sobota, 17 października 2015

Rozdział 17

Son Lux - "Lost It To Trying"

Otworzyłam powoli oczy, wydobywając z siebie dziwny jęk. Odgłosy dochodzące z dołu nie pozwalały mi dalej spać. Ciężko było je nawet określić. Obijające się garnki i przeraźliwe krzyki chłopców- nie potrafiłam stwierdzić co było bardziej irytujące. Gdybyś nie spędziła pół nocy z Harrym, już dawno byś wstała. -  moja podświadomość dawała się we znaki. Co gorsza, nie mogę powiedzieć, że nie ma racji.
Przetarłam leniwie twarz dłońmi. Po chwili usłyszałam przeraźliwy pisk. Zdecydowanie nie brzmiał jak męski okrzyk. Bardziej jak zmutowana orka z człowiekiem. Za moment patelnia z głośnym hukiem obiła się o podłogę. Boże, co się tam dzieje?
Zabrałam szybko pierwsze lepsze dresy, które miałam pod ręką i przebrałam górę piżamy na szary t-shirt. Zarzuciłam jeszcze na siebie czarną bluzę, a następnie wyszłam z pokoju, kierując się w stronę dochodzących dźwięków. To co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
-Mogę wiedzieć, co wy wyprawiacie? - spytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Wszędzie rozwalone były garnki, na blacie rozbite jajka, a na podłodze rozlane mleko. Louis z Niallem stali odwróceni tyłem do mnie. Ich włosy były białe od mąki, oblepione w dziwnej mazi. Gdy mnie usłyszeli, obaj momentalnie zesztywnieli, jakbym była ostatnią osobą, której by się teraz spodziewali. Niall szturchnął Louisa w bok, na co wcale nie był mu dłużny. Odchrząknęłam cicho, gdy nie mieli zamiaru się odezwać, a tym bardziej odwrócić. Tomlinson powoli spojrzał na mnie przez ramię ze skruszoną miną, na co musiałam zacisnąć usta, by się nie roześmiać.
- Bo my ten.. - zagryzł wargę, zatrzymując wzrok na swoich dłoniach, gdy podrzucał w nich gąbkę do naczyń. - ..Niall był głodny. - dodał.
- Ja co? - Irlandczyk obrzucił go oburzonym spojrzeniem. Szatyn otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz trzask zamykanych drzwi nie pozwolił mu dokończyć.
- Jesteśmy! Myślę, że mamy wszystko. Kupiłem jeszcze jej ulubioną kawę, chyba wciąż ją.. - do kuchni wparował Zayn obładowany dwoma ogromnymi siatkami, a tuż za nim wkroczył Liam, który również taszczył sporą ilość zakupów. Gdy mnie zobaczył, zamilkł w pół słowa. Chociaż może to przez syf, którego nie dało się nie zauważyć.
Każdy przenosił po sobie wzrok, oczekując aż któryś w końcu się odezwie.
- Wiedziałem, że to był zły pomysł, by zostawić to wam obojgu. - odparł Liam będąc w szoku. W ogóle my się nie dziwię. To wcale nie wyglądało dobrze.
- Daj spokój. Nie jest aż tak źle. Spójrz tylko.. - Louis prychnął. Rozglądnął się uważnie. Na ścianie na przeciw widniała ogromna plama, bliżej niezidentyfikowana z jakiej przyczyny się tam pojawiła. Lub co gorsza - co to było. Chłopcy posłali mu znaczące spojrzenie. - .. no dobra, jest.- zgodził się.
- Louis wpadł na pomysł, żebyśmy zrobili ci śniadanie, skoro i tak wszyscy już nie spaliśmy. Jako, że to on to wymyślił uparł się, że będzie szefem kuchni, co zresztą widać.- zaczął tłumaczyć Liam, dając nacisk na ostatnie słowo, przez co Tommo wywrócił oczami.
- Jako, że ja znam cię najlepiej i wiedziałem co wybrać miałem jechać do sklepu po resztę produktów. Stwierdziliśmy, że i tak potrzebujemy większych zakupów, a sam wszystkiego nie załatwię, dlatego też wziąłem ze sobą Liama. Oni mieli się zająć resztą.- dokończył Zayn. Przeniosłam wzrok na Louisa, który naburmuszony opierał się o zlew z założonymi rękami.
- Szło nam na prawdę dobrze. - nie dawał za wygraną. Podeszłam do niego kręcąc głową na boki i złożyłam całus na jego policzku, a następnie uczyniłam to samo z resztą. Louisowi momentalnie powrócił entuzjazm, przez co zaczęłam chichotać. - Nie spodziewałem się, że wstaniesz tak wcześnie, skoro.. -
- Ta, ja też się nie spodziewałem, że wstanę tak wcześnie. - rozległ się charakterystyczny dźwięk tuż za mną. Przełknęłam z trudem ślinę, starając się opanować przyspieszone bicie serca. Ten zachrypnięty głos poznam wszędzie. - Ale to może dlatego, że robicie hałas jak pół stadionu fanek. Normalni ludzie o tej porze jeszcze ŚPIĄ. - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo. Wyminął mnie i złapał za butelkę wody, by następnie upić kilka łyków. Czyżby męczył pana kac, panie Styles? 
- Normalni ludzie nie romansują w nocy godzinami. Ja już dobrze wiem, co wasza dwójka wczoraj robiła. - wskazał na mnie palcem, a następnie przesunął go w stronę Harrego z przymrużonymi oczami. Chwyciłam do ręki leżącą obok ściereczkę, rzucając nią w szatyna.
- Nic nie wiesz! - prychnęłam ostentacyjnie. Louis złapał ją na swojej klatce piersiowej, śmiejąc się z mojej reakcji. Jak wszyscy zresztą. Domyśliłam się więc, że zdążył im już co nieco wspomnieć. Świetnie.
- A myślicie, że czemu od rana stoję przy garach? Tommo truł mi dupę od świtu, że romantyczne śniadanie samo się nie zrobi. - odezwał się Niall. Poczułam jak zasycha mi w gardle, a z mojej twarzy powoli odpływają kolory. Wyrwałam Harremu butelkę, wypijając resztkę wody. To zbyt wiele, nawet jak dla mnie.
Kątem oka zauważyłam jak rzucają sobie porozumiewawcze spojrzenie. Styles kręcił głową na boki z rozbawieniem, po raz pierwszy ukazując jakieś emocje dzisiejszego dnia. Pieprzona męska solidarność!
- Więc.. - zaczął Harry. Bezczelny uśmiech nie znikał mu z twarzy. - oboje doceniamy wasze starania. - złączył nasze ręce razem. Zaskoczona spojrzałam na nie, a przez mój kręgosłup przeszedł dziwny dreszcz. Spokojnie, Hailey. Tylko spokojnie. Ciekawe czy on też to poczuł.. Nie, oczywiście, że nie! Wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku, przewracając teatralnie oczami, by nie dać po sobie niczego poznać. Uśmiechnął się pod nosem, szepcząc do siebie nieme 'wiedziałem'. - ..ale nie wyszło wam ani śniadanie, ani tym bardziej romantycznie. - Louis momentalnie prychnął pod nosem. Jego duma nie pozwalała mu przyznać, że faktycznie pomysł nie wypalił. Co nie znaczy, że nie uważam, że jego pomysł nie był uroczy.
- W porządku, ale ja jednak jestem głodny, Louis. - westchnął Niall, załamując ręce. Wydął dolną wargę niczym dziecko, robiąc przy tym niezadowoloną minę.
- Stary, spokojnie. - odpowiedział mu, unosząc dłoń w górę. - Książka kucharska rodu Tomlinsonów na jednym przepisie się nie kończy. Myślisz, że nie mam przygotowanego wyjścia awaryjnego? - blondyn popatrzył na niego z politowaniem. Zachichotałam. Wszyscy patrzyli na niego wyczekująco - No w sumie to nie mam. - przyznał opuszczając ręce. Spojrzał na Zayna tajemniczym wzrokiem, a następnie wymienił takie samo spojrzenie z Liamem. Malik kiwnął ledwo zauważalnie głową w jego stronę. Payne natomiast odchrząknął z uśmiechem na ustach i przybliżył się bliżej w stronę Zayna. Oboje powoli zaczęli stawiać małe kroki w stronę blatu kuchennego, omijając najbrudniejsze miejsca. - Chociaż wiecie.. - zwrócił się do mnie i do Harrego. Liam i Zayn położyli siatki na blacie kuchennym i niby obojętnie zaczęli się przesuwać w stronę wyjścia. Nie podoba mi się to. - Co to za kucharz, gdy nie ma swojej prawej ręki, nieprawdaż? - zamrugał kilkakrotnie oczami, złączając ręce przed sobą. Harry zmarszczył brwi.
- Ha, dzięki Tommo. - na twarzy Nialla pojawił się dumny uśmiech, gdy myślał, że mówi o nim. Louis uniósł brwi ku górze i popatrzył na niego przez ramię.
- Nie ty, kretynie. - wywrócił oczami. Blondyn fuknął obrażony. - Popatrz na ten syf. - wypowiedział ściszając nieco głos. Po chwili Irlandczyk jakby dopiero zrozumiał o co mu chodzi. Tommo zdjął swój fartuch, patrząc na niego ze spuszczoną głową, gdy zaczął mówić. Niall, Zayn i Liam ustawili się w rzędzie, przesuwając się małymi kroczkami w stronę wyjścia, bujając się na boki niczym pingwiny. Rzuciłam bratu pytające spojrzenie, na co jedynie uśmiechnął się tajemniczo. Jak wszyscy zresztą. Harry znacznie się do mnie przysunął tak, że stykaliśmy się ramionami. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego to zrobił.
- Jak widzisz, Harry.. Myślę, że już czas, by ustąpić ci miejsca. Jak to mówią: uczeń przerasta mistrza. Tak i jest w tym przypadku. - zrobił krok w naszą stronę, zatrzymując się tuż przed Stylesem, patrząc mu głęboko w oczy. Widziałam w jego oczach rozbawienie, lecz twarz pozostawił niewzruszoną. Przyłożył złożony fartuch do jego klatki piersiowej, czekając aż go zabierze. Gdy tylko to zrobił, Lou cofnął się, dołączając do reszty chłopców.
- Czekaj, czekaj! Żebyśmy się dobrze zrozumieli.. - krzyknął za nim, gdy zaczęli odchodzić. Odepchnął się rękoma od blatu, by stanąć bliżej nich, lecz oni wciąż uparcie kroczyli w tył. - Mam ogarnąć to.. - wskazał ręką na kuchnie - SAM? - wyraził się dobitnie. - Z tego co mówiłeś, to wasze romantyczne śniadanie miało być dla nas obojgu. - zaśmiał się. Poczułam jak moje ciało zalewa fala ciepła. Louis popatrzył na niego niezrozumiałym wzrokiem.
- No i będzie. - odparł, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą. Zayn, Liam i Niall już całkowicie zniknęli z pola widzenia. Słyszałam jedynie ich stłumione głosy. - Jak zrobisz! - dodał, wybuchając śmiechem, ruszając pędem za resztą. Zanim zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć, rozbrzmiał donośny głos Liama.
- Tylko pamiętaj! Romantycznie!
- A! I jakby co, to kwiaty też masz w torbie! - Zayn krzyknął z korytarza, a zaraz potem usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi. To są chyba jakieś jaja!
Zagryzłam dolną wargę, nie będąc pewna jak się zachować. Już ja sobie porozmawiam z Zaynem. Niech no tylko wróci.
- Chcąc nie chcąc, zostaliśmy sami. - przerwał głuchą ciszę, stając przodem do mnie. Wsadziłam ręce do kieszeni swojej bluzy, przytakując głową. Nie do końca wiedziałam co mam odpowiedzieć. W nocy miałaś o wiele więcej odwagi. 
Odwróciłam się od niego, zabierając się za sprzątanie. Wzięłam do rąk puste butelki po mleku i wyrzuciłam do kosza.
- Co robisz? - spytał zdziwiony. Momentalnie znalazł się tuż obok mnie. Zaśmiałam się na jego słowa.
- Nie widzisz? - odparłam, zerkając na niego przez ułamek sekundy. Już miałam sięgać po ręcznik kuchenny, gdy Harry mnie uprzedził, zmuszając tym samym bym na niego popatrzyła.
- Nie myślisz chyba, że ci pozwolę. - uniósł wysoko brwi, przyciskając do piersi zdobycz. Przewróciłam oczami.
- Daj spokój. - powiedziałam, próbując zabrać mu przedmiot. Uniósł wysoko rękę, trzymając nad głową, bym nie mogła dostać. - Przecież nie dasz sobie sam rady. - dodałam, starając się dosięgnąć upragnionej rzeczy.
- Jesteś gościem. Więc chyba sama rozumiesz, że nie mogę pozwolić, byś za nich sprzątała. - odparł opuszczając dłonie wzdłuż ciała, a następnie nachylił się nade mną, zmniejszając tym samym gwałtownie naszą odległość. Jego usta znalazły się tuż obok mojego ucha. Czułam jego ciepły oddech na swojej skórze. - Gentleman tak nie postępuje. - zniżył swój głos, sprawiając, że mimowolnie zadrżałam. Przymknęłam oczy, wsłuchując się w tą piękną barwę. Mimo, że nie widziałam jego twarzy, doskonale wiedziałam, że na jego twarzy pojawił się ten bezczelny uśmiech, gdy nawiązał do dzisiejszej nocy. Pamiętał wszystko. Czyli jednak nie był tak pijany, jak myślałam. Harry zakaszlał głośno, wybudzając mnie tym samym z transu. Rozchyliłam powieki, zauważając na jego twarzy triumfujący uśmiech. Nawet nie poczułam kiedy się ode mnie odsunął.
Speszona odwróciłam wzrok, obejmując się w talii. Miałam nadzieję, że wypieki na mojej twarzy będą mniej widoczne w tej pozycji. Jak się domyśliłam na marne, gdy po pomieszczeniu rozniósł się jego gardłowy śmiech.
Kątem oka zauważyłam jak zabiera się za czyszczenie blatu. Gdy jego część była już czysta, poklepał  wskazane miejsce, pokazując w ten sposób bym na nim usiadła. Wahałam się przez chwilę, co oczywiście zauważył.
- To, że nie pozwoliłem ci mi pomóc, nie znaczy, że nie potrzebuję towarzystwa. - rzucił mi jeden z tych swoich pięknych uśmiechów. W moim brzuchu zagościło dziwne uczucie, gdy dotarło do mnie znaczenie jego słów.
Zagryzłam dolną wargę i ruszyłam w tamtym kierunku, posłusznie wykonując jego polecenie. Usiadłam na powierzchni tak, by mieć dobry widok na jego osobę. Uśmiechnął się pod nosem i ponownie zabrał się za sprzątanie. Zaczął nucić sobie cicho jakąś piosenkę zadowolony.
- Jak ci minęła noc? - spytał zadziornie. Wiedziałam, że znów do tego nawiąże.
- W porządku. - zaśmiałam się. - A tobie? - położyłam ręce pod uda, machając wesoło nogami.
- Lepiej niż kiedykolwiek. - odparł, nie mogąc powstrzymać małego uśmiechu. Moje serce gwałtownie przyspieszyło, gdy to usłyszałam. Postanowiłam skorzystać z tego, że ma taki dobry humor.
- Harry? - zaczęłam niepewnie.
- Hmm? - mruknął w odpowiedzi, gdy ścierał rozlane mleko. Mimowolnie parsknęłam śmiechem, co oczywiście nie uszło jego uwadze.
- Mogę cię o coś zapytać?- skinął głową na znak, że się zgadza. - Jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj. - uprzedziłam szybko.
- Spokojnie. Odpowiem. - zaśmiał się. Wzięłam głęboki wdech.
- Jak poznałeś się z Taylor? - zapytałam. Zmarszczył brwi, a na jego czole pojawiła się zmarszczka. Odłożył na bok ścierkę. Tak, Louis mówił mi, że to, że się spotykają, to nic nie znaczy. Jednak chciałabym to usłyszeć od Harrego. Podobno to tak na prawdę sprawka managerów. Jednak jakoś musieli ich sobie przedstawić. I wtedy wpadła mu w oko. 
- Taylor kiedyś w jednym z wywiadów została zapytana z kim umówiłaby się na randkę. - zaczął. -Powiedziała, że bardzo lubi One Direction i.. - urwał na moment, gdy zaczął wpatrywać się głęboko w moje oczy. - i zawsze miała do mnie słabość. - poczułam dziwne ukłucie w okolicach serca. Harry usilnie starał się utrzymać ze mną kontakt wzrokowy, przeszywając mnie spojrzeniem. Poruszyłam się nerwowo na miejscu i przeczyściłam gardło. Kątem oka zauważyłam jak w końcu przestał mnie obserwować. Wpatrywał się tępo w punkt przed sobą. - Media podchwyciły temat. Byliśmy na okładkach wszystkich brytyjskich gazet. Fani oszaleli.. - pokręcił głową na boki, zagryzając wargę. - Dzień później zostałem wezwany na konferencję. Dali mi jasno do zrozumienia na czym 'to' ma polegać.. Nie dali mi wyboru. Musiałem się zgodzić. - wzruszył ramionami. - Kontrakt ogranicza nam czasem własną wolę. - mówił patrząc na mnie tajemniczym wzrokiem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, w jak gównianej sytuacji się znajdują. Nie mogą zrobić nic bez wiedzy zarządu. - Gdy przekazali mi wszystkie informacje, do sali wkroczyła Taylor. Zgodnie stwierdziliśmy, że skoro już oboje w tym siedzimy, to może powinniśmy się trochę lepiej poznać. - co jej oczywiście było na rękę. -  Zaczęliśmy się umawiać.. Z czasem nie tylko, gdy nam kazano.. - z każdym jego słowem czułam się coraz gorzej. Jakby ktoś wbijał mi kolejne igły do serca. Z trudem przełknęłam formującą się gulę w moim gardle, gdy kontynuował. - Nigdy nie byliśmy i nie jesteśmy parą, a za nią uchodzimy. Po części nawet ona myśli, że może faktycznie łączy nas coś więcej, co zresztą sama zauważyłaś. - taa, nie ciężko było się domyślić, że to była jej zagrywka, by mi dopiec. Ale przecież czemu miałabym się tym przejmować? - Teraz to wszystko trochę ucichło. Nasi managerowie nie są już tak nakręceni jak na początku. Dają nam więcej luzu, i możemy sami decydować o ilości spotkań. - wzruszył ramionami. - Które teraz najchętniej ograniczyłbym do minimum.- ściszył głos, prawdopodobnie myśląc, że tego nie usłyszę. Podniósł głowę, przyłapując mnie jednocześnie na tym, że uważnie mu się przyglądałam.
- Nie wiem co powiedzieć. - powiedziałam cicho, kiwając głową na boki. - Myślałam, że wy.. to coś poważnego. - powiedziałam niepewnie. Milczał przez chwilę.
- Z czasem przyzwyczajam się do swojej sytuacji. Do tego, że na tym świecie nie ma czegoś takiego jak miłość. - wzruszył ramionami.
- Nie mów tak. - poprosiłam. To, że teraz sprawa ma się tak, jak wygląda, nie znaczy, że nie znajdzie swojej drugiej połówki.
- Nie ma grama prawdy w tych wszystkich ckliwych książkach, a filmy romantyczne mijają się daleko z rzeczywistością. Nie ma czegoś takiego jak miłość. To tylko wytwór wyobraźni, Hailey, zdaj sobie z tego sprawę.
- O nie, Harry. Nie wrzucaj wszystkich do jednego worka. - powiedziałam zirytowana.
- Ludzie są ze sobą z przyzwyczajenia, nie z miłości. Wiedzą, że przynajmniej nie będą samotni. A to jej właśnie boją się najbardziej - samotności. - pokiwałam przecząco głową.
- Co za brednie. Sam wczoraj mówiłeś, że byłeś prawdziwie zakochany. Jak więc mogłeś , skoro czegoś takiego nie ma? Nie ma tych uczuć według ciebie. - nasz ton głosu stawał się coraz bardziej zaciekły. A tak dobrze się dogadywaliśmy..
- Do cholery, miałem siedem lat! Nie do końca wiedziałem, co to wszystko znaczy! W takim razie źle się wyraziłem! Lubiłem ją tylko bardziej niż resztę! Poza tym, skąd wiesz, że akurat wtedy nie wykorzystałem tej jednej okazji na kłamstwo?! - racja. Tego nie wzięłam pod uwagę.
- Więc skoro nigdy nie przeżyłeś czegoś takiego, to nie mów że miłość nie istnieje. Może po prostu jej jeszcze nie znalazłeś! - syknęłam w jego stronę.
- A ty? Przeżyłaś ją? - zakpił. - Z Davidem, który posuwał dziwki na prawo i lewo, gdy nie patrzyłaś? To jest ta twoja prawdziwa miłość? - zaśmiał się bez wesołości. Zamarłam. Nie potrafiłam wydusić z siebie nawet słowa. Nie powinien był tego mówić. 
Słyszałam jak z oddali dociera do moich uszu odgłos otwieranych drzwi. Chłopcy już wrócili.
Nie potrafiłam ruszyć się choćby o milimetr. Stałam w miejscu sparaliżowana jego słowami.
- Widzę, że szybko uporaliście się z tym wszystkim! W nagrodę przynieśliśmy wam coś na wynos! Musiałem powstrzymywać się całą drogę, by ostatecznie donieść wam to w całości. - Niall wkroczył jako pierwszy z trzymaną siatką na wysokości oczu. Zanim po kolei wkroczył Louis, Zayn i Liam. Od razu zauważyli, że coś jest nie tak. Nie wiem, jaką minę miał Harry. W tamtej chwili najmniej mnie to obchodziło. Nie chciałam na niego patrzeć.
- Jak wielkim błędem, było zostawienie was samych? - Liam odezwał się spanikowany. Nastała niezręczna cisza. Napięcie panujące w pomieszczeniu było niemal widoczne gołym okiem.
- Jedynym błędem, który ktoś tu popełnił jest to, że tu jestem. - odparłam, starając się z całych sił, by mój głos nie zadrżał. - I śmiało Niall, możesz zjeść to za mnie. - skinęłam głową na jedzenie, które trzymał dla mnie. - Straciłam apetyt. - dodałam nieco ciszej. Wyszłam z pomieszczenia, zostawiając ich zdezorientowanych za sobą.
Na prawdę zaczynam żałować, że zgodziłam się tu przyjechać.


*Louis*
Hailey wyszła. Jako jedyny widziałem jak w kącikach jej oczu formują się łzy.
Harry siedział pochylony nad kuchenną wysepką. Bawił się pomarańczą, obracając ją w dłoniach. Wpatrywał się w nią pustym wzrokiem, nie przejmując się naszą obecnością.
- Z wami jest gorzej niż z dziećmi! Na pięć minut nie można was zostawić samych! - krzyczał Liam, nie ukrywając swojego poddenerwowania. - Co tym razem?! - spytał Harrego. Nic. Zignorował go. Zacisnąłem usta w wąską linię.
- Zostawcie nas samych. - powiedziałem do chłopaków, nie spuszczając wzroku z Stylesa. Zayn zaczął protestować. - Proszę, zostawcie nas samych. - powtórzyłem błagalnym głosem. Po chwili usłyszałem, jak kierują się na górę.
Przysunęłam krzesło na przeciw Harrego, kładąc ręce na blacie. Nie odzywałem się przez dłuższą chwilę, czekając, aż to on zacznie mówić. Nie musiałem długo czekać.
- Jestem takim kretynem. - jęknął w swoje dłonie, gdy przecierał twarz. Postanowiłem mu nie przerywać.
Z westchnięciem zaczął opowiadać całą sytuację. Gdy skończył, miałem wrażenie, że się przesłyszałem. Nie mógł tego zrobić.
- Czyś ty oszalał do reszty?! - powiedziałem płaczliwym głosem, bijąc głową w blat stołu. - Dziwisz się, że wolałaby, by jej tu nie było? Bo ja nie. - przytrzymałem rękami głowę na skroniach, błądząc wzrokiem po ścianach. Na jego twarzy pojawiło się zmartwienie. - Cholera jasna, jak mogłeś to powiedzieć?! - powiedziałem niedowierzająco. Miał nieobecny wzrok. Wpatrywał się tępo przed siebie, a mi zdawało się, jakby to, co do niego mówię, wcale do niego nie docierało.
- Przesadziłem? - odezwał się w końcu, nadal nie zwracając uwagi na otaczający go świat. Był pochłonięty swoimi myślami. Dopiero za chwilę przeniósł na mnie swoje zielone oczy, w których teraz nie było nic. Żadnej emocji, która wskazywałaby na to, jak się czuje.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, gdy gwałtownie wstał z miejsca, prawie przewracając przy tym krzesło. - ..przesadziłem. - przytaknął sam, nie czekając na moją opinie, która oczywiście teraz była taka sama.
Chodził po pomieszczeniu tam i z powrotem z zaplecionymi dłońmi na karku. Zamknął powieki, oddychając przy tym nierównomiernie.
- Wszystko spieprzyłem. - powiedział do siebie. - Wszystko. - dodał, ściszając głos. Odchyliłem się na krześle w tył, przypatrując się mu w skupieniu. Jeszcze nigdy nie widziałem, by przejmował się tak bardzo tym, że powiedział coś nieodpowiedniego.
- Zależy ci na niej. - splotłem dłonie przed sobą. Posłał mi szydercze spojrzenie. Tak jak się spodziewałem.
- Chyba zapomniałeś.. - zaczął śmiejąc mi się prosto w twarz. Nie tą drogą, Harry. Zbyt dobrze cię znam.
- Nie, nie zapomniałem. - zaprzeczyłem, nie dając mu dokończyć. Nie chcę o tym znowu nawet myśleć, a co dopiero słuchać. - Ale za bardzo się przejmujesz, by nic dla ciebie nie znaczyła, sam przyznaj. - powiedziałem wyzywająco w jego stronę. Ani drgnął. - Przecież oboje wiemy, że dałeś sobie z tamtym spokój. - odparłem, by się upewnić. - Prawda? - uniosłem w górę brwi.
- Nie wracaj do tego. - powiedział przez zaciśnięte zęby. Jego postawa była sprzeczna. Jak on cały. Harry był chodzącą sprzecznością. Zmieniał swój nastrój w przeciągu sekundy. Na prawdę ciężko było za nim nadążyć.
- Ja mam do tego nie wracać?! Ja? - parsknąłem śmiechem ostentacyjnie. - To ty ciągle o tym przypominasz. - zauważyłem. - Sam widzisz, że zaczynasz się angażować. Wypieranie się, że jest dla ciebie obojętna nic tu nie da. Prędzej czy później sam do tego dojdziesz. Oby tylko nie za późno. - ostrzegłem go, gdy wpatrywał się przed siebie z kamienną twarzą.
I gdy on milczał- ja zastanawiałem się, gdzie się podziała dawna wersja tamtego Harrego.
Harrego, który nigdy nie obraził dziewczyny w żaden sposób.
Harrego, który nie ukrywał przede mną emocji.
Harrego, który nie zachowywał się jak skończony idiota.
Gdzie się podział mój dawny przyjaciel? 


*Hailey*
Siedziałam na łóżku z moim rysownikiem w ręku. Zawsze po niego sięgałam gdy miałam natłok myśli. W ten sposób odreagowywałam emocje. Choć głównie wtedy też, w mojej głowie rodzi się najwięcej pomysłów.
Gdy kończyłam jeden z projektów, który miał wylądować na dnie szafy jak pozostałe, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Louis, jeżeli przyszedłeś go tłumaczyć, to sobie daruj! - powiedziałam głośno, nie patrząc w tamtym kierunku.
- Nie zamierzam. - odparła osoba po drugiej stronie pomieszczenia. Zayn. - Mogę? - spytał niepewnie. Skinęłam głową i wróciłam do poprzedniej czynności. Po chwili poczułam jak materac się ugina pod jego ciężarem, gdy usiadł tuż obok mnie. Zrobiłam ostatnie poprawki w zeszycie, po czym chciałam go zamknąć, lecz jego ręka mi to skutecznie uniemożliwiła. - Nadal rysujesz. - zauważył, a następnie zabrał mi przedmiot. Nie protestowałam. Był jedyną osobą, która mogła je oglądać (oprócz mamy, która obserwowała moje postępy).
Przekartkował kilka stron, a na jego twarzy pojawiło się zdumienie.
- Są na prawdę świetne. - powiedział przenosząc co chwilę wzrok ze mnie na wypełnione kartki papieru. Zachichotałam.
- Przecież i tak się nie znasz. - odparłam wyrywając mu z rąk przedmiot. Popatrzył na mnie z udawanym oburzeniem.
- Chyba nie wiesz o kim mówisz. - prychnął, poprawiając kosmyk swoich włosów, na co zaśmiałam się cicho. Rzucił mi usatysfakcjonowany uśmiech, gdy udało mu się mnie rozśmieszyć. - Może się przejdziemy? - spytał po chwili. Popatrzyłam na pogodę za oknem. Był październik, a mimo to wydawało się, że wcale nie jest tak zimno. Promienie słoneczne przebijały się gdzieniegdzie przez gęste chmury.
- Jasne. - powiedziałam z entuzjazmem, chcąc się wyrwać na chwilę z mieszkania. Miałam dość siedzenia w tym miejscu. Szczególnie po kłótni z Harrym. Nie chciałam się na niego natknąć.
- W takim razie czekam na dole. - mrugnął do mnie i wyszedł z pokoju, bym mogła się przygotować. Ubrałam brązowe rurki i szeroki, kremowy sweter, a następnie skierowałam się do wyjścia. Gdy schodziłam na dół po schodach, zauważyłam Harrego, który siedział na kanapie, wpatrując się w swój telefon. Na moje nieszczęście podniósł wzrok znad urządzenia, zauważając mnie. Patrzył na mnie pustym wzrokiem, nie ruszając się choćby o milimetr. Odwróciłam wzrok, zaciskając usta w wąską linię, gdy przechodziłam obok niego. Oczywiście, że musiałam go spotkać. To po prostu moje szczęście.
- Gotowa? - spytał Zayn, wychodząc zza ściany.
- Prawie. - odparłam, wciągając na nogę drugiego buta. Ściągnęłam z wieszaka kurtkę, na wszelki wypadek, gdyby zrobiło się zimno. Skinęłam głową do brata, dając mu znak, że możemy już iść.
- Wychodzimy! - krzyknął powiadamiając pozostałych. i otworzył drzwi przepuszczając mnie pierwszą. Uśmiechnęłam się do niego, wciskając dłonie w kieszenie materiału.
Wiem, co było głównym powodem jego propozycji. I wiem też, że nie da mi spokoju, póki się nie dowie wszystkiego. Ale ja też mam mu co nieco do powiedzenia. Czeka nas długa rozmowa. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest tak bardzo krótki - tak, wiem.
Długo nic nie dodawałam - tak, to też wiem.
Jest beznadziejny - to już w ogóle jestem tego świadoma.
Źle pod każdym względem. Nie będę się usprawiedliwiać. Zawalam i tyle. Nie spodziewam się od was niczego. Rozumiem, jeśli wszyscy odeszliście. Rozumiem, jeśli nikt z Was tego nawet nie skomentuje, bo sama nie potrafię określić, jak bardzo jest beznadziejnym, jednak.. chciałabym wiedzieć ile z Was jeszcze czeka na kolejne rozdziały. Dlatego prosiłabym o pozostawienie w komentarzu hasła: 'Nie odeszłam'. Po prostu o to proszę, bo tak jak mówię - nie mogę od Was tego wymagać, gdy sama nie daję rady.
Myślałam nad zawieszeniem na jakiś czas, aczkolwiek strasznie mi szkoda to zrobić, bo mam pomysł na tą historię.. Sama już nie wiem.
Ps.1. Pamiętajcie, że będę się starać doprowadzić tego bloga do końca (prędzej czy później).
Ps.2. Jak pewnie zauważyliście mamy nową okładkę na wattpadzie! (wygląd bloga jednak pozostaje ten sam).
Ps.3. A za Harrego przepraszam :x Obiecuję, że poprawi się w następnym rozdziale (który będzie, kiedy po prostu będzie). :) x

6 komentarzy:

  1. Nie odeszłam <3
    Rozdział jest cudowny i nie przejmuj się tym, że został dodany ciut późno :* na rozdziały tego bloga można czekać miesiącami <3
    A co do samego rozdziału to dwa słowa: cudowny (już mówiłam <3), zaskakujący (szczególnie zachowanie w nim Harry'ego :o)
    Pozdrawiam :*
    @Insaneserval

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie odeszłam i nie mam takiego zamiaru nigdy! Uwielbiam to ff i umrę, jeśli nie dowiem się co z nimi będzie dalej. Harry jest taki słodki, widać, że zależy mu na Hailey i na swój sposób się stara, a relacje między nimi to życie, przysięgam. Kocham Cię, i powodzenia w dalszym pisaniu, żebyś znalazła trochę wolnego czasu, bo masz talent! <3 I wiedz, że ktoś tutaj ciągle czeka na dalszy rozwój :) Magda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie odeszłam! Uwielbiam twojego bloga! Rzeczywiście krotki rodzIal, ale bardzo fajny. Harry dupek. Nowa okłada jest mega. Mistrzostwo jesli chodzi o przepraszanie za Harrgo. Czekam na wiecej nie zawieszaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie odeszłam xx a rozdział jest świetny! Jeszcze perspektywa Lou... ^^ B O S K A
    Btw kocham to ff <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie odeszłam... Nie mogłabym to opowiadanie jest zbyt dobre aby to zrobić :3 cały czas czekałam i nadal będę czekać aż coś dodasz :) a rozdział jest jak zwykle świetny tylko Ci się wydaje że zawaliłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział wywołuje skrajne emocje! Z poranka wywołał u mnie lawinę śmiechu a teraz prawie mi się chce płakać. Pytanie jak to zrobiłaś? :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy