sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 13

Ważna notka pod rozdziałem!

-Tak mamo, będę na siebie uważać. Nie jestem dzieckiem.- jęczę zrezygnowana ściskając rodzicielkę na pożegnanie.
-Pogadamy jak będziesz miała swoje dzieci.- odpowiada pretensjonalnie, całując mnie w głowę. Po chwili wchodzi Zayn, zabierając już ostatnie torby do samochodu. Nie myślałam, że będzie tego aż tak dużo. No ale cóż.. W końcu to nie jest kilkudniowy wyjazd.
-Może nie będę ich miała? - mówię zaczepnie odsuwając się delikatnie.
-Ale Harry kocha dzieci.- burczy pod nosem Zayn. Patrzę na niego pytająco, ale on jedynie puszcza mi swój cwaniacki uśmiech.- Więc spokojnie mamo, zostaniesz jeszcze babcią.- rzucają sobie porozumiewawcze spojrzenia. Mam za złe mamie, że stoi po jego stronie.
-Oh, jasne..- zakładam ręce na piersi. - Zayn już szykuje całą gromadkę. Możesz być pewna, że będziesz miała kim się zajmować.- patrzę na niego znacząco. - Na początek wnuk, bo wiesz.. Leslie zawsze mówiła, że chciałaby najpierw chłopca.- mama parska śmiechem, kręcąc głową z rozbawieniem. Ja również nie mogę powstrzymać się od uśmiechu, widząc jak na policzki Zayna wkrada się rumieniec.
-Myślę mamo, że jednak nie będziesz miała tych wnuków. Rozmyśliłem się,- mówi speszony unikając kontaktu wzrokowego. Przybijam sobie mentalnie piątkę, gdyż wiedziałam, że dla niego to drażliwy temat, i nie chce o tym rozmawiać. Zawsze była kimś więcej, niż tylko znajomą, ale wstydzi się to okazać. Nigdy nie traktował jej wyłącznie jak przyjaciółkę swojej siostry.
Słyszę jak na podjazd podjeżdża samochód, a po chwili wychodzi z niego blondynka. O wilku mowa.
-Wszyscy gotowi?!- mówi klaszcząc w dłonie. Kiwam głową w odpowiedzi. Przenoszę wzrok na Zayna, nie dostrzegając już choćby cienia zmieszania na jego twarzy, przed wcześniejszą rozmową.
-Czy aby na pewno konieczny jest wywóz całej garderoby?- mówi tata, spoglądając na ostatnie dwie walizki, które wciąż jeszcze stały w przedpokoju. Razem z mamą ustalili, że spóźnią się trochę do pracy, by się z nami pożegnać. Oboje wiedzieli, że mój wyjazd z Zaynem jest najlepszym wyjściem, gdyż oni nie mają dla mnie czasu. Nie mam im tego za złe. Wiem, że chcą dla nas jak najlepiej. Jednak praca pochłania każdą ich wolną chwilę, mimo, że starają się jak mogą. W końcu mogliby teraz po prostu zostawić kartkę, że życzą nam miłego lotu, czy coś podobnego. \chcieli pokazać, że faktycznie to my liczymy się dla nich najbardziej.
-Mam wrażenie jakbym przenosił góry. Dosłownie.- jęczy podnosząc torby, po czym patrzy błagająco na ojca, by pomógł mu je zanieść. On jedynie rzuca mu kpiące spojrzenie.
-Chyba śnisz synu. Mój kręgosłup błagał o litość przez ostatnie pół godziny, gdy znosiłem je na dół.- mówi z wyrzutem patrząc na mnie. Wzruszam jedynie ramionami, robiąc niewinną minę.
-Oh, panie Malik, nie ma co się dziwić. Jak to mówią.: starość nie radość, młodość..-
-Nie kończ.- przerywa jej gestem ręki. Widzę, jak mama nie może powstrzymać uśmiechu, który za wszelką cenę chce wkraść się na jej twarz. Po chwili wybucha śmiechem, przez co dostaje karcące spojrzenie taty.
-Możemy jechać.- oznajmia, gdy odkłada bagaże na swoje miejsce wzdychając z ulgą. Ściskam jeszcze raz mamę, po czym wychodzę na zewnątrz. Razem z Laslie zajmujemy miejsca z tyłu. Gdy wyjeżdżamy z posesji, oglądam się po raz ostatni. Tu spędziłam całe moje życie. Upadki i wzloty. Każdą porażkę, każdy sukces. Teraz wszystko zostawiam za sobą. Tu zostawiam moją przyjaciółkę.
Wkraczam w nowy rozdział w moim życiu. I mam tego świadomość, że gdy wrócę tu za te kilka miesięcy, już nic może nie być takie samo. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Czy będzie to lepszy okres w moim życiu? Tak myślę. Mam przy sobie najwspanialszego brata na świecie. Może teraz w końcu będę w pełni szczęśliwa, mimo, że drugą połówkę mojego serca zostawiam tuta, gdyż Leslie nie wyjeżdża. Zostaje.

***
Oddajemy swoje bagaże na lotnisku. Tata odprowadza nas do bramek, po czym żegna się męskim uściskiem z Zaynem. Słyszę jego cichy ton, gdy wypowiada 'opiekuj się siostrą'. Odsuwają się od siebie, po czym brunet odchodzi kawałek z Leslie, by porozmawiać na osobności. Widzę smutek w jego oczach. Jej zresztą też jest przykro, że to wszystko musiało się tak potoczyć. Namawialiśmy ją oboje, by jednak zmieniła zdanie, ale uparła się. Powiedziała, że zdania nie zmieni. Zayn zapewnił ją, że jeśli chodzi o niego i resztę zespołu, to nie będą mieli nic przeciwko temu. Stwierdziła, że to kompletnie nie o to chodzi, ale ja dobrze wiedziałam, że jednak po części było to prawdą. Nie chciała wyjeżdżać na tak długo, co oczywiście całkowicie rozumiałam. Myślałam jednak, że spędzimy ten czas razem, lecz nie wszystko okazało się tak, jak bym chciała.
-Pilnuj go tam. Bóg jeden wie, co mu może odstrzelić do głowy.-mówi wskazując na bruneta przed nami, który w tym momencie obejmował blondynkę.- Wolałbym, żeby mimo wszystko nie był podobny do mnie w niektórych kwestiach.- kręci głową z rozbawieniem. Mama twierdzi, że Zayn jest całkowitą jego podobizną. Oboje, gdy wspominają swoje lata młodości, zawsze historia kończy się jakimś mandatem, zakazem wychodzenia z domu, bądź w najgorszym wypadku wizytą na komisariacie. Nasi dziadkowie wiele z nimi przeszli. Babcia do dziś robi wyrzuty ojcu, że byli tak lekkomyślni, lecz i tak ostatecznie chichota pod nosem, myśląc, że nikt tego nie zauważa.
-Będę tato, na pewno.- zapewniam, wtulając się w niego. Stoimy tak chwilę, póki nie przerywa nam głos stewardessy proszącej o przybycie pasażerów na swoje miejsca.
-Leć już, bo się spóźnisz.- odsuwa się ode mnie delikatnie.- I pamiętaj, że oboje z mamą jesteśmy z was bardzo dumni!- woła za mną, gdy odchodzę już kawałek
-Wiem tato!- krzyczę w odpowiedzi, odwracając się przez ramię. Macha mi radośnie, po czym znika w tłumie. Ostatnie co widzę, to jak wskazuje drogę powrotną Scott, gdyż ta jak zwykle straciła orientację w terenie.
Biorę głęboki wdech, wchodząc na pierwszy schodek do samolotu. Czas zacząć nowy etap. Bez Leslie. Bez rodziców. Lecz z jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Robię to tylko dla niego. Tak mi się przynajmniej wydaje. 

***
Z moich ust wydostaje się ciche westchnienie, gdy tylko przekraczam próg mieszkania chłopców. Spodziewałam się, że na pewno będzie wspaniałe, ale to co widzę, przekracza wszelkie wizje.. Ogromny apartament, urządzony w nowoczesnym stylu. Białe ściany idealnie komponujące się z ciemną podłogą. Wszystko razem stworzone w piękną całość.
-Robi wrażenie, to prawda.- mówi Zayn patrząc na mnie z rozbawieniem. Ciągnie nasze walizki w głąb pomieszczenia, a ja idę za nim posłusznie, nie dotykając niczego, gdyż boje się, że cokolwiek zepsuję. Brunet opada na wielką kanapę, rujnując ułożone poduszki. Czuję jak wbija we mnie swój wzrok, lecz nie zwracam na to uwagi i nadal rozglądam się po pomieszczeniu. Robię powoli obrót wokół własnej osi. Przede mną dostrzegam szklaną ścianę, z której można podziwiać centrum miasta.
-Szybko się mnie nie pozbędziesz.- wpatruję się jak zaczarowana w piękny widok za oknem.
-Nie mam zamiaru.- odpowiada szcześliwy.- siadam obok niego, rozkładając się wygodnie. Opieram rękę na oparciu kanapy, patrząc mu prosto w oczy.
-To mieszkanie jest większe niż nasz dom.-mówię niedowierzająco. A nasz w końcu wcale nie jest taki mały. Urządzony raczej przytulnie, z ciepłą atmosferą, zaprojektowany przez naszą mamę. Jest architektem wnętrz. Jestem pewna, że byłaby zachwycona tym apartamentowcem, równie bardzo jak ja. Często doradzałam jej w różnych kwestiach. Mamy podobne gusta.-..na pewno się zgubię.- jęczę, przekręcając oczami.
-Spokojnie, tylko wydaje się takie duże. Tak naprawdę, wcale takie nie jest.- parska śmiechem, podnosząc się mozolnie z miejsca. Rzucam mu wymowne spojrzenie.- No dobra, może i jest.- śmieje się, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Kiwam głową, odpowiadając mu tym samym.- Jesteś głodna?- pyta kierując się do kuchni, która znajduje się tuż obok salonu.
-Bardzo!- krzyczę, by mnie usłyszał. Wychyla głowę zza szklanej szyby, która oddziela pomieszczenia.
-Pizza?- patrzy na mnie porozumiewawczo.
-Pizza.- potwierdzam, wyrzucając ręce w górę. Zabiera ze sobą telefon, po czym szuka odpowiedniego numeru.
-Um, Zayn?-zaczynam niepewnie. Chciałabym się przebrać. Pokażesz mi gdzie mam iść?- pytam łapiąc za swoją torbę podręczną.
-Poczekaj chwilę, zaraz je wyniosę.- wskazuje gestem dłoni na bagaże, przyciskając urządzenie do ucha.
-Nie, poradzę sobie. Powiedz mi tylko który pokój.- oznajmiam, idąc w kierunku ogromnych schodów, do złudzenia przypominających te z bajkowych pałaców.
-Drugie drzwi po lewej.- puszcza mi oczko.- ..nie, nie, to nie do pana..-mówi odchodząc parę kroków rozmawiając z dostawcą.- chciałbym złożyć zamówienie..- słyszę jeszcze, nim odchodzę, po czym zabieram jedną walizkę w dłoń, a drugą torbę zarzucam sobie na ramię. Ciągnę je za sobą, przez co po mieszkaniu roznosi się charakterystyczny dźwięk. Gdy w końcu docieram na górę, oddycham ciężko zmęczona i udaje się w stronę pokoi. Przechodzę przez długi korytarz, odnajdując w końcu odpowiednie drzwi. Uchylam je lekko, patrząc niepewnie do środka. Otwieram szerzej oczy, widząc wnętrze. Mówiąc, że zapiera dech w piersiach, byłoby niedopowiedzeniem. Wchodzę do pomieszczenia i odstawiam rzeczy koło wejścia. Podchodzę do szklanej szyby, która także się tutaj znajduje, lecz od strony zachodniej, przez co pomieszczenie jest oświetlone promieniami  zachodzącego słońca, które powoli zaczyna chować się za horyzontem. Widok jest cudowny. Odwracam się w stronę wielkiego łóżka, które wielkością przypominały dwa małżeńskie łoża. Biorę rozbieg i skaczę na nie, niszcząc idealne posłanie. Podpieram ręce pod głowę, patrząc w sufit. Czuję jak mój uśmiech poszerza się coraz bardziej. Jest idealnie. Mam ochotę skakać z radości, lecz powstrzymuję się jedynie to stłumionego przez dłoń, okrzyku radości. Zwlekam się niechętnie z miejsca, by przebrać się w luźne dresy i jakiś podkoszulek. Biorę w dłoń jedne z tych, które kiedyś zabrałam Zaynowi. Nic nie poradzę, że uwielbiam je nosić. Gdy jestem już prawie gotowa, związuje jeszcze włosy w niechlujnego koka i wychodzę z pokoju. Gdy schodzę po schodach, słyszę jak Zayn kończy z kimś rozmowę, po czym odwraca się w moją stronę.
-Dzwonił Lou. Mówił, że będzie za jakieś dwie godziny. Jest już w drodze.
-A reszta?- pytam biorąc ze stolika kawę Zayna.
-Hej, to moje!- oburza się, na co macham lekceważąco ręką, upijając łyk.- Raczej wrócą dopiero w nocy.- odpowiada naburmuszony.
-Trzymaj. Sama sobie zrobię.- wywracam oczami, i podaję mu kubek. Rozlega się dzwonek do drzwi, dlatego Zayn idzie zapłacić za pizzę. Gdy wraca oboje usadawiamy się w jadalni.
-I jak? Znalazłaś swój pokój?- pyta, biorąc kęs do ust.
-Mhm.- odpowiadam, przeżuwając jedzenie.- Jest piękny.- mówię z zachwytem.
-Cieszę się.- jego oczy błyszczą z zadowolenia. Uśmiecham się pod nosem, widząc jak wielką sprawia mu to radość.
-Więęęęc..-przeciągam -..kiedy ruszamy w trasę?- pytam.
-Za trzy dni. Nasza ekipa musi dopiąć tu jeszcze parę spraw.
-Oh, niee.- jęczę niezadowolona.- Jak ja mam zostawić to cudo na górze.- wzdycham ciężko, przez co Zayn śmieje się już chyba po raz setny dzisiejszego dnia. To urocze.
-Będę ci rezerwował identyczne pokoje, jeżeli zechcesz.- mówi, odkładając swój kawałek na talerz, przepijając go colą. Tak, Proszę Państwa, żywienie pierwsza klasa!
-Nie chcę, żebyś wydawał na mnie tyle pieniędzy.- upominam go, gdyż jestem w stanie sobie wyobrazić, ile kosztuje jeden nocleg. Stać mnie, bym sama za siebie płaciła.
-Wyjaśnijmy sobie coś.- pochyla się nad stołem, łapiąc mnie za rękę.- To ja cię tu zabrałem, więc to ja za wszystko płacę. Na moim koncie są miliony, co innego mam robić, niż rozpieszczać moją jedyną, młodszą siostrę?- mówi, a w jego oczach widzę troskę.
-Zaynie.. Potrafię się utrzymać..- zaczynam, lecz gwałtownie mi przerywa
-Jesteśmy rodzeństwem, Hailey. Będąc na moim miejscu zrobiłabyś to samo?- bardziej stwierdza niż pyta. Wzdycham zrezygnowana, wiedząc, że ma rację.- Poza tym wszelkie koszta hoteli pokrywa nasza wytwórnia. Mamy to kontrakcie. Więc koniec tematu.- tym razem mnie przekonuje, dlatego odpuszczam.
-Gdzie się podział mój mały mężczyzna..- kręcę głową z uśmiechem, podchodząc do niego. Oplata ręce wokół moich bioder, zamykając w szczelnym uścisku.
-Tak bardzo cię przepraszam, że nie było mnie, gdy mnie potrzebowałaś.- mówi w moje włosy. Odsuwam się od niego na tyle, by móc spojrzeć mu w oczy.
-Ale jesteś teraz.- unoszę dłoń, gładząc jego policzek kciukiem.
-I będę już zawsze.

***
Zayn leży na kanapie w salonie, szukając jakiegoś dobrego filmu. Ja natomiast postanowiam iść w tym czasie umyć talerze po naszej kolacji. Już prawie kończę, gdy nagle słyszę odgłos otwierania drzwi, kiedy ktoś przekręca klucz w zamku. Jak się domyślam- Louis.
-Przysięgam, że wolałbym iść na nogach do Doncaster, niż stać drugi raz w tym korku.- mówi donośnym głosem, zatrzaskując za sobą drzwi.- Malik, myjesz naczynia?- pyta niedowierzająco, gdy dochodzi do niego odgłos cieknącej wody.- Chyba zawołam sąsiadów, żeby to zobaczyli.- krzyczy z holu, a ja mogę sobie wyobrazić jak Zayn zwija się ze śmiechu. Zakręcam wodę, po czym wycieram ręce w ściereczkę.
-No siema, stary.- dochodzi do mnie jego rozbawiony ton, gdy najwidoczniej Lou właśnie wszedłdo pomieszczenia. Wychodzę zza szklanej ściany, rzucając bratu porozumiewawcze spojrzenie. Szatyn stoi do mnie plecami, więc wciąż nie zauważa, że tu jestem.
-Ty jesteś tu.. To kto tam?- jąka się, gestykulując żywo rękami.
-A jak myślisz?- pyta rozbawiony. Następuje chwila ciszy, gdy w końcu rozlega się jego donośny głos:
-Nie!- krzyczy oszołomiony, wzbudzając we mnie cichy chichot, lecz nie jest w stanie go usłyszeć.
-Tak.- Zayn kiwa twierdząco głową.
-Nie!- powtarza zatykając sobie usta dłonią.
-Tak..-brunet zaczyna się niecierpliwić.
-Nie wierzę! Ściągnąłeś tu specjalnie panią Arien, by umyła za ciebie naczynia?!- Zayn!- piszczy, a ja nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam coś zabawniejszego.- Nie może za nas sprzątać całymi dniami.- krzyczy ściszonym pretensjonalnie głosem, by jak sądzę, kobieta, którą ma na myśli, nie mogła go usłyszeć.
-Tommo.. jesteś idiotą.- mówi w końcu, kręcąc głową z niedowierzaniem.- To nie pani Arien, dobrze wiem, że ma wolne, więc po co miałbym ją o to prosić? Poczekałbym na Ciebie.- szatyn przystępuje z nogi na nogę grożąc mu palcem.
-W takim razie jak wytłumaczysz to..-wskazuje ręką na kuchnie, a dopiero za chwile się odwraca. Gdy mnie zauważa mruga kilka razy oczami, i wraca wzrokiem do Zayna. Widzę jak mój brat zagryza policzki od środka, by nie wybuchnąć śmiechem. Tommo ponownie odwraca się do mnie, wytrzeszczając oczy. Marszczy brwi, po czym opuszcza rękę. Na jego twarzy pojawia się nikła radość, gdy unosi brwi do góry zdezorientowany.
-Stary, czy ty też ją widzisz, czy te klaksony podczas drogi mi zaszkodziły?- rzuca mu nerwowy uśmiech. On na prawdę myśli, że mnie tu nie ma. Widocznie ta podróż faktycznie go zmęczyła.
-Spodziewałam się lepszego powitania.- burczę pod nosem, udając obrażoną. Gdy tylko wypowiadam te słowa, Louis ma już pewność, że nic mu się nie przywidziało, a ja naprawdę tu jestem. Zrywa się z miejsca, i podbiega do mnie w kilku krokach, obejmując szczelnie ramionami. Nie pozostaję mu dłużna, i oplatam ręce wokół jego szyi. Doskonale rozumiem, że był w szoku. W końcu Zayn zapewniał ich, że zostaję w Bradford.
-Nic z tego nie rozumiem.- wypala nieoczekiwanie, a ja słyszę w jego głosie, że jest szczęśliwy.
-Nie powiedziałeś mi, że planujecie wziąć mnie ze sobą w trasę, więc się doigrałeś.- rzucam pouczająco. Tomlinson przenosi wzrok na Zayna, który stoi z założonymi rękoma, wpatrując się w nas jak w obrazek, lecz pod jego wymownym spojrzeniem, wyrzuca je ku górze w obronnym geście.
-Jesteście niemożliwi.- kręci głową z niedowierzaniem. Odchodzę od niego, po czym siadam obok bruneta.
-Gratuluję Pani Malik, wszystko poszło zgodnie z planem- mówi Zayn, przybijając mi piątkę.
-Oh, proszę pana.. Niech pan nie będzie taki skromny. To również pańska zasługa- mówię równie oficjalnym tonem, lecz gdy widzę minę Louisa, momentalnie wybucham śmiechem.
Opada na miejsce obok nas, patrząc na mnie ukradkiem co jakiś czas uśmiechając się pod nosem.
-Co?- pytam rozbawiona, przyciskając poduszkę do piersi.
-Nie, nic, nic.- zaprzecza głową, walcząc z uśmiechem.
-No mów!- rzucam w niego poduszką, lecz łapie ją w odpowiednim momencie, po czym kładzie sobie pod głowę. Patrzy na mnie przez dłuższy czas, po czym w końcu decyduje się powiedzieć.
-Cieszę się, że jesteś.- czuję ciepło na sercu, gdy dochodzi do mnie znaczenie jego słów.
-Ja też, Louis.. Ja też.

***
Przebudzam się, gdyż wydaje mi się, że coś trzeszczy w pokoju. Nasłuchuję uważnie, lecz gdy stwierdzam, że musiało mi się po prostu coś przyśnić, zamykam ponownie oczy.. Po chwili jednak znowu słyszę jakiś odgłos, na pewno nie spowodowany moją osobą. Zrywam się z łóżka jak najciszej potrafię, po czym podbiegam do włącznika prądu. Zapalam światło, a to co widzę, przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Sama nie wiem, dlaczego zaczynam krzyczeć. On- zdezorientowany tym co się dzieje, odskakuje gwałtownie w tył, przez co uderza głową w półkę. I ja- łapiąca się za serce z przyspieszonym tętnem.
-Co ty tu robisz?- pytam z wyrzutem, wciąż przestraszona.
-Eee mieszkam?- pyta rozbawiony, lecz od razu tego żałuje, gdy czuje ból spowodowany uderzeniem.- To raczej ja powinienem spytać o to ciebie.- mówi rozmasowując tył głowy. Patrzy na mnie marszcząc brwi.
-Też mieszkam.- odpowiadam, przystępując z nogi na nogę. Gdy zdaję sobie sprawę, że mam na sobie zaledwie krótką koszulkę, obciągam ją w dół, przeklinając w duszy, że akurat dziś musiałam ją założyć. Harry lustruje mnie wzrokiem, przez co czuję jak moje policzki zaczynają się rumienić. Nie potrafię tego kontrolować. Fakt, że ma na sobie tylko bokserki, wcale nie pomaga.
-Przecież miałaś zostać w Bradford.- mówi, a ja od razu żałuję, że się zgodziłam tu przyjechać, gdy słyszę jego (jak mi się zdaje) pretensjonalny ton. Nie myślałam, że będzie mu przeszkadzać moja obecność. Wręcz przeciwnie. Myślałam, że się ucieszy.
-Może faktycznie powinnam.- rzucam, zakładając ręce na piersi. Odwracam głowę w bok, tylko po to, by na niego nie patrzeć.
-Chodziło mi bardziej o to, co robisz w moim pokoju?- pyta, posyłając mi jeden z swoich pięknych uśmiechów. Chyba nie myślisz, że to na mnie zadziała, Styles?
-W twoim co?- zaciekawiona przenoszę wzrok na jego twarz.
-W moim pokoju.- powtarza siadając na brzegu łóżka. Momentalnie jest mi głupio. Niemożliwe, że pomyliłam drzwi!
-Boże, przepraszam.. Zayn powiedział mi, gdzie mam iść, myślałam że to tu.- przecieram rękami twarz. Czuję się tak bardzo zażenowana, jak nigdy dotąd. Słyszę jego perlisty śmiech, dlatego podnoszę niepewnie wzrok, spoglądając mu w oczy.
-Nie ma sprawy.- puszcza mi oczko, po czym układa się na jednej ze stron łóżka.
-Um, Harry?- zaczynam niepewnie.
-Tak?- sili się na neutralny głos, lecz mam wrażenie, że robi to specjalnie, gdyż doskonale wie, o co mam zamiar go zapytać.
-W takim razie gdzie ja mam spać?- zaczynam bawić się palcami ze zdenerwowania.
-No nie wiem.- odpowiada parskając śmiechem. Rzucam mu wymowne spojrzenie, by przestał sobie żartować.- Możesz ze mną.- porusza zabawnie brwiami.
-Mowy nie ma.- robię dziwny gest ręką, pokazując, że nie przyjmuję tej opcji w ogóle do świadomości.
-Więc co zrobisz?- pyta z wyższością, zakładając ręce za głowę. Kładę dłonie na biodra, wpatrując się w widok za oknem. Ma rację. Gdzie pójdę, skoro nawet nie wiem, w którym pokoju jest Zayn? Wcale mi się nie uśmiecha zaglądać do każdego z pokoi, bo obudzę chłopców, którzy na pewno są wykończeni.- Daj spokój, tylko jedna noc.- patrzę na niego ukradkiem, walcząc sama ze sobą. Czy to dobry pomysł? Nie, na pewno nie jest dobry, ale nie ma żadnego innego.- Przecież cię nie zgwałcę- wywraca oczami.
-Tego nie byłabym taka pewna.- parskam ostentacyjnie. Wydaje mi się, że słyszę jak mówi 'wcale bym nie musiał' lecz gdy odwracam się do niego, rzucając podejrzliwe spojrzenie, utwierdzam się w przekonaniu, że wcale nic takie nie powiedział, gdyż wpatruje się we mnie pytającym wzrokiem. Ostatecznie gaszę światło, i idę w stronę wolnego miejsca. Nawet przez panującą ciemność mogę wyczuć, że na jego twarzy właśnie gości zadziorny uśmiech. Podnoszę kołdrę, po czym wślizguję się do środka, zachowując bezpieczną odległość.
-Mam nadzieję, że widzisz tą granicę.- mówię stanowczo, wiercąc się na łóżku.
-Jakoś nie bardzo.- odpowiada, przysuwając się bliżej mnie.
-Łapy przy sobie, Styles!- podnoszę gwałtownie ton, odpychając go rękami z powrotem na odpowiednią stronę.- Masz swoją przestrzeń, i niech tak zostanie.- dodaję, przez co chichota. Zamykam oczy, próbując zasnąć. Już prawie mi się udaje, gdy niespodziewanie słyszę jego głos blisko mnie. Zbyt blisko.
-Hailey?- szturcha mnie lekko w ramię.
-Połowa, Harry.- warczę przez zaciśnięte zęby.
-Jasne, jasne..- śmieje się cicho, przesuwając się odrobinę. Nie w swoją stronę.. W moją.
-Nie ta do cholery! Masz kłopoty z orientacją?- irytuję się, przez co coraz bardziej żałuję, że zgodziłam się z nim zostać.
-Seksualną nie.- mówi uwodzicielsko, a ja czuję jak jego ręką wędruje wzdłuż mojego uda. Kopię go w krocze, przez co momentalnie zaprzestaje swoich ruchów, a z jego ust wydobywa się ciche jęknięcie.
-Przesuń się!- krzyczę zirytowana, ignorując to, że zwija się z bólu.
-Dobra, już!- odwarkuje, po czym posłusznie wraca na miejsce.- Dobranoc, Hailey.- dodaje całkiem łagodnie.
-Dobranoc, Harry.- ziewam, zmęczona.
-Jeszcze jedno..- przerywa na chwilę.- I tak wiem, że byłaś tu, bo po prostu chciałaś ze mną spać.- czar sprzed chwili pryska, a po miłym Harrym nie ma już ani śladu.
-Boże, jesteś takim dupkiem, Harry.. Idź spać.- jęczę w poduszkę.
-Nie zaprzeczyłaś, więc coś jest na rzeczy!- mówi triumfująco.
-Zamknij się, bo obudzisz wszystkich.- upominam go.- I zaprzeczam.
-Już za późno!- wywracam oczami, i odwracam się do niego plecami, by w końcu mieć spokój.
-Zdecydowanie nie masz 20 lat, tylko 2.- mruczę bardziej do siebie, niż do niego.
-Właściwie to..-
-Ugh, nienawidzę cię. Daj mi spać.- mówię żałosnym tonem, jakbym miała się zaraz rozpłakać.
-Od nienawiści do miłości?- przytacza. Czuję jak kładzie rękę na moim biodrze, przez co szybko ją odtrącam.
-To chyba szło odwrotnie.- wywracam oczami.
-Więc mam rozumieć, że mnie kochasz?- pyta zbijając mnie z tropu.
-Chciałbyś.- prycham ostentacyjnie. Dziękuje w duchu, że nie może zobaczyć teraz mojej twarzy, lecz wydaje mi się, że doskonale wie jaką wzbudził we mnie reakcję. Odpowiada mi głucha cisza, więc stwierdzam, że chyba wreszcie odpuścił. Zamykam oczy, wtulając się w poduszkę.
-Nie mówię, że nie.- szepcze niespodziewanie w moje włosy i składa lekki pocałunek na mojej skroni. Czuję dziwne uczucie podekscytowania, które zbiera się w moim podbrzuszu. Tym razem to ja udaję, że śpię, gdyż nie potrafię zareagować na jego bliskość. Wszystkie mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa.
Harry zdecydowanie naruszył moją przestrzeń osobistą.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co ten Harry? :D
No i wreszcie zaczyna się dziać, kto się cieszy?! ♥
Chciałam tylko powiedzieć, że z każdym nowym rozdziałem pojawia się coraz mnie komentarzy (nie mam pojęcia dlaczego). Czytacie jeszcze w ogóle to ff? :c Proszę, zostawcie po sobie cokolwiek, bo jest mi bardzo przykro, że prawdopodobnie tylu was odeszło (na to przynajmniej wygląda).
Kolejny rozdział pojawi się szybciej, obiecuję! :D Do zobaczenia wkrótce ♥
Ps. Muszę się pochwalić, że przyszły już wyniki egzaminów gimnazjalnych i.. tak! Mam 10/10pkt z opowiadania, haha. Zdecydowanie pomogło mi pisanie tego bloga, a bez was bym go nie prowadziła, więc to tak jakby wasza zasługa! Dziękuje wam wszystkim razem, i każdemu z osobna za to że jesteście, i mam nadzieję, że zostaniecie do końca :) x

14 komentarzy:

  1. Super rozdział! Harry.... Po prostu genialne ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne !!
    A końcówka to już w ogóle :>
    Czekam na nexcik i gratuluję pełnej ilości punktów z opowiadania ! :3
    Życzę weny @1Dkc5SOS

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha wiedziałam że będziesz miała maksa z opowiadania xd Ten rozdział jest cudowny, najlepszy ever, wreszcie cos sie dzieje. Podziwiam Hailey, taki spokoj w 1 łożku z Harrym 😜. Uwielbiam sposób w jaki piszesz, a ludzie są durni skoro nie piszą Ci komentarzy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ajajajajajajajajja!! Uwielbiam to ff i i wgl wszystko co tu sie dzieje!! Na prawde juz nie moge sie doczekac nastepnego i mam szczera nadzieje ze serio bedzie szybciej ;*
    @luvmy_idols

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś niesamowita a ten rozdzial jest taki ndhdhhdvdhs ilysm :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja uwielbiam twoje ff ❤❤❤
    Czekam na kolejny rozdziały!!!
    I gratuluje wyniku :)
    @kunegunda99

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwwwwwwwwwwwwwwwwwww 😍 Kocham Kocham Kocham Cię za końcówkę szczególnie *o* cały rozdział wgl >>>>>>>>>>>> się rozpłynęłam. To jest takie aihshdoabsbps <3333
    Gratuluję wyniku! Wiadomo, że z takim talentem do pisania to będzie 10/10 <3
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam z niecierpliwością :*
    @Insaneserval

    OdpowiedzUsuń
  8. Bahxoabsuqjsbaldyu proszę dalej! Szczerzyłam się do telefonu jak nienormalna. Hah Jest na prawdę bosko. No i co dalej. Uhh <3
    Gratuluję takiego wyniku słońce x
    @Olcik98

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeej co to się dzieje :) Uwielbiam to fanfiction i nie mam zamiaru odchodzić stąd jakby coś ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeswietny jest ten rozdzial! Oby więcej takich ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju! T O J E S T, Z A J E B I S T E!

    OdpowiedzUsuń
  12. Z A J E B I S T E E E

    OdpowiedzUsuń
  13. Ehh i co ja mam napisać... Jak zawsze jest tak cholernie genialny. Ta całą sytuacja w pokoju Harry'ego >>>> @okaynonothing

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział świetny. Urocza scena w pokoju Harry'ego. Ciekawe co będzie dalej. Spóźnione gratulacje ode mnie!!! :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy