do mnie całym ciałem.
- Więc o to chodzi. Jesteś zazdrosna! - krzyczy zadowolony. Mogę sobie wyobrazić, jak z mojej twarzy odpływają wszystkie kolory.
- Nie, oczywiście, że nie jestem!
- Tak, jesteś.
- Nie, definitywnie nie. - macham ręką. - Czemu miałabym? - unoszę brwi ku górze. - Przecież jesteście razem. - z trudem wypowiadam te słowa.
- Nie jesteśmy. Mówiłem ci. - głupi uśmiech nie opuszcza jego ust. To w jakiś sposób sprawia, że robię się jeszcze bardziej zdenerwowana.
A co mi tam, i tak mi nie wierzy.
- Och, no wiesz, zachowujesz się inaczej. Zresztą ona także. - odzywam się, zanim zdążę to przemyśleć.
- Jak się zachowuję? - pyta, zbliżając się do mnie.
- Jak palant. - patrzy na mnie mrużąc zabawnie oczy, gestykulując jednocześnie bym kontynuowała. - Najpierw mówisz mi, że nic do niej nie czujesz, całujesz mnie, a potem lecisz się z nią obściskiwać - wyrzucam z siebie.
- Nie obściskiwałem się z nią, tylko ją obejmowałem. To różnica. - staje przede mną, znacznie górując wzrostem.
- Faktycznie, zasadnicza. - prycham.
- Ty naprawdę jesteś zazdrosna. - powtarza, a w jego oczach pojawia się radość.
- Nie, wcale nie! - wymijam go, idąc na drugą stronę pomieszczenia.
Kręci głową, zagryzając policzki od środka. Podchodzi ponownie do zlewu, chcąc dokończyć mycie. Czuję na sobie jego wzrok, jednak udaję, że tego nie widzę i wyglądam przez okno na zewnątrz. Szukam w zasięgu wzroku samochodu Louisa, ale nigdzie go nie dostrzegam. Gdy odwracam się, Harry kieruje na mnie kran, przez co momentalnie po mojej twarzy spływa woda razem z makijażem. Trwa to tylko chwilę, bo umieszcza go z powrotem w swojej pozycji, śmiejąc się przy tym gardłowo. Zamykam oczy, przecierając je dłońmi. Otwieram z zaskoczenia usta, wydobywając z siebie bliżej nieokreślony dźwięk.
- Co z tobą, Styles?! - warczę, zabierając kuchenną ścierkę z blatu i uderzam go w ramię. Odskakuje szybko, łapiąc się za to miejsce po czym wzrusza ramionami w odpowiedzi.
- Byłaś spięta. - walczy z śmiechem, gdy przekrzywia głowę na bok.
- Spięta, mówisz? - pytam. W momencie łapię duży garnek ze zlewu, prawie w całości zapełniony wodą i zanim zdąża jakkolwiek zareagować, wylewam całą zawartość na jego głowę. Ciecz spływa z jego ubrań i włosów, sprawiając, że wokół pojawia się kałuża, a sam jest przemoczony do suchej nitki.
Mógł najpierw skończyć zmywać.
Wykrzywia twarz w grymasie, kiwając głową. Kurczowo zaciska powieki, a z ust tworzy prostą linię.
- Tak na przyszłość.. Jak już coś zaczniesz, to zawsze to skończ. - nie mogę się pozbyć satysfakcji, że tym razem to ja wygrałam.
Otwiera oczy, patrząc na mnie. Jego wzrok jest dziki, przepełniony czymś, czego jeszcze nigdy u niego nie widziałam.
- Z tobą, zdaje się, jeszcze nie skończyłem. - mówi głębokim głosem. Odpycha się rękami od blatu, po czym łapie mnie w pasie i przerzuca sobie przez ramię. Wyrywam się krzycząc, lecz to nic nie daje. Jedna z jego dłoni ląduje na moim tyłku. Staram się ją zrzucić, ale Harry tylko zaczyna się śmiać, wzmacniając jedynie uścisk.
- Puść mnie! - wrzeszczę, bijąc go po klatce piersiowej. Podrzuca mnie lekko w górę, poprawiając swój chwyt. Piszczę bojąc się, że upadnę, lecz nic takiego się nie dzieje.
- Przeproś. - żąda, a jego ton przepełniony jest rozbawieniem.
- Nigdy! - śmieję się, nie zaprzestając walki z nim, ale w żaden sposób go to nie rusza. Kieruje nas na górę, wspinając się po schodach.
- Naprawdę lepiej dla Ciebie, żebyś przeprosiła. - wprowadza nas do łazienki.
- Chciałbyś. - prycham.
- Ostrzegałem. - mówi i wchodzi do kabiny prysznicowej. Stawia mnie na posadzce, zagracając jednocześnie wyjście, bym nie mogła mu uciec. W momencie gdy ściąga słuchawkę prysznicową podejmuję próbę wydostania się, jednak Harry łapie mnie w pasie i umiejscawia przed sobą.
- Nie, nie zrobisz tego. - skomlę, chcąc cofnąć się do tyłu, lecz moje wysiłki idą na marne, przez jego silne ramię owinięte wokół mnie.
- Oczywiście, że zrobię, skarbie. - sposób, w jaki mnie nazwał zbija mnie z tropu. W tym czasie wykorzystuje moment i odkręca kurek z wodą, celując prosto w moją twarz. Wyrywam się, krzycząc jego imię wielokrotnie. Unoszę jedną rękę do góry, starając się przekrzywić choć trochę niechciane źródło, lecz jest zbyt wysoki, bym mogła dosięgnąć.
- Powiedz, że wyjdziesz ze mną dziś wieczorem, a przestanę. - proponuje.
- Nie ma mowy! - odkrzykuję.
 Walczymy śmiejąc się razem, dopóki Harry nie poślizguje się. W ostatniej chwili łapie równowagę nie upadając, ale ja w tym czasie wyrywam mu słuchawkę i kieruję prosto na niego.
- Ała, Hails! To szczypie! - krzyczy, gdy woda dostaje mu się do oczów. Zawieszam się na nim, przenosząc tym razem słuchawkę najwyżej jak potrafię, by całkowicie zmoczyć mu włosy. Przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej tak, że między nami nie ma żadnej wolnej przestrzeni i unosi lekko nad ziemią.
- Nie zachowuj się jak baba, Styles! - nabijam się.
Gdy tylko wypowiadam te słowa, od razu tego żałuję. Harry popycha mnie gwałtownie na ścianę, przez co upuszczam trzymanego w dłoni węża. Jego jedna dłoń jest umiejscowiona nad moją głową, gdzie przytrzymuje moje nadgarstki, a drugą kładzie na moim podbródku, zmuszając mnie, bym na niego patrzyła. Z trudem łapię oddech.
- Co ty powiedziałaś? - jego oczy ciemnieją.
- Że piszczysz jak panienka. - powtarzam. Serce bije mi z zawrotną prędkością, kiedy patrzy na mnie w ten sposób.
Przenosi rękę z linii szczęki na włosy. Drugą natomiast łapie mnie w talii, uwalniając przy tym nadgarstki. Głowa opada mi gwałtownie do tyłu, gdy ciągnie mocno za mój kucyk, uwydatniając przy tym szyję. Zanim zdążam zareagować, Harry przyciska swoje usta do mojej skóry, zasysając ją w jednym punkcie. Wypuszczam z siebie niekontrolowane westchnienie, zatapiając swoje palce w jego lokach. Mruczy z zadowoleniem, nie zaprzestając swojej czynności. Czuję napięcie w dole brzucha, gdy przyciska krocze do mojego uda.
- H-Harry.. - jęczę, gdy na zmianę liże, zasysa i dmucha w to miejsce. Z trudem łapię drżący oddech. Z momentem gdy odsuwa ode mnie usta, moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Nie trwa to jednak zbyt długo, bo przyciska swój policzek do mojego.
- Dziwne, że ta 'panienka' w każdej chwili mogłaby sprawić, że dojdziesz. - powoli wypowiada każde słowo. Mój puls przyspiesza na te słowa, a policzki z całą pewnością przybierają czerwony kolor. -A teraz powiedz grzecznie, że się ze mną umówisz. - kontynuuje, przygryzając płatek ucha. Zaciskam szczękę, biorąc drżący oddech.
Czy powinnam się zgodzić? Nie załatwisz wszystkiego tym sposobem, o nie.
- Nigdy.
Kładę ręce na jego klatce piersiowej, odpychając od siebie. Zaskoczony uderza plecami o ścianę, trzymając wargę między zębami. Rzuca mi pytające spojrzenie, gdy wychodzę z kabiny prysznicowej, zostawiając go zdezorientowanego.
Gdy patrzę przelotnie w lustro, nie poznaję własnego odbicia. Czarne ślady od tuszu spływające po moich policzkach, włosy przyklejone do twarzy i dziki wzrok. Dotykam opuszkami palców miejsca, gdzie pojawiły się rumieńce, lecz szybko opuszczam ręce wzdłuż tułowia, gdy Harry stawia stopy na posadzce. Jego oczy wypełnia pożądanie? Nie, to na pewno coś innego. Odwracam głowę, kiedy nasze spojrzenia krzyżują się w odbiciu. Łapię za ręcznik, po czym wycieram nim włosy, by choć trochę je osuszyć. Kątem oka widzę jak szatyn roztrzepuje swoje na wszystkie strony i kieruje się w stronę drzwi. Gdy już ma wychodzić, odwraca się po raz ostatni, mówiąc:
- Bądź gotowa na 19.
Puszcza mi oczko i zostawia mnie samą w osłupieniu.
Chwilę później dochodzą do mnie dźwięki rozmowy z dołu.
- Dlaczego jesteś cały mokry? - któryś z chłopców pyta, lecz nie potrafię stwierdzić który.
Mija chwila, zanim odpowiada.
- Złapała mnie straszna ulewa na tarasie. - tłumaczy. Słyszę jak ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Moje kąciki ust mimowolnie unoszą się ku górze.
- Przecież jest sucho - to prawda. Niebo nie uroniło nawet kropli. Słońce wyjątkowo zadziwia o tej porze roku.
- Poważnie? A to dziwne..
Nie wiem jak udało mu się tak szybko z tego wybrnąć. Jednego natomiast jestem pewna.
Dłużej nie potrafię się trzymać od niego z daleka.



Nie było mnie tu aż 3 miesiące! O mój Boże?
A teraz przyznawać się, kto się spodziewał, że tu jeszcze wrócę? :) ♥
Co do rozdziału to jestem nawet zadowolona, (przeczytałam kilka razy i mam wrażenie, że koniec jest taki trochę naciągany - mógłby być lepszy..) ale zostawiam to Wam do oceny. 
Piszcie koniecznie komentarze, bo strasznie się za Wami stęskniłam, uwierzcie :(

Ps.1. Co sądzicie o nowym szablonie? ^^
Ps.2. Będę miała tydzień wolnego ze względu matur, więc może uda mi się szybko coś napisać. Więc wyczekujcie mnie tu koniecznie! Buziaki ♥ xx

6 komentarzy:

  1. No wreszcie! Doczekałam się! 😍 warto bylo czekać tyle czasu!! Jejkuu 😆 przywiązałam sie do tej historii i jak nic nie dodawałaś to taka pustka byla 😞 liczę, ze teraz rozdziały będą regularne!!! 😏 czekam! A rozdział świetny, końcówka tez i szablon tez cudowny! ❤ @kunegunda99

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak długo trzeba było czekać na rozdział, ale na pewno było warto 😍 rozdział świetny i czekam na next! xx @1Dkc5SOS

    OdpowiedzUsuń
  3. omg dostałam dziś link od koleżanki i teraz skończyłam, co ja mam teraz zrobić ze swoim życiem? dziewczyno pisz szybko bo nie mogę się doczekać :( mam nadzieję że szybko dodasz kolejny rozdział, wierzę w ciebie i życzę dużo weny, dziękuję że zaczęłaś pisać tak wspaniałe ff ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam twoje ff! Szkoda że nie ma częściej wpisów. Ja wiedziałam że wrócisz xd Po prostu nie zrobiłabyś mi tego i odeszła 😁. Strasznie mi sie podoba ten rozdział. Harry jest taki ❤️ Idealnie uroczo denerwujący. A ten prysznic coś na ten temat wiem 😂 Koniec jest spoko ja nie wiem co ty tam chcesz. Stęskniona za nami? Awww. Nowy szablon jest boski <3 Jeśli napiszesz coś jeszcze to będę bardzo ale to bardzo podjarana! Czytaj komentarze czytaj, bo jak widać masz fanów!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest mega uroczy. Uwielbiam motywy klasyków w blogach, podbijasz tym moje serce. Nie mogłam przestać wzdychać przy tej scenie na tarasie. :> Twoje FF jest boskie i trzymaj się :))

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy