czwartek, 29 października 2015

Rozdział 18

Przeczytaj notkę pod rozdziałem!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szliśmy obok siebie w ciszy, pogrążając się w własnych myślach. Domyśliłam się, że Zayn układa sobie w głowię pytanie, jakie chciał mi zadać. Ja za to podziwiałam piękno tegorocznej jesieni, kopiąc niedbale co jakiś czas stertę liści, która nawinęła mi się pod nogi. Uwielbiałam to robić.
W jednej dłoni trzymałam już nieco ostygłą kawę, którą wzięliśmy na wynos w pobliskiej kawiarni. Gdy w końcu doszliśmy do parku, skierowaliśmy się do ławki, która jako jedna z nielicznych nie była zajęta. Widocznie inni ludzie również postanowili skorzystać z ostatnich ciepłych dni tego roku. Oboje usiedliśmy, wpatrując się w dwójkę dzieci, która prawdopodobnie spotkała się po raz pierwszy. Patrząc na około sześcioletniego chłopczyka, który kokietował swoją młodszą towarzyszkę, nie mogłam się nie uśmiechnąć. Sama poczułam się tak beztrosko. Zresztą.. dzieci zawsze tak na mnie działały. Uwielbiam się nimi zajmować. Zapominam wtedy o wszystkich problemach. Ich logika kompletnie różni się od osób starszych. Takie dzieciaki mówią o swoich uczuciach otwarcie, nie wstydzą się ich. Możesz mieć pewność, że cię nie zranią, a nawet jeśli powiedzą coś nieodpowiedniego, od razu tego żałują i starają się znaleźć sposób, by to naprawić. W przeciwieństwie do dorosłych..
Zayn rozciągnął się, opierając łokciami o tył ławki. Westchnął z uśmiechem, przymykając oczy, gdy promienie słoneczne padały na jego twarz.
- Prawda, że pięknie? - powiedział zachwycony, uchylając leniwie powieki.
- Racja - pokiwałam głową, unosząc kubek do ust, by upić z niego łyk napoju. Zafascynowana wpatrywałam się w obraz przede mną. Jednak cały czas moją uwagę pochłaniały te dwie młode istotki, co zresztą nie uszło i jego uwadze. - Czasami chciałabym cofnąć się do tamtych czasów. - powiedziałam, gdy także nie spuszczał z nich wzroku. Przytaknął głową, zgadzając się. Obserwowałam jak na jego twarz powoli wpływa uśmiech.
- Pamiętasz jak zamknęliśmy się na strychu, bo mama znowu chciała wpychać w nas szpinak? - zapytał. W jego oczach widziałam radosne iskierki.
- Tak, pamiętam. - przytaknęłam ze śmiechem. - Zabrałeś wtedy wszystkie zapasy słodyczy jakie były w domu, żebyśmy 'nie umarli z głodu'. - zakreśliłam cudzysłów w powietrzu, przypominając mu jego słowa. W odpowiedzi usłyszałam gardłowy śmiech. Tak, to było jedno z naszych ulubionych wspomnień.
- Z perspektywy czasu wydaje się to śmieszne, ale dopiero teraz widzę, że już wtedy nie miałem za dużo w głowie - zaśmiał się, pochylając do przodu tak, że położył łokcie na swoich kolanach.
Szukali nas wtedy wszyscy sąsiedzi. Zawiadomili nawet policję, jednak niedługo po tym wyszliśmy z kryjówki. Nie wiedzieliśmy o co im tak właściwie chodzi.. Dlaczego wszyscy tak panikują.
- To ty ściągałeś mnie zawsze na złą drogę! - oburzyłam się, uderzając go w ramię. Popatrzył na mnie z politowaniem, rozmasowując miejsce, gdzie moja dłoń zetknęła się z jego skórą.
- Już nie udawaj takiej grzecznej. Oboje wiemy, że nigdy nią nie byłaś. - rzucił znaczące spojrzenie. Wywróciłam oczami na jego komentarz.  Jednak w głębi duszy zgadzałam się z nim w stu procentach. Ale przecież mu tego nie powiem..
Znów poczułam między nami tę silną więź. Śmialiśmy się i dokuczaliśmy sobie jak dawniej. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mi tego brakowało. Jednak wiedziałam, że czeka nas też ta poważniejsza część rozmowy.
- Domyślam się, że nie bez powodu mnie tu zabrałeś. - zeszłam do sedna sprawy, gdy opanowaliśmy nieco nasz śmiech. Zayn skinął głową,
- Tak.. Nie chciałem, żeby ktoś nam przeszkodził. - spoważniał. Bawił się nerwowo palcami, zagryzając nerwowo wargę. Nie patrzył na mnie.
Wsunęłam złożone dłonie między uda, próbując rozgrzać nieco zmarznięte już ręce.
- Co się stało między tobą a Harrym? - spytał, przenosząc w końcu na mnie swój wzrok. Zacisnęłam usta w wąską linię, wstrzymując oddech. Przekręciłam głowę na bok, nie mogąc popatrzeć mu w oczy. Nie teraz. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć. - dodał łagodnie, odwracając się całym ciałem w moją stronę. Milczałam. - Jestem pewien, że to da się..
- Odpuść. - gwałtownie mu przerwałam, wracając do niego wzrokiem. Widziałam w jego oczach smutek. Doskonale rozumiem, że chciałby się dowiedzieć o co chodzi, ale nie mogę. Nie mogę mu powiedzieć. - To sprawa między nami. Uszanuj to. - poprosiłam grzecznie. Westchnął, przecierając oczy ręką.
- Po prostu się martwię. - odpowiedział cicho.
- Wiem. - ścisnęłam jego rękę, by pokazać mu, że to rozumiem. Zawsze był taki opiekuńczy. Za to go kocham. Wziął głęboki wdech.
- Chcesz wrócić do domu? - spytał drżącym głosem. Otworzyłam usta, jednak nie dał mi dojść do głosu. - Zrozumiem, naprawdę. - tym razem to on przeniósł swoją rękę na wierzch. Widząc go w tym stanie zrozumiałam, że byłabym idiotką, gdybym zrezygnowała tylko z tego powodu, że nie dogaduję się z Harrym. Faktycznie się bał, że miałam ochotę to zrobić. Ale nie. Nie zamierzam uciekać. Będę unikać Harrego na tyle, na ile jest to możliwe. A potem zobaczymy.. To jedyne racjonalne wyjście póki co. 
- Nie, Zayn. Nigdzie się nie wybieram. - szepnęłam w jego stronę, gładząc lekko jego policzek opuszkami palców. - Teraz tu jest mój dom. Twoje życie to także i moje, a gdzie ty, tam i ja.. - z jego twarzy powoli zaczęło znikać zmartwienie, ustępując miejscu uldze. Przyciągnął mnie mocno do siebie, szczelnie obejmując.
Wtedy wiedziałam, że podjęłam słuszną decyzję. Jedyną i najlepszą.

*Niall*
Liam dostał telefon od zarządu, że mamy wszyscy zjawić się w biurze. Rzadko kiedy się zdarza, by wzywali nas bez powodu. Jednak bądź co bądź, na dniach wyruszamy w trasę, więc pewnie chodzi o jakieś związane z nią szczegóły.
Payno poprosił, byśmy poinformowali Harrego, a on w tym czasie zadzwoni do Zayna. Louis nie specjalnie przejął się tym co powiedział. Wręcz przeciwnie. Był zamyślony, przez co domyśliłem się, że pokłócił się z loczkiem. Jednak.. dlaczego mnie to nie dziwi?
Podczas gdy Liam rozmawiał już Malikiem, ja skierowałem się do odpowiedniego pokoju. Nie zapukałem gdyż nie miałem tego w zwyczaju. Ani ja, ani żaden z nas. Nie mieliśmy w końcu nic do ukrycia.
Gdy otworzyłem drzwi, zastałem leżącego Harrego na łóżku, z rękoma pod głową. Patrzył się w jeden punk na suficie, nie zwracając na mnie uwagi.
- Rusz się, Styles. Jedziemy do Modestu. - poinformowałem go stojąc w drzwiach. Nie zareagował. - Słyszysz co do ciebie mówię? - powiedziałem wchodząc głębiej. Dalej nic. Ani drgnął. - Do cholery! Nie będziemy na ciebie czekać. - ostrzegłem go. Dawno się tak nie zachowywał. Po chwili obrócił minimalnie głowę w moją stronę, wpatrując się pustym wzrokiem w moje oczy.
- Mam to gdzieś. - warknął, po czym wrócił do poprzedniej pozy. Zacisnąłem pięści, biorąc głęboki wdech. Nie dziwię się, że Louisowi się nie spieszyło, by tu przyjść. 
- Za dwie minuty widzę cię na dole. I nie obchodzi mnie, że masz z tym jakiś problem. Jesteśmy zespołem, i jakieś zasady chyba obowiązują. - syknąłem w jego stronę. - I pragnę ci przypomnieć, że ciebie także one dotyczą. - dodałem, gdy byłem już w połowie drogi. Trzasnąłem drzwiami, po czym zbiegłem na dół po schodach.
Harry żałuje tego co powiedział Hailey. Ślepy by to nawet dostrzegł. Jednak on jest zbyt dumny, by się do tego przyznać.
Nie mam pojęcia, co się między nimi wydarzyło, ale lepiej, by załatwili to dosyć szybko. A jeśli nie.. to ja im w tym pomogę. Tylko jeszcze nie wiem jak. Ale coś wymyślę. Muszę.

*Louis*
Spojrzałem w kierunku schodów, po których zbiegł zdenerwowany Niall. Harry pewnie jak zwykle jest obrażony na cały świat. Dlaczego mnie to nie dziwi?
Wiedziałem, że tak będzie, dlatego wolałem, by tym razem to on po niego poszedł. Jak bardzo słuszna była moja decyzja!
- Kretyn. - fuknął pod nosem, odnosząc się do naszego przyjaciela. Przekrzywiłem głowę na bok, zaciskając usta w wąską linię, po czym przytaknąłem, zgadzając się z nim. To cały Harry. Gdy mu na (kimś) czymś zależy, a nie jest po jego myśli - zawsze się tak zachowuje. Jednak dziś wyjątkowo przesadził.
Irlandczyk wsunął buty na nogi, a następnie szarpnął za kurtkę, by ściągnąć ją w ten sposób.
- Wyluzuj stary, nic na to nie poradzimy. - powiedziałem z westchnięciem, gdy do niego podszedłem, by poklepać go jedną ręką po plecach. Ściągnął razem brwi, poprawiając nieco kołnierz swojej skórzanej kurtki.
- Nie, Lou. Wiesz, że musimy coś z tym zrobić. - odpowiedział, wskazując na nas palcem. Pokręciłem głową na boki.
- Niall, daj spokój. Muszą to załatwić sami, uwierz mi. Teraz to już nie jest takie proste. - poinformowałem go zrezygnowany. Nie sądzę, by udało nam się coś z tym zrobić. Harry naprawdę powinien się nad sobą zastanowić. Wiem, że teraz żałuje, ale nie może zawsze zdawać sobie z tego sprawę po fakcie.
- No i dobra! Załatwią to sami. Tyle, że trzeba im trochę pomóc. - powiedział tajemniczo. Rzuciłem mu pytające spojrzenie. - Sam jeszcze nie wiem jak. Zobaczymy. - wzruszył ramionami.
- Gdyby choć trochę mu zależało na utrzymaniu dobrych relacji, byłby tu. Kłótnia nie zwalnia go z obowiązków. Dobrze wiesz, że zarząd tego nie akceptuje. - słusznie zauważyłem. Jak na zawołanie obok nas zjawił się Harry. Nawet nie słyszałem, kiedy zszedł. Oby tylko nie usłyszał zbyt wiele.
- Wiecie co? - podszedł do nas powoli, patrząc z wściekłością w oczach. - Zajmijcie się swoimi sprawami. - syknął, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami, nie czekając na nas. Ups, czyli jednak słyszał. 
- Cóż.. przynajmniej wiemy, że się tam pojawi. - Niall starał się znaleźć dobre strony tej sprawy. Tej beznadziejnej sprawy. - Myślisz o tym samym co ja? - spytał głupio, nie przejmując się słowami Harrego.
- Nie, bracie, nie wiem o czym myślisz. - odpowiedziałem mu, mimowolnie się uśmiechając.
- Myślę, że.. Ta sytuacja naprawdę potrzebuje naszej interwencji bez względu na tego frajera.- kiwa głową w miejsce, gdzie zniknął. Parskam śmiechem na jego dobór słów. Nawet w takiej chwili nie potrafi być poważny. Zresztą.. jak my wszyscy. I choćbym starał się przemówić mu do rozsądku, by się do tego nie mieszał, to wiem, że to nic nie da, bo jest zbyt zdeterminowany. Już się boję, co może wymyślić..

Gdy w końcu Liam do nas dotarł, zamknęliśmy nasz apartament i skierowaliśmy się do windy, zjeżdżając na parter. Rzuciłem powitalny uśmiech do Alissy, która właśnie miała swoją zmianę. Odpowiedziała mi tym samym, witając w ten sposób również Nialla i Liama. Przecisnęliśmy się przez tłum fanek, które jak zwykle czekały przed hotelem. Jak zwykle byłem pełen podziwu, że poświęcają swój czas, by nas zobaczyć. Często nawet nie mamy chwili, by z nimi porozmawiać. Tak jest też i teraz. Minęliśmy je, podpisując niektórym z nich autografy, w między czasie robiąc sobie jeszcze zdjęcia. Nie trwało to jednak zbyt długo, gdyż Mark - nasz główny ochroniarz, pospieszał nas. Przeprosiłem dziewczyny, że nie możemy z nimi zostać, po czym posłusznie wszedłem do samochodu za resztą. Na miejscu siedział już Harry. Wpatrywał się w fanów szalejących za oknem, którzy nie mogli go zobaczyć, gdyż przyciemniane szyby skutecznie to uniemożliwiały. Mimo to widzieli jak wchodził przed nami, dlatego też nie zabrakło okrzyków, w których między innymi wołali jego imię. Pierwszy raz widziałem, by nie zrobiło to na nim wrażenia. Siedział niewzruszony, podpierając głowę na łokciu.
Mój uśmiech powoli znikał, gdy obserwowałem w jakim jest stanie. Niall rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie, na co jedynie wzruszyłem ramionami. No bo co ja mogę? 
Droga minęła nam w ciszy. Wszyscy byliśmy pogrążeni swoimi myślami. Ja odtwarzałem w głowie słowa Irlandczyka. Widziałem, że on także uciążliwie się nad czymś zastanawiał. Ale jak niby mieliśmy im pomóc? Chyba naprawdę oszalałem, że rozważam jego propozycję.
Gdy dotarliśmy na miejsce, Harry jako pierwszy opuścił samochód. Wyszedł na podziemny parking, nie czekając na nas. Wywróciłem oczami na jego zachowanie. Dobrze, że nie ma tu paparazzi. Już widzę te wszystkie nagłówki w gazetach: "Harry Styles pokłócony z członkami zespołu? Czyżby zwiastowało to początek rozpadu 1D?". Taaa, z całą pewnością moglibyśmy się tego spodziewać.
Poszliśmy śladami zielonookiego, dochodząc do niego zanim przyjechała winda. Stanąłem obok niego ramię w ramię, patrząc nieco w górę. Zacisnął szczękę, widząc, że mu się przyglądam, lecz usilnie wpatrywał się w kontrolkę, która pokazywała, że drzwi zaraz powinny się rozsunąć. Odwróciłem głowę z dźwiękiem oznajmującym, że już nadjechała. Weszliśmy w czwórkę do środka, a Harry nacisnął przycisk z ostatnim piętrem. Gdy byliśmy na drugim, winda rozsunęła się, ukazując osobę, która także chciała wejść do środka. Tylko jej tu brakowało. Gorzej już chyba być nie może.
- Oooo, kochanie! - piskliwy głos dobiegł do moich uszu. Taylor. - Cóż za niespodzianka! Co tu robi ie? - zaszczebiotała, zawieszając mu się na ramię. Harry objął ją jedną ręką w pasie, gdy przylgnęła do niego całym ciałem. Dlaczego ja muszę to oglądać? Chyba mi niedobrze.
- Jakbyś nie wiedziała. - burknął pod nosem Niall, na co parsknąłem cicho. To oczywiste, że skoro zarząd wezwał ją, to i nas także. Po co więc robi z siebie kretynkę?
Harry rzucił wściekłe spojrzenie blondynowi, na co ten wzruszył ramionami. Czemu jej tak broni? Drzwi się zatrzasnęły, a my powoli ruszyliśmy w górę.
- W sumie to sam nie wiem, po co nas wezwali. - Harry wzruszył ramionami. Pokiwała głową, po czym przytuliła się do niego. Niall popatrzył na mnie znacząco, wskazując palcem na odruch wymiotny. Tak bracie, ja też.. Ja też.
Ku zaskoczeniu wszystkich Harry nagle wpił się zachłannie w jej usta, trzymając dłonie na jej biodrach. Swift zadowolona od razu oddała pocałunek, jednak widać było, że także się nie spodziewała. Wszyscy staliśmy z szeroko otwartymi oczami. Co on do jasnej cholery robi?! 
- Wysiadam. - powiedziałem bezgłośnie patrząc na chłopaków, naciskając przycisk. Wolę iść pieszo na ostatnie piętro, niż tkwić tu z nimi choćby chwilę dłużej. Mamy jeszcze trochę czasu, więc na pewno zdążę zanim zacznie się spotkanie. Z tego co zauważyłem, chłopaki także ustawili się za mną, by uciec stamtąd jak najprędzej.
Drzwi otworzyły się, a ja momentalnie pożałowałem, że postanowiłem wyjść. Hailey z Zaynem. Cholera jasna! 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Postanowiłam jednak podzielić akcję na dwa rozdziały, booo.. kocham trzymać Was w niepewności i (tak, Harry miał w tym rozdziale się poprawić, ale zmieniłam zdanie, zobaczycie w następnym haha) W drugiej części za to będzie się działo (dlatego warto zobaczyć, co przygotowałam na końcu! ^^).
Zostało ze mną 10 osób ( z ponad 30), gdy zliczyłam komentarze z wattpada i bloggera. Cóż.. cieszę się, że choć tyle :)
Nigdy nie robiłam tej zasady, zobaczymy jak się przyjmie, bo wydaje mi się, że jednak więcej osób tu zagląda:
15 komentarzy, a zastanowię się, czy rozdział będzie do końca tygodnia ♥ Powodzenia x



11 komentarzy:

  1. Świetny jak zwykle zresztą :) Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny <3 ~ @_Kasiec_

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam sobie czytam, myślę a ochrzanię cię, że taki krótki że za mało się działo i nagle końcówka. No szczęka opada! Komentarze ludzie dawać! Umrę jak nie poznam nast rozdzialu ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu kocham Cie jaj już chce 19 rozdział @OlaCuber

    OdpowiedzUsuń
  5. JA już chce ten rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś świetna , czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny ^^ @kunegunda99

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg. To nie będzie miłe. Jestem wściekła na Harry'ego i tym bardziej irytuje mnie Swift. Oby wszystko się naprawiło... :/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy