-Co cię do nas sprowadza, słońce ty moje.- westchnął z rozbawieniem, lecz jego wzrok wciąż spoczywał na ekranie. Szturchnął ręką Horana, który wysunął się na prowadzenie, aby stracił równowagę. Blondyn oburzył się jego zachowaniem, lecz nie pozostał dłużny i zepchnął go na przeciwległy pas.
-Wyjaśnijmy coś.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby, ale najwidoczniej tego nie zauważył. Kiwnął jedynie głową, dając mi do zrozumienia, że mnie słucha.- Na osobności.- dodałam. Jęknął niezadowolony, gdy Niall wyminął go na końcu trasy, przekraczając linię mety. Irlandczyk wyrzucił ręce ku górze zadowolony. Tommo przewrócił na niego oczami, po czym wstał z miejsca, rzucając na stolik dwa banknoty, które jak podejrzewałam były przyczyną zakładu. Nie komentując tego, wyszłam razem z szatynem z pomieszczenia, kierując się do pokoju obok. Lou wszedł tuż za mną, zamykając za sobą drzwi, aby nikt nie mógł nas usłyszeć. Rzucił mi pytające spojrzenie, lecz widziałam po wyrazie jego twarzy, że domyśla się o co chodzi.
-Więc?- zaczął, krzyżując ręce na piersi. Oparł się zadowolony o drzwi, patrząc na mnie wyczekująco. Przymknęłam oczy na moment, zaciskając dłonie w pięści. Zrobiłam kilka głębokich wdechów, lecz gdy zobaczyłam jak jego kąciki ust uniesione są ku górze, zapomniałam całkowicie o spokoju, który starałam się zachować.
-Skończ z tym raz na zawsze.-powiedziałam nie owijając w bawełnę. Jedyne, czego chciałam, to aby dał sobie spokój z ciągłymi docinkami. Ale Louis nie dał za wygraną. Postanowił kontynuować obraną drogę, grając na zwłokę.
-Precyzyjniej słońce, precyzyjniej.-rzekł spokojnie. Wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem, lecz starał się pohamować ze wszystkich sił.
-Z tym wszystkim.- wyrzuciłam ręce ku górze zirytowana.- Między mną, a Harrym w kuchni do niczego nie doszło.-powiedziałam przełykając ciężko ślinę.
-Nie?- spytał zaciekawiony, unosząc brwi ku górze. Uśmiech wciąż nie opuszczał jego twarzy.
-Nie.- odparłam stanowczo.
-Więc tam nie, ale gdzie indziej.. kto wie?- parsknął śmiechem, kręcąc głową na boki.
-Powiedział Ci?-rzekłam zbita z tropu. Czułam jak ręce zaczynają mi drżeć, więc pozwoliłam, aby zwisały luźno wzdłuż tułowia.
-Oh, dużo rzeczy mi mówi. Ale czy teraz rozmawiamy o tym samym?.-pogładził się po zaroście- No nie wiem, rozmawiamy? spytał gestykulując ręką. Powoli zaczęłam panikować. Nie byłam na to przygotowana.
-Cokolwiek się dowiedziałeś od Harrego, nie wierz mu.-powiedziałam stanowczo. Wpatrywał się we mnie w skupieniu, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Odwróciłam się do niego bokiem, tak abym nie musiała patrzeć mu w oczy, po czym wzięłam głęboki wdech. Proszę, brzmij wiarygodnie, brzmij wiarygodnie.- Zresztą.. To tylko tak wygląda. Nic poza tym. - Lou parsknął śmiechem, czego oczywiście mogłam się spodziewać.
-Jesteś pewna?- zapytał zadziornie. Gdy na niego spojrzałam, wciąż stał w tym samym miejscu, unosząc brwi ku górze.
-T..tak- wyjąkałam. Nagle cała pewność siebie zniknęła, gdy skanował uważnie moją twarz. Musiałam skłamać. Sytuacja, która zdarzyła się poprzedniej nocy była tylko jednorazowym incydentem. Nigdy więcej to się nie powtórzy. Po co więc ma o tym wiedzieć? Wyprostowałam się znacznie, przybierając obronną postawę.- Tak.- powtórzyłam tym razem już zdecydowanie.-Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle o to pytasz.-prychnęłam. Lou uśmiechnął się pod nosem.
-Myślę, że może dlatego, że nawet jeśli między wami nic nie było, to nie możesz przyznać, że nic nie będzie. Bo nie jest ci obojętny.-zacisnęłam usta w wąską linie, nie wiedząc co robić. Wcale nie muszę go do niczego przekonywać, bo wiem swoje.- I oczywiście przestanę, jeśli Ci to przeszkadza, ale wydaje mi się, że sama bronisz się przed czymś, na co nie masz wpływu.-powiedział poważnie, bez choćby cienia sarkazmu.-Sam doskonale wiem, jakim dupkiem potrafi być, ale jeśli..-przymknął oczy na chwilę, jakby to co miał zaraz powiedzieć sprawiało mu niesamowitą trudność.-jeśli zauważysz, że zaczyna Ci na nim choć trochę zależeć, nie odtrącaj go.-rzekł drżącym głosem, błądząc wzrokiem po pokoju. Chwycił za klamkę, uchylając lekko drzwi. Obrócił się przez ramię, decydując się jednak rzucić mi krótkie spojrzenie. -Proszę Cię, przemyśl to.- wyszedł, zostawiając mnie w totalnym osłupieniu.
Jesteśmy tylko znajomymi. Nigdy nie połączy nas nic więcej, bo w końcu już jutro wyjeżdża. Tak, jak zapowiadali, jadą do swoich rodzin, by potem wrócić do Londynu. Te kilka dni dłużej Zayn zostaje w domu. To ostatni dzień, kiedy widzę się z chłopcami, Louis też to wie. Tym bardziej dziwi mnie fakt, że uważa, że moje relacje z Harrym mogą się zmienić. Nie zobaczymy się więcej. Może za kilkanaście miesięcy, jeśli nadarzy się taka okazja, i to wszystko. Teoretycznie więc nie powinnam przychodzić do Tomlinsona, aby zapomniał o całej sprawie, gdyż prawdopodobnie to będzie koniec naszej znajomości, ale jego słowa dały mi do myślenia. Kolejny raz mam wrażenie, że wie coś, o czym ja nie mam pojęcia. I może się wydawać, że załatwiłam jedną sprawę, ale tak na prawdę wcale tego nie zrobiłam. I gdzieś z tyłu głowy wciąż krąży myśl, że nigdy się nie dowiem o co mu chodziło, bo w końcu już jutro ich tu nie będzie. Ale coś podpowiadało mi, że się mylę. Że to dopiero początek tego, co ma się wydarzyć.
***
*Zayn*
Wchodziłem powoli po schodach, kierując się w stronę mojego pokoju. Już miałem złapać za klamkę, gdy Harry pojawił się na korytarzu. Przeszedł obok mnie, nie zauważając nawet mojej obecności, gdyż był zbyt pochłonięty pisaniem wiadomości na telefonie. Złapałem go za rękę, zwracając w końcu jego uwagę. Zmarszczył czoło, patrząc na mnie pytająco.
-Musimy pogadać.- warknąłem w jego stronę. Wyrwał się z mojego uścisku, prostując znacznie sylwetkę.
-Wydaje mi się, że póki co nie mamy o czym- odparł tym samym tonem, chowając urządzenie do kieszeni.
-A ja myślę, że jednak mamy.-powiedziałem ze złością, po czym otworzyłem drzwi do pokoju, wchodząc pierwszy. Na całe szczęście nie musiałem zaciągać go tam siłą. Wiedziałem, że i tak wejdzie tuż po mnie.
Po chwili usłyszałem, jak stawia kroki tuż obok.
Po chwili usłyszałem, jak stawia kroki tuż obok.
-Słucham.-powiedział, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Nie uda Ci się to. Nie zmanipulujesz jej- syknąłem w jego stronę, przechodząc do sedna sprawy. Widziałem jak Harry spiął się na moje słowa, co jedynie mnie usatysfakcjonowało.
-Malik do cholery jasnej! Masz jakieś urojenia! Nie zamierzam ciągnąć tej rozmowy, jeśli tak ma to wyglądać.-podniósł głos, irytując się coraz bardziej.
-Przestań pierdolić! Nie jestem ślepy!- odkrzyknąłem w jego stronę. Chwyciłem jego koszulkę w dłoń, czując jak złość z każdą chwilą wzrasta.- Nie pozwolę Ci jej zranić.- zaśmiał się jedynie bez wesołości patrząc na mnie jak na idiotę.
-Zabawne, wiesz? Bo jedną z osób, które to robią jesteś ty.- rzekł nienawistnym tonem. Spuściłem ręce wzdłuż tułowia. O czym on mówi?- Tak Zayn, to ty ranisz ją najbardziej. A wiesz czemu?- spytał robiąc krótką przerwę. Widząc, że nie mam zamiaru się odezwać, kontynuował dalej.-Nie wiesz.. Zostawiłeś ją. Pozwoliłeś, by poczuła się samotna. Myślisz, że dla niej to jest łatwe? Nie ma tu na kogo liczyć poza sobą.. Ewentualnie Laslie- dodał.
-Skąd ty to wszystko możesz wiedzieć, co?- spytałem oskarżycielskim tonem.
-Powiedziała mi.- odparł jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Prychnąłem na jego słowa, patrząc z wyższością.
-Jakoś Ci nie wierzę. Wybacz stary, ale jesteś ostatnią osobą, której by się zwierzała.- jego oczy automatycznie pociemniały. Widziałem jak zaciska pięści w furii. Żyła na jego czole uwydatniła się, pokazując jak bardzo dotknęły go moje słowa.
-Bo podczas gdy ty urządzałeś chore sceny, to JA byłem przy niej.-rzekł przez zaciśnięte zęby. Starałem się przybrać obojętny wyraz twarzy, ale wiem, że z marnym skutkiem. Zbyt wiele o sobie wiemy, aby nie dostrzec takich rzeczy.- Zadzwoniła do mnie, w środku nocy, bo pokłóciła się z Tobą. Do cholery jasnej, co miałem zrobić?! Zostawić ją samą pod klubem, żeby ktoś ją uprowadził, zgwałcił, czy cokolwiek innego mogliby jej zrobić?!.-rzekł z wyrzutem. Przystąpiłem z nogi na nogę, czując, że robi mi się wstyd. Miał trochę racji. Spuściłem wzrok.
-Harry, znamy się nie od dziś.. i wiesz doskonale o czym mówię.-jęknąłem przecierając twarz dłonią. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
-Pamiętasz co Ci wtedy powiedziałem?- spytał drżącym głosem odwracając wzrok. Przytaknąłem w odpowiedzi.-Więc nie wracaj do tego.- dodał. Patrzyłem jak kieruje się w stronę wyjścia. Czułem, że powinienem go przeprosić, ale nie potrafiłem wydusić z siebie choćby słowa. Jeszcze przyjdzie czas, abym mu to wytłumaczył.
Leżałam na swoim łóżku wpatrując się w sufit. Nie mam pojęcia ile czasu już tak spędziłam.
Próbowałam odpędzić z głowy myśli, które uparcie krążył wokół Harrego. Dlaczego Louis uważa, że mogłaby nas łączyć jakaś głębsza relacja? Przecież to nie dorzeczne. Sam fakt, że prosił, abym nie odrzucała Harrego jest.. co najmniej dziwny. Nigdy nie będę miała okazji tego zrobić, bo on traktuje mnie tylko jak siostrę przyjaciela. Nie wiem, czy mogę nawet uznać, że jestem jego koleżanką. Nasza znajomość jest specyficzna, poczynając od tego, że wszystko dzieje się tak szybko. Nie spotkałam wcześniej nikogo, kogo jednego dnia chciałabym wyrzucić za drzwi, a z upływem kilku godzin, sama staram się poznać. Odkąd go poznałam, jestem pełna sprzeczności.
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. To pewnie Laslie. Przyszła zobaczyć, jak się czuję po wczorajszej imprezie. Spojrzałam na zegarek, widząc, że jest już kilka minut po 14. Nie spodziewałam się, że tak szybko uda jej się mnie odwiedzić. Zwykle dłużej odsypiała.
Rozciągnęłam się wygodnie, podnosząc się do pozycji siedzącej, po czym przeczesałam włosy dłonią. Nie musiałam się spieszyć, gdyż wiedziałam, że któryś z chłopców na pewno już jej otworzył. Zwlekłam się powoli z łóżka, podchodząc do szafy. Musiałam zmienić spodnie, gdyż w krótkich spodenkach nie byłoby mi zbyt ciepło. Ubrałam na siebie szare dresy, które jeszcze kiedyś należały do Zayna. Nie jestem pewna, czy wiedział w jaki sposób mu zniknęły. Być może nawet tego nie zauważył, gdyż ma ich mnóstwo, a ja na prawdę uwielbiam w nich chodzić. Zayn zawołał z dołu, abym się pospieszyła, bo mam gościa. Zdziwiona tym, że Laslie jeszcze nie wparowała do mojego pokoju, zeszłam powoli po schodach. Usłyszałam męskie głosy dochodzące z salonu. Stanęłam na ostatnim stopniu, wpatrując się tępo w osobę przede mną. To nie była moja przyjaciółka.
-Dlaczego go tu wpuściłeś?-spytałam z wyrzutem w stronę Malika. Uśmiech zszedł z jego twarzy, zastępując jego wyraz zdezorientowaniu. David również nie krył swojego zdziwienia.
-Myślałem, że nadal się spotykacie.- powiedział wskazując na nas palcem, przenosząc wzrok z jednego na drugie.
-Też tak myślałem.- rzekł powoli David, który przypatrywał mi się z uwagą. Prychnęłam na jego słowa, widząc jak się pogrąża.
-Szkoda w takim razie, że o tym zapomniałeś wczoraj. Widziałam cię.- syknęłam w jego stronę, zaciskając mocno szczękę. Wbrew pozorom nie chciało mi się płakać. Jedynym, co mną kierowało, była złość, że straciłam dla niego tyle czasu.
-Cokolwiek się stało, mogę to wyjaśnić. Tylko wytłumacz mi o co chodzi.- odparł cicho robiąc krok w moją stronę. Wysunęłam rękę w przód, dając mu znak, że ma się do mnie nie zbliżać.
-Żebyś znowu wciskał mi kłamstwa? Nie. Przejrzałam na oczy David. To koniec.-powiedziałam stanowczo, opuszczając rękę wzdłuż ciała.- O ile kiedykolwiek był początek.- dodałam kręcąc głową na boki.
-Jak możesz tak mówić? Wiesz, że jesteś dla mnie ważna.- wyszeptał łamiącym się głosem. Kiedyś może by na mnie to zadziałało. Ale nie teraz. Nie wiem, jak wcześniej mogłam nie zauważyć, jak owinął sobie mnie wokół palca.
-To ja może..- zaczął Zayn, gestykulując żywo rękami. Kątem oka zauważyłam, jak zaczyna się oddalać, nie chcąc przerywać naszej rozmowy. Chwyciłam go za ramię, zatrzymując w pół kroku.
-Nie, zostań.- rzekłam opanowanym głosem.- Mówiąc 'ważna' masz na myśli tyle samo, co ta dziwka w klubie? Czy może jestem odrobinę ponad nią?-zwróciłam się do Davida. Na jego twarzy momentalnie pojawił się strach. Spojrzał na Zayna, który w tym momencie czekał na to, co ma do powiedzenia.
-N-nie. To nie tak.- wyjąkał unosząc ręce w geście obrony. Błądził wzrokiem po mojej twarzy, starając się znaleźć jakieś dobre wytłumaczenie.- My tylko.. to znaczy..- plątał mu się język. Uniosłam brwi, widząc jego zachowanie. Nie pomyślałabym, że będzie mnie to aż tak bawić. Z trudem powstrzymywałam wybuch śmiechu.
-Jesteś żałosny. Wynoś się.- rzekłam z obrzydzeniem odwracając się w drugą stronę. Zauważyłam, że chłopcy cały czas wszystko obserwowali. Świetne widowisko.
-Błagam, nie..- jęknął w moją stronę, ale nie było w tym jakichkolwiek uczuć. Jakby zrobił to tylko dlatego, bo wymagała tego sytuacja. W tym momencie się upewniłam, że nigdy mu na mnie nie zależało. Po prostu starał się uratować swoje pogrążone ego.
-Pani coś powiedziała. Nie będzie dwa razy powtarzać.- odezwał się Harry, który stanął tuż obok Zayna z założonymi rękami na piersiach. On jeden wiedział, jak zabolała mnie ta sytuacja. David widząc, że nie jestem już na tyle naiwna, aby mu wybaczyć, stwierdził chyba, że nie ma już nic do stracenia. Ze smutku na jego twarzy pojawił się wyraz rozbawienia.
-Jasne, nie ma sprawy. Twój wybór- powiedział jakby od niechcenia. Cofnął się o krok, patrząc na Stylesa, a następnie wychylił się przez jego ramię, by spojrzeć na mnie.- Ale chcę żebyś wiedziała, że była wyjątkowo głośno w porównaniu do pozostałych, które pieprzyłem. Z przyjemnością mogę powiedzieć, że nigdy jej nie..-nie dokończył, gdyż Zayn zerwał się z miejsca, łapiąc go za bluzę. Przygwoździł go gwałtownie ściany, unosząc lekko nad ziemią. Widziałam przerażenie w oczach szatyna, które starał się zamaskować, patrząc wyzywająco w oczy Malika. Niall i Liam podbiegli do nich, starając się odciągnąć Zayna, który trzymał bruneta za szyje. Z trudem udało im się ich rozdzielić, przez co szatyn upadł na podłogę, pod wpływem rozluźnienia uścisku. Zayn szarpał się z przyjaciółmi, krzycząc, że jeszcze z nim nie skończył. Zakryłam sobie ręką usta, starając się stłumić szloch. Musiałam się opanować. Podeszłam do brata, kładąc dłonie na jego policzki, aby zmusić go, by na mnie popatrzył. Popatrzył na mnie niechętnie. Po chwili jego spojrzenie momentalnie złagodniało.
-Zabije sukinsyna.- wyszeptał w moją stronę. Pokręciłam jedynie głową, prosząc, aby się uspokoił.
-Nie musisz. Zrobię to za ciebie.- usłyszałam z boku głos Harrego, który podszedł zwinnym ruchem do Davida, złapał za ramię i podniósł z ziemi. Jednym ruchem popchnął go przed siebie. Szatyn uderzył plecami w ścianę, na co syknął z bólu. Złapał się za bolącą rękę, po czym odepchnął się po chwili, idąc w stronę Stylesa. Zamachnął się, wymierzając cios w szczękę Harrego, który zatoczył się lekko do tyłu, lecz utrzymał równowagę. Otarł cieknącą krew z nosa, po czym ponownie ruszył w stronę rywala. Nie pozostał mu dłużny, gdy wymierzył cios z dwukrotną siłą. David wpadł po raz drugi na ścianę, oddychając ciężko. Furia w oczach Harrego była nie do opisania. Podszedł szybkim krokiem do niego, schylając się, gdy 'mój były', jeśli mogę go tak nazwać, gwałtownie się zamachnął. Styles złapał go za rękę, wykręcając do tyłu tak, że był odwrócony teraz plecami do niego.
-Chciałbyś coś jeszcze powiedzieć?- warknął w jego stronę. David stał teraz przodem do mnie uśmiechając się z wyższością. Wyglądał okropnie. Podbite oko, rozcięty łuk brwiowy..
-Jak najbardziej. Nigdy jej nie dorówna- dokończył poprzednie zdanie, śmiejąc się bez wesołości. Poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Nie obchodziło mnie to, że przespał się z tą laską. Po prostu nie wiedziałam, że jest zdolny, aby powiedzieć coś takiego. Popatrzyłam na Harrego z łzami w oczach. Nie chciałam, aby coś mu się stało tylko dlatego, że David potrafił nas wszystkich tak sprowokować. Widząc moją twarz, poluźnił uścisk na ramieniu, co oczywiście było błędem, gdy niespodziewanie dostał w krocze. Zgiął się w pół, łapiąc za bolące miejsce. Kolejny cios w twarz. Jęknął z bólu. Krzyknęłam w bezradności, czując jak moje ręce trzęsą się w zdenerwowaniu. Łzy niekontrolowanie spływały po moich policzkach. Krzyczałam na chłopców, aby mu pomogli, ale nie reagowali. Niall razem z Liamem wciąż trzymali Zayna, który ponownie starał się im wyrwać. Potrząsnęłam Tomlinsonem, łapiąc go za ramiona, by się ocknął i mu pomógł. Złapał mnie za nadgarstki, patrząc prosto w oczy.
-Poradzi sobie.- powiedział ku mojemu zaskoczeniu. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem, wyrywając się z uścisku. Oni się pozabijają.
-Ale Harry..-jęknęłam bezsilnie, patrząc jak cierpi. Na dźwięk swojego imienia popatrzył z dołu, widząc mnie całą zapłakaną. Otworzył szerzej oczy, jakby nie był do końca pewny, że się o niego martwię. Zacisnął szczękę, przymykając na chwilę oczy. Podniósł się odzyskując siły, jakby zadany mu ból zniknął. Jakby te słowa były dla niego tym, czego potrzebował. Podszedł wolnym krokiem do Davida, który wcale nie wyglądał lepiej od niego i złapał za koszulę. Jedną rękę utrzymywał na jego włosach tak, aby miał przyciśniętą głowę do ściany.
-Słuchaj mnie uważnie, bo dwa razy nie będę powtarzać.- warknął, wzmacniając uścisk na materiale.- Byłeś pierdolonym szczęściarzem, ale tego nie doceniłeś. Gdyby nie to, że w pomieszczeniu jest Hailey, bez wątpienia nie wyszedł byś stąd o własnych siłach.- wzdrygnęłam się na te słowa. David słuchał w skupieniu, oddychając ciężko. Chyba zdał sobie sprawę, że to koniec żartów.- Jeszcze raz zobaczę, że będzie przez Ciebie płakać, a inaczej to zakończymy.- mówił powoli, zachowując odległość kilki centymetrów od jego ucha.- A teraz powtarzaj: nigdy więcej nie zbliżę się do Hailey.- westchnął mówiąc niczym wierszyk w przedszkolu. David popatrzył na niego w zaskoczeniu, a cisza zaległa w całym pomieszczeniu. Jedynym odgłosem, były jego ciężkie oddechy. Harry poklepał go po policzku.- No dalej!- podniósł zniecierpliwiony głos. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, gdy usłyszałam ton, jakim to wypowiedział. David spojrzał na mnie przelotnie, po czym zaczął:
-Nigdy więcej nie zbliżę się do Hailey, nigdy więcej nie zbliżę się do Hailey..- David powtarzał w pośpiechu, patrząc niewinnie w stronę Stylesa. On jedynie kiwał głową na boki w rytm wypowiadanych słów.-.. nie zbliżę się..
-Widzę, że się rozumiemy.-przerwał mu, gdy zaczynał mówić zdanie, któryś już z kolei raz. Uśmiechnął się pod nosem bez wesołości, po czym poluźnił nieco uścisk.- A teraz wypierdalaj.- syknął w jego stronę. David bez choćby chwili zawahania pobiegł w kierunku drzwi, zabierając pospiesznie z wieszaka swoją kurtkę, po czym zniknął za drzwiami.
Harry odwrócił się w naszą stronę, rzucając każdemu po kolei krótkie spojrzenie. Jednak gdy popatrzył na mnie, jego wzrok zatrzymał się na dłuższą chwilę. Z całą pewnością, przez najbliższe dni zostanie mu pamiątka, po dzisiejszym dniu. Siniak pod okiem nie zejdzie tak szybko. Widząc, jak mu się przyglądam, posłał mi mały uśmiech. Podbiegłam do niego bez wahania, wtulając się w zagłębienie w jego szyi. Zaskoczony po chwili odwzajemnił uścisk, a ja mogłam usłyszeć, jak chłopcy szepczą coś pomiędzy sobą. Miałam gdzieś co sobie pomyślą. W szczególności Louis.
-Obiecaj, że to się więcej nie powtórzy.- powiedziałam cicho, by tylko on mógł to usłyszeć. Wydawało mi się, że mnie nie usłyszał, gdyż przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. Świadomość, że mogło mu się coś stać, mnie przerażała. Tym bardziej, że to ja byłam powodem, dla którego to zrobił.
-Nie mogę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was, że musiałyście czekać aż miesiąc. Tym bardziej jest mi głupio, że rozdział jest taki sobie. Ciągle wam się tłumaczę, i wierzcie mi, że jest mi strasznie przykro z tego powodu, bo chciałabym dodawać posty częściej, ale zbliża się koniec roku, z czym wiąże się oczywiście poprawianie ocen (które swoją drogą powinny być lepsze). Dlatego nie umiem powiedzieć, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Może za tydzień, może za dwa, a może nawet dłużej.. Nie chcę obiecywać, bo pewnie i tak nic by z tego nie wyszło, dlatego rozdział pojawi się wtedy, kiedy się pojawi. Strasznie Was przepraszam, ale po prostu nie dam rady inaczej. Myślałam nawet nad zawieszeniem bloga mniej więcej do wakacji, ale stwierdziłam, że jednak tego nie zrobię, bo na pewno napiszę coś wcześniej.
Postanowiłam, że będę pisać w hashtagu na twitterze jak idzie mi pisanie, więc możecie sprawdzać jeśli jesteście ciekawi.
Na koniec proszę wszystkich o komentarze zarówno tu, jak i w hashtagu #failureff (zresztą macie zakładkę z boku bloga). Wiem, że w pewnym sensie żebram od was te opinie, ale dla mnie to naprawdę ważne. Sami chyba rozumiecie.
Do zobaczenia (mam nadzieję) nie tak długo. :) ♥
-Harry, znamy się nie od dziś.. i wiesz doskonale o czym mówię.-jęknąłem przecierając twarz dłonią. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
-Pamiętasz co Ci wtedy powiedziałem?- spytał drżącym głosem odwracając wzrok. Przytaknąłem w odpowiedzi.-Więc nie wracaj do tego.- dodał. Patrzyłem jak kieruje się w stronę wyjścia. Czułem, że powinienem go przeprosić, ale nie potrafiłem wydusić z siebie choćby słowa. Jeszcze przyjdzie czas, abym mu to wytłumaczył.
***
*Hailey*Leżałam na swoim łóżku wpatrując się w sufit. Nie mam pojęcia ile czasu już tak spędziłam.
Próbowałam odpędzić z głowy myśli, które uparcie krążył wokół Harrego. Dlaczego Louis uważa, że mogłaby nas łączyć jakaś głębsza relacja? Przecież to nie dorzeczne. Sam fakt, że prosił, abym nie odrzucała Harrego jest.. co najmniej dziwny. Nigdy nie będę miała okazji tego zrobić, bo on traktuje mnie tylko jak siostrę przyjaciela. Nie wiem, czy mogę nawet uznać, że jestem jego koleżanką. Nasza znajomość jest specyficzna, poczynając od tego, że wszystko dzieje się tak szybko. Nie spotkałam wcześniej nikogo, kogo jednego dnia chciałabym wyrzucić za drzwi, a z upływem kilku godzin, sama staram się poznać. Odkąd go poznałam, jestem pełna sprzeczności.
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. To pewnie Laslie. Przyszła zobaczyć, jak się czuję po wczorajszej imprezie. Spojrzałam na zegarek, widząc, że jest już kilka minut po 14. Nie spodziewałam się, że tak szybko uda jej się mnie odwiedzić. Zwykle dłużej odsypiała.
Rozciągnęłam się wygodnie, podnosząc się do pozycji siedzącej, po czym przeczesałam włosy dłonią. Nie musiałam się spieszyć, gdyż wiedziałam, że któryś z chłopców na pewno już jej otworzył. Zwlekłam się powoli z łóżka, podchodząc do szafy. Musiałam zmienić spodnie, gdyż w krótkich spodenkach nie byłoby mi zbyt ciepło. Ubrałam na siebie szare dresy, które jeszcze kiedyś należały do Zayna. Nie jestem pewna, czy wiedział w jaki sposób mu zniknęły. Być może nawet tego nie zauważył, gdyż ma ich mnóstwo, a ja na prawdę uwielbiam w nich chodzić. Zayn zawołał z dołu, abym się pospieszyła, bo mam gościa. Zdziwiona tym, że Laslie jeszcze nie wparowała do mojego pokoju, zeszłam powoli po schodach. Usłyszałam męskie głosy dochodzące z salonu. Stanęłam na ostatnim stopniu, wpatrując się tępo w osobę przede mną. To nie była moja przyjaciółka.
-Dlaczego go tu wpuściłeś?-spytałam z wyrzutem w stronę Malika. Uśmiech zszedł z jego twarzy, zastępując jego wyraz zdezorientowaniu. David również nie krył swojego zdziwienia.
-Myślałem, że nadal się spotykacie.- powiedział wskazując na nas palcem, przenosząc wzrok z jednego na drugie.
-Też tak myślałem.- rzekł powoli David, który przypatrywał mi się z uwagą. Prychnęłam na jego słowa, widząc jak się pogrąża.
-Szkoda w takim razie, że o tym zapomniałeś wczoraj. Widziałam cię.- syknęłam w jego stronę, zaciskając mocno szczękę. Wbrew pozorom nie chciało mi się płakać. Jedynym, co mną kierowało, była złość, że straciłam dla niego tyle czasu.
-Cokolwiek się stało, mogę to wyjaśnić. Tylko wytłumacz mi o co chodzi.- odparł cicho robiąc krok w moją stronę. Wysunęłam rękę w przód, dając mu znak, że ma się do mnie nie zbliżać.
-Żebyś znowu wciskał mi kłamstwa? Nie. Przejrzałam na oczy David. To koniec.-powiedziałam stanowczo, opuszczając rękę wzdłuż ciała.- O ile kiedykolwiek był początek.- dodałam kręcąc głową na boki.
-Jak możesz tak mówić? Wiesz, że jesteś dla mnie ważna.- wyszeptał łamiącym się głosem. Kiedyś może by na mnie to zadziałało. Ale nie teraz. Nie wiem, jak wcześniej mogłam nie zauważyć, jak owinął sobie mnie wokół palca.
-To ja może..- zaczął Zayn, gestykulując żywo rękami. Kątem oka zauważyłam, jak zaczyna się oddalać, nie chcąc przerywać naszej rozmowy. Chwyciłam go za ramię, zatrzymując w pół kroku.
-Nie, zostań.- rzekłam opanowanym głosem.- Mówiąc 'ważna' masz na myśli tyle samo, co ta dziwka w klubie? Czy może jestem odrobinę ponad nią?-zwróciłam się do Davida. Na jego twarzy momentalnie pojawił się strach. Spojrzał na Zayna, który w tym momencie czekał na to, co ma do powiedzenia.
-N-nie. To nie tak.- wyjąkał unosząc ręce w geście obrony. Błądził wzrokiem po mojej twarzy, starając się znaleźć jakieś dobre wytłumaczenie.- My tylko.. to znaczy..- plątał mu się język. Uniosłam brwi, widząc jego zachowanie. Nie pomyślałabym, że będzie mnie to aż tak bawić. Z trudem powstrzymywałam wybuch śmiechu.
-Jesteś żałosny. Wynoś się.- rzekłam z obrzydzeniem odwracając się w drugą stronę. Zauważyłam, że chłopcy cały czas wszystko obserwowali. Świetne widowisko.
-Błagam, nie..- jęknął w moją stronę, ale nie było w tym jakichkolwiek uczuć. Jakby zrobił to tylko dlatego, bo wymagała tego sytuacja. W tym momencie się upewniłam, że nigdy mu na mnie nie zależało. Po prostu starał się uratować swoje pogrążone ego.
-Pani coś powiedziała. Nie będzie dwa razy powtarzać.- odezwał się Harry, który stanął tuż obok Zayna z założonymi rękami na piersiach. On jeden wiedział, jak zabolała mnie ta sytuacja. David widząc, że nie jestem już na tyle naiwna, aby mu wybaczyć, stwierdził chyba, że nie ma już nic do stracenia. Ze smutku na jego twarzy pojawił się wyraz rozbawienia.
-Jasne, nie ma sprawy. Twój wybór- powiedział jakby od niechcenia. Cofnął się o krok, patrząc na Stylesa, a następnie wychylił się przez jego ramię, by spojrzeć na mnie.- Ale chcę żebyś wiedziała, że była wyjątkowo głośno w porównaniu do pozostałych, które pieprzyłem. Z przyjemnością mogę powiedzieć, że nigdy jej nie..-nie dokończył, gdyż Zayn zerwał się z miejsca, łapiąc go za bluzę. Przygwoździł go gwałtownie ściany, unosząc lekko nad ziemią. Widziałam przerażenie w oczach szatyna, które starał się zamaskować, patrząc wyzywająco w oczy Malika. Niall i Liam podbiegli do nich, starając się odciągnąć Zayna, który trzymał bruneta za szyje. Z trudem udało im się ich rozdzielić, przez co szatyn upadł na podłogę, pod wpływem rozluźnienia uścisku. Zayn szarpał się z przyjaciółmi, krzycząc, że jeszcze z nim nie skończył. Zakryłam sobie ręką usta, starając się stłumić szloch. Musiałam się opanować. Podeszłam do brata, kładąc dłonie na jego policzki, aby zmusić go, by na mnie popatrzył. Popatrzył na mnie niechętnie. Po chwili jego spojrzenie momentalnie złagodniało.
-Zabije sukinsyna.- wyszeptał w moją stronę. Pokręciłam jedynie głową, prosząc, aby się uspokoił.
-Nie musisz. Zrobię to za ciebie.- usłyszałam z boku głos Harrego, który podszedł zwinnym ruchem do Davida, złapał za ramię i podniósł z ziemi. Jednym ruchem popchnął go przed siebie. Szatyn uderzył plecami w ścianę, na co syknął z bólu. Złapał się za bolącą rękę, po czym odepchnął się po chwili, idąc w stronę Stylesa. Zamachnął się, wymierzając cios w szczękę Harrego, który zatoczył się lekko do tyłu, lecz utrzymał równowagę. Otarł cieknącą krew z nosa, po czym ponownie ruszył w stronę rywala. Nie pozostał mu dłużny, gdy wymierzył cios z dwukrotną siłą. David wpadł po raz drugi na ścianę, oddychając ciężko. Furia w oczach Harrego była nie do opisania. Podszedł szybkim krokiem do niego, schylając się, gdy 'mój były', jeśli mogę go tak nazwać, gwałtownie się zamachnął. Styles złapał go za rękę, wykręcając do tyłu tak, że był odwrócony teraz plecami do niego.
-Chciałbyś coś jeszcze powiedzieć?- warknął w jego stronę. David stał teraz przodem do mnie uśmiechając się z wyższością. Wyglądał okropnie. Podbite oko, rozcięty łuk brwiowy..
-Jak najbardziej. Nigdy jej nie dorówna- dokończył poprzednie zdanie, śmiejąc się bez wesołości. Poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Nie obchodziło mnie to, że przespał się z tą laską. Po prostu nie wiedziałam, że jest zdolny, aby powiedzieć coś takiego. Popatrzyłam na Harrego z łzami w oczach. Nie chciałam, aby coś mu się stało tylko dlatego, że David potrafił nas wszystkich tak sprowokować. Widząc moją twarz, poluźnił uścisk na ramieniu, co oczywiście było błędem, gdy niespodziewanie dostał w krocze. Zgiął się w pół, łapiąc za bolące miejsce. Kolejny cios w twarz. Jęknął z bólu. Krzyknęłam w bezradności, czując jak moje ręce trzęsą się w zdenerwowaniu. Łzy niekontrolowanie spływały po moich policzkach. Krzyczałam na chłopców, aby mu pomogli, ale nie reagowali. Niall razem z Liamem wciąż trzymali Zayna, który ponownie starał się im wyrwać. Potrząsnęłam Tomlinsonem, łapiąc go za ramiona, by się ocknął i mu pomógł. Złapał mnie za nadgarstki, patrząc prosto w oczy.
-Poradzi sobie.- powiedział ku mojemu zaskoczeniu. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem, wyrywając się z uścisku. Oni się pozabijają.
-Ale Harry..-jęknęłam bezsilnie, patrząc jak cierpi. Na dźwięk swojego imienia popatrzył z dołu, widząc mnie całą zapłakaną. Otworzył szerzej oczy, jakby nie był do końca pewny, że się o niego martwię. Zacisnął szczękę, przymykając na chwilę oczy. Podniósł się odzyskując siły, jakby zadany mu ból zniknął. Jakby te słowa były dla niego tym, czego potrzebował. Podszedł wolnym krokiem do Davida, który wcale nie wyglądał lepiej od niego i złapał za koszulę. Jedną rękę utrzymywał na jego włosach tak, aby miał przyciśniętą głowę do ściany.
-Słuchaj mnie uważnie, bo dwa razy nie będę powtarzać.- warknął, wzmacniając uścisk na materiale.- Byłeś pierdolonym szczęściarzem, ale tego nie doceniłeś. Gdyby nie to, że w pomieszczeniu jest Hailey, bez wątpienia nie wyszedł byś stąd o własnych siłach.- wzdrygnęłam się na te słowa. David słuchał w skupieniu, oddychając ciężko. Chyba zdał sobie sprawę, że to koniec żartów.- Jeszcze raz zobaczę, że będzie przez Ciebie płakać, a inaczej to zakończymy.- mówił powoli, zachowując odległość kilki centymetrów od jego ucha.- A teraz powtarzaj: nigdy więcej nie zbliżę się do Hailey.- westchnął mówiąc niczym wierszyk w przedszkolu. David popatrzył na niego w zaskoczeniu, a cisza zaległa w całym pomieszczeniu. Jedynym odgłosem, były jego ciężkie oddechy. Harry poklepał go po policzku.- No dalej!- podniósł zniecierpliwiony głos. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, gdy usłyszałam ton, jakim to wypowiedział. David spojrzał na mnie przelotnie, po czym zaczął:
-Nigdy więcej nie zbliżę się do Hailey, nigdy więcej nie zbliżę się do Hailey..- David powtarzał w pośpiechu, patrząc niewinnie w stronę Stylesa. On jedynie kiwał głową na boki w rytm wypowiadanych słów.-.. nie zbliżę się..
-Widzę, że się rozumiemy.-przerwał mu, gdy zaczynał mówić zdanie, któryś już z kolei raz. Uśmiechnął się pod nosem bez wesołości, po czym poluźnił nieco uścisk.- A teraz wypierdalaj.- syknął w jego stronę. David bez choćby chwili zawahania pobiegł w kierunku drzwi, zabierając pospiesznie z wieszaka swoją kurtkę, po czym zniknął za drzwiami.
Harry odwrócił się w naszą stronę, rzucając każdemu po kolei krótkie spojrzenie. Jednak gdy popatrzył na mnie, jego wzrok zatrzymał się na dłuższą chwilę. Z całą pewnością, przez najbliższe dni zostanie mu pamiątka, po dzisiejszym dniu. Siniak pod okiem nie zejdzie tak szybko. Widząc, jak mu się przyglądam, posłał mi mały uśmiech. Podbiegłam do niego bez wahania, wtulając się w zagłębienie w jego szyi. Zaskoczony po chwili odwzajemnił uścisk, a ja mogłam usłyszeć, jak chłopcy szepczą coś pomiędzy sobą. Miałam gdzieś co sobie pomyślą. W szczególności Louis.
-Obiecaj, że to się więcej nie powtórzy.- powiedziałam cicho, by tylko on mógł to usłyszeć. Wydawało mi się, że mnie nie usłyszał, gdyż przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. Świadomość, że mogło mu się coś stać, mnie przerażała. Tym bardziej, że to ja byłam powodem, dla którego to zrobił.
-Nie mogę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was, że musiałyście czekać aż miesiąc. Tym bardziej jest mi głupio, że rozdział jest taki sobie. Ciągle wam się tłumaczę, i wierzcie mi, że jest mi strasznie przykro z tego powodu, bo chciałabym dodawać posty częściej, ale zbliża się koniec roku, z czym wiąże się oczywiście poprawianie ocen (które swoją drogą powinny być lepsze). Dlatego nie umiem powiedzieć, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Może za tydzień, może za dwa, a może nawet dłużej.. Nie chcę obiecywać, bo pewnie i tak nic by z tego nie wyszło, dlatego rozdział pojawi się wtedy, kiedy się pojawi. Strasznie Was przepraszam, ale po prostu nie dam rady inaczej. Myślałam nawet nad zawieszeniem bloga mniej więcej do wakacji, ale stwierdziłam, że jednak tego nie zrobię, bo na pewno napiszę coś wcześniej.
Postanowiłam, że będę pisać w hashtagu na twitterze jak idzie mi pisanie, więc możecie sprawdzać jeśli jesteście ciekawi.
Na koniec proszę wszystkich o komentarze zarówno tu, jak i w hashtagu #failureff (zresztą macie zakładkę z boku bloga). Wiem, że w pewnym sensie żebram od was te opinie, ale dla mnie to naprawdę ważne. Sami chyba rozumiecie.
Do zobaczenia (mam nadzieję) nie tak długo. :) ♥
Jejku taki sobie ?! Żartujesz ?! To jest cudowne !! *-* Davidowi się dostało.. i dobrze mu tak :) A ta końcówka <3 Nie dziwie się, ze chłopcy myślą, że coś pomiędzy nimi jest, bo sama ich shippuje. Mam nadzieję, że rozdział pojawi się niedługo, bo jestem ciekawa jak potoczy się akcja. Życzę weny <3 / @1Dkc5SOS
OdpowiedzUsuńWpadniesz ? Miłoby było gdybyś zostawiła komentarz :)
Usuńhttp://fanfition-harry-poland.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńRozdzial
njurtngbjntrotlnbotesntognhohnhyt >>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Omg, nigdy nie powiedzialabym (jakbym byla chlopakiem) takich rzeczy co David ... to bylo przykre ;( pozniej to dopiero bylo! Podoba mi sie ten rozdzial :) <3 szkoda bo wyjezdzaja teraz do swoich rodzin, a pozniej do Londynu .... :( / rozdzial swietny, jak zawsze :* ^^ @Aniolek_Saszana
KOCHAM TOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!!! <3 Dziewczyno świetna scena <3 Pisz dalej :* weny!!
OdpowiedzUsuńo jejku jejku o czego bu tu zacząć :)
OdpowiedzUsuńA więc... Rozdział jest naprawdę świetny! Nie jest pod żadnym pozorem ani trochę nudny. Nawet nie wiesz jak długo na niego czekałam, przez jakiś czas bałam się, że może już nie będziesz kontynuować opowiadania, a to by było coś strasznego bo nie możesz porzucić talentu, tak wielkiego talentu. Czytałam już wiele opowiadać i muszę przyznać, że to jest jedno z najlepszych.
Tak strasznie się cieszę.
Twoja wierna fanka i czytelniczka <3
Życze dużoooo weny ♥
Jasna cholera! :) Ciekawa jestem jak to będzie jak oni pojadą, czy David faktycznie sie do niej nie zbliży. Robi sie coraz ciekawiej. Rozdział super, przeczytałam w sumie chyba nie oddychając wgl XD No I co ten Louis? Tez mnie to zaintrygowało :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
@Little_Sinner13
Jejuu ten rozdział jest najlepszy na świecie!!! Chyba się zaraz porycze... Cudowny!!! Będę czekać w zniecierpliwieniu ile tylko będzie trzeba :) Boże no nie mogę to jest takie genialne!!! Kocham Cię za to ♥ @LoveHoranekEver
OdpowiedzUsuńJejuu ten rozdział jest najlepszy na świecie!!! Chyba się zaraz porycze... Cudowny!!! Będę czekać w zniecierpliwieniu ile tylko będzie trzeba :) Boże no nie mogę to jest takie genialne!!! Kocham Cię za to ♥ @LoveHoranekEver
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny, wspaniały,genialny. <3<3<3<3 @kunegunda99
OdpowiedzUsuńMega. Super napisane. Czekam na więcej. Powodzenia w szkole. Oczywiście nie muszę wspominać że rozdział świetny xd
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny. Harry nie powiem, że mnie mile zaskoczył. Fajnie, że pomiędzy Zaynem i Harrym powoli wszystko wychodzi na prostą. Kibicowałam ze wszystkich sił chłopakom, podczas walki. Należało mu się hahahaha xd
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, Louis mnie zaintrygował i zgadzam się z bohaterką, on coś wie czego ona i ja nie. Jeśli chodzi o szkołę, to rozumiem mam podobnie a niestety ona powoli się kończy i trzeba poprawiać oceny (oj dużo). :D Nie mogę się doczekać następnego i oby jak najszybciej. Pozdrawiam i życzę weny, Marta ;*
Yyyyuhu tyle emocji jejku jejku czekam na następny. Serce mi wali, Harry taki kochany w jej obronie. Rozpływam się xp oby tak dalej @Olcik98
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie dalej.Na prawdę fajnie piszesz ! ;) <3
OdpowiedzUsuńMoże ocenisz też moje FF ? :)
http://fanfition-harry-poland.blogspot.com/?m=1
Cudowne ojacie awww masz talent naprawdę ;* to ja dziewczyna z tt i przepraszam ze z anonima pisze :((( ily
OdpowiedzUsuń