- Zamierzasz powiedzieć mi dokąd jedziemy? - decyduję się przełamać ciszę wypełniającą samochód Harry'ego.
To, że zgodziłam się spędzić z nim wieczór z całą pewnością nie było dobrym pomysłem i czuję, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Mimo to, siedzę tu i wpatruję się w uciekający moim oczom krajobraz za oknem. Część mnie chce wierzyć, że jestem tu tylko dlatego, bo chciałam w końcu wyświadczyć mu obiecaną przysługę, lecz wiem, że nie to nie do końca prawda. Czuję się podekscytowana mogąc spędzić z nim czas sam na sam, choć ciężko mi to przed sobą przyznać.
- Zobaczysz. - mówi, układając usta w tajemniczym uśmiechu. Mam ochotę przewrócić oczami, jednak postanawiam dać mu szansę. Może choć raz postara się nie zgrywać takiego dupka.
Sięgam ręką, by włączyć radio, lecz Harry w tym samym momencie robi to samo. Moje palce muskają skórę na jego dłoni, a przez moje ciało przechodzi dreszcz. Nie wiem czy Harry też poczuł to samo, ale momentalnie odsuwam rękę i odwracam się znowu w stronę okna. Kładę podbródek na otwartej dłoni, podpierając się łokciu. Czuję na sobie wzrok Harry'ego jednak nie odwracam się. W duchu modlę się byśmy jak najszybciej dojechali tam, dokąd zaplanował.
- Wygląda na to, że się zakochujemy..
Zamieram. Na moment nie wiem jak się łapie powietrze. Moja klatka piersiowa zdaje się dźwigać tony kilogramów, by móc złapać oddech. Przekręcam głowę w jego stronę, próbując zwalczyć wypieki na policzkach. Kiedy patrzę na jego twarz z zdezorientowaniem i zażenowaniem jednocześnie, zaczynam rozumieć.
- ..jestem zimny niczym podmuch wiatru,
więc weź mnie w swoje ramiona..
Śpiewa kolejne wersy piosenki Eda, a ja z trudem przełykam ślinę. Udaje, że skupia się na drodze, ale kątem oka zerka na mnie. Mam wrażenie, że dobrze wiedział jak to odbiorę. Jestem zła, że faktycznie pomyślałam, że może mień na myśli relacje między nami. Przecież jesteśmy tylko parą znajomych, może nawet przyjaciół.
- Pomyślałem, że dżentelmeni pewnie tak robią. - mówi ściszając ostatnie słowa piosenki. Marszczę brwi.
- Nie bardzo rozumiem o czym mówisz. - przyznaję zgodnie z prawdą. Delikatnie się uśmiecha.
- Kiedy graliśmy w 20 pytań powiedziałaś mi, że nie potrafię być dżentelmenem. Udowadniam ci, że się mylisz.
Sięgam pamięcią wstecz i przypominam sobie ten dzień. Kąciki moich ust niekontrolowanie unoszą się do góry. Próbuję to ukryć, bawiąc się małym bukiecikiem stokrotek, które mi podarował. Prowadzi samochód, więc jedynie zerka na moją reakcje, lecz wyraz jego twarzy zdradza, że jest zadowolony z mojej reakcji.
Podświadomość podsuwa mi myśl, że zaprosił mnie jedynie dlatego, by kolejny raz udowodnić mi swoje racje. Oczywiście, że taki jest jego plan. Będzie zgrywał miłego żeby pokazać, że się myliłam. Ale nie, nie pozwolę mu na to. Będę udawać, że nie zauważam tego, jaki stara się być uprzejmy.
Przetestuję więc jego cierpliwość.
- Jak długo jeszcze będziemy jechać? - opieram głowę o zagłówek i wpatruję się w przednią szybę obserwując drogę.
- Jesteś taka niecierpliwa, mówiłem.. - nie daję mu jednak dokończyć.
- Strasznie mi gorąco. - wzdycham. Kiedy na mnie spogląda czekam aż powie coś w stylu, że to dlatego, że tak na mnie działa, ale jego wzrok przez przypadek ląduje na moim dekolcie i widzę jak odbiera mu mowę. Lustruje moje ciało z lekko rozchylonymi ustami lecz kiedy dociera do niego co robi, szybko odwraca się z powrotem i układa usta w wąską linię.
- Otworzę okno. - burczy pod nosem, zaciskając jedną rękę mocniej na kierownicy.
W normalnym przypadku przeszkadzałoby mi to, że gapi w tak wymowny sposób, ale teraz nie mogłabym być bardziej szczęśliwa. Dał się wciągnąć w mój plan, zanim jeszcze zaczęłam go tak naprawdę realizować. Nie brałam pod uwagę takiej reakcji.
Gdy uchyla szyby po obu stronach, moje włosy rozwiewają się na wszystkie strony.
- Uh Harry, zniszczę sobie fryzurę.. - jęczę wygładzając włosy. Liczę, że Harry straci cierpliwość i na mnie nawrzeszczy, a wtedy każę się odwieźć do mieszkania. Jednak ponownie mnie zaskakuje, co wcale mnie nie cieszy.
- Nie ma sprawy. Włączę klimatyzację.
Mruczę ciche podziękowania na co kiwa głową. Rozgląda się we wszystkie strony, byleby na mnie nie spojrzeć.
Zastanawiam się o czym w tej chwili myśli. Mam wrażenie, że unika kontaktu wzrokowego, bo boi się, że mógłby powiedzieć coś, czego nie powinien. A ja właśnie nie zamierzam mu tego ułatwiać. W końcu złamie tą maskę i przestanie udawać miłego faceta, którym wcale nie jest. Odkąd go poznałam był kawałem drania i nic się nie zmieniło.
W końcu Harry zatrzymuje się przed poznanym mi ostatnio wieżowcem. Nie mam pojęcia po co mnie tu przywiózł. Nie wspominam miło tego miejsca i to nie tylko dlatego, że ośmieszyłam się przed zarządem. Zbyt dużo tu się stało. Poczynając od naszego pocałunku, po upokorzenie przed menadżerami chłopaków i przypadkowo podsłuchaną rozmowę Taylor z jakimś mężczyzną w toalecie.
Zaciskam ręce w pięści i w przypływie złości mam zamiar mu powiedzieć, by odwiózł mnie do domu, ale on zdążył już wysiąść z samochodu. W myślach powtarzam sobie, że nie mogę zrezygnować i muszę wytrzymać do końca wieczoru, co będzie naprawdę ciężkie.
Harry szybko okrąża pojazd, lecz w porę orientuję się jakie ma zamiary i sama otwieram sobie drzwi, zanim on zdąży to zrobić. Rzucam mu sztuczny uśmiech, a on kiwa głową w rozbawieniu. Patrzy mi głęboko w oczy, a ja już wiem, że rozgryzł mój plan, którego celem jest nie dopuścić do jego uprzejmości.
- Nie utrudniaj mi tego. - widzę jak jego oczy lekko błyszczą, kiedy mruży je zabawnie.
- Nie wiem o czym mówisz. - wzruszam ramionami i przechodzę obok. - Co tu robimy? - odwracam się twarzą do niego.
Harry nie odpowiada, a tylko wskazuje ręką na budynek dając mi znak bym się przekonała. Patrzę w górę na szklaną konstrukcję i ruszam przed siebie. Za chwilę słyszę jak Harry podbiega dorównując mi kroku. Gdy kierujemy się w stronę wejścia, dopiero za moment dociera do mnie, że jest już trochę zbyt późno jak na godziny otwarcia. Czuję się jakby ktoś uderzył mnie w policzek, dlatego gwałtownie staję w miejscu.
- Czy.. to legalne? - pytam niepewnie. Na jego twarzy pojawia się uśmieszek.
- Wiesz, niezupełnie.. - wystukuje kod, a po chwili drzwi ustępują z dwukrotnym piknięciem. Obawa w moich oczach jeszcze bardziej go rozśmiesza. Przywołuje mnie gestem ręki, bym do niego podeszła. Kiedy to robię nachyla się nade mną i zniża głowę na wysokość moich oczu. - ale kto by się tym przejmował, prawda? - jego szmaragdowe tęczówki skanują moją twarz.
Harry żartuje. Oczywiście, że żartuje. Chce mnie po prostu nastraszyć i udowodnić, że nie potrafię być lekkomyślna i jestem zbyt ułożona, by tam wejść. Mam ochotę roześmiać mu się w twarz i powiedzieć, że się myli, ale nie robię tego. Zamiast tego przechodzę obok niego i przekraczam próg wieżowca. Robię kilka kroków przed siebie, a szczęk zatrzaskujących się drzwi uświadamia mi, że jesteśmy tu zupełnie sami. To sprawia, że czuję jak gęsia skórka pokrywa moje ciało.
- A co z ochroną? - pytam, drepcząc w swych szpilkach obok Harry'ego. Rozglądam się na wszystkie strony jakbym miała jednak kogoś dojrzeć.
- Dałem im wolne. - odpowiada. Ha! Czyli kogoś tam informował, że wynajmuje budynek czy coś takiego. Uspokajam się nieco na tę myśl. W jego prawym policzku pojawia się mały dołeczek, kiedy patrzy jak staram się dorównać mu kroku.
Jak do cholery można być tak słodkim i zabójczo przystojnym jednocześnie?
Kiedy staje przed windą, widzę, że stara się ukryć uśmiech, zagryzając wargę. Patrzy na mnie kątem oka, czekając na moją reakcję. Ale ja nie zamierzam wsiadać z nim to tej przeklętej maszyny. Już nie.
- Gdziekolwiek mnie prowadzisz, myślę, że spacer po schodach dobrze nam zrobi. - ciskam w niego wymownym spojrzeniem. Nim zdążę się obejrzeć, Harry łapie mnie za rękę i ciągnie do środka. Próbuję mu się wyrwać krzycząc jego imię, ale jest zbyt silny. Puszcza mnie dopiero, gdy drzwi zasuwają się za nami. Wciska numer piętra, a ja wykorzystuję chwilę i odsuwam się od niego na tyle, na ile przestrzeń mi na to pozwala. Krzyżuję ręce na piersi i odwracam się bokiem.
- Palant. - fukam pod nosem z naburmuszoną miną.
- Co mówiłaś? - kątem oka widzę jak wsadza dłonie do kieszeni dżinsów i przekrzywia lekko głowę. Udaję, że nie widzę jak skanuje moje ciało z góry na dół. Kiedy w końcu patrzę na niego kpiąco, mam wrażenie, że jego oczy błyszczą. Pewnie i tak tylko mi się wydaje, ale mimo wszystko czuję satysfakcję. Mimowolnie mój wzrok także ląduje na nim.
Dwa guziki jego czarnej koszuli są lekko rozpięte, ukazując kawałek klatki piersiowej. Stoi oparty nonszalancko o jedną ze ścian. W momencie, gdy jest świadomy, że mu się przyglądam, oblizuje subtelnie usta, a mój wzrok automatycznie tam ląduje. W tej chwili staram się kontrolować z całej siły, by nie palnąć czegoś głupiego lub co gorsza, nie rzucić się na niego.
Szukam słów, by coś powiedzieć, jednak nic nie przychodzi mi do głowy. Nie potrafię trzeźwo myśleć kiedy stoi przede mną w takiej pozycji. Moje myśli są skoncentrowane tylko na jego osobie. Sposób, w jaki przejeżdża kciukiem po dolnej wardze, to jak zaczesuje swoje włosy do tyłu palcami sprawia, że tracę nad sobą kontrolę i chcę jedynie pocałować go tak, jak on zrobił to poprzednio w tym przeklętym miejscu. Ale wtedy drzwi windy rozsuwają się niespodziewanie, a Harry traci równowagę i przewraca się do tyłu. Nawet nie staram się ukryć rozbawienia, kiedy podchodzę do niego. Mój śmiech odbija się o puste korytarze, sprawiając wrażenie głośniejszego, niż w rzeczywistości jest. Na jego twarzy pojawia się zakłopotanie, a policzki pokrywa lekki rumieniec.
- Czyżby zmiękły ci kolana patrząc na mnie? - żartuję. Wyciągam dłoń w jego kierunku. Łapie ją i podnosi się, patrząc mi prosto w oczy. Zieleń jego oczu nagle staje się bardziej intensywna i jakby ciemniejsza.
- Nie możesz być dalsza od prawdy. Raczej zesztywniało, ale coś innego. - ściska moją dłoń mocniej, przyciągając mnie bliżej siebie. Moja klatka zapada się, a wzrok automatycznie ląduje na (wcale nie takim małym) wybrzuszeniu w jego spodniach. Z trudem przełykam ślinę, rzucam mu nerwowy uśmiech i odsuwam się szybko.
To by było na tyle z dżentelmena, chcę powiedzieć, ale tego nie robię. Boę się drżenia własnego głosu.
Dlaczego musi być taki bezpośredni?
Kilka chwil później idziemy w nieznanym mi kierunku. Przechodzimy przez długi korytarz, mijając kilkanaście gabinetów. Harry zatrzymuje się przy ostatnich, podwójnych drzwiach. Popycha je przed siebie i zaprasza gestem ręki. Wchodzę do środka i rozglądam się wokoło. Sala taneczna.
Ściana znajdująca się na wprost nas jest cała pokryta lustrami i widzę w odbiciu, że Harry uśmiecha się lekko.
- Pamiętasz nasz układ? - unosi wymownie brwi do góry.
Moje myśli wracają do nocy, kiedy graliśmy w 20 pytań z jednym kłamstwem. Zgodziłam się nauczyć go tańczyć, a on w zamian miał dać mi lekcje śpiewu. Dlatego mnie tu zabrał.
- Oczywiście, że pamiętam. - odpowiadam odwracając się przodem do niego. Jego uśmiech rośnie widząc, że kompletnie się tego nie spodziewałam.
Myślałam, że chciał mnie ośmieszyć, przywożąc tu po raz kolejny i przy okazji udowodniając, że umie być uprzejmy i czarujący względem kobiet, tak jak twierdził. Spuszczam głowę pod jego uważnym spojrzeniem i wbijam wzrok w splecione przed sobą dłonie.
Trochę mi głupio z tego powodu. Źle go oceniłam. Staram się nie pokazać swojego zawstydzenia, ale mam wrażenie jakby patrząc na mnie widział wszystkie moje emocje. Zazdroszczę mu tego. Często próbowałam założyć maskę i ukryć przed nim swoje uczucia. Ale on i tak zawsze znalazł sposób, bym mu się zwierzyła i to właśnie doprowadza mnie do szału. Jest osobą, która irytuje mnie jak nikt inny, ale sprawia, że uśmiecham się częściej niż potrafię to przyznać.
- Zawsze dotrzymuję obietnicy. - jego głos dobiega gdzieś z boku. Kiedy podnoszę głowę, widzę jak stoi przy ścianie, majstrując przy odtwarzaczu. Wyciąga płytę z plastikowego pudełka i parzy na mnie przez ramię. - Mam nadzieję, że ty też, bo jestem cholernie złym tancerzem. - w jego oczach błyska cień paniki. Uśmiecham się lekko, sięgam do torebki po gumkę do włosów, i związuję je w koński ogon na czubku głowy. W duchu dziękuję sobie, że nabyłam ten nawyk już w dzieciństwie, bo czasami okazuje się to bardzo przydatne. Tak jak w tej sytuacji.
Rzucam kopertówkę przy okiennej ścianie, na wprost luster. Kiedy się odwracam, pierwsze dźwięki 'Sway' wypełniają salę. Słysząc melodię i patrząc na Harrego po drugiej stronie sali czuję jak zalewa mnie fala gorąca. Założyłam, że wybierze jakąś wolną, romantyczną piosenkę, a widocznie nie mogłam być dalej od prawdy.
Ruszam wolno na środek parkietu, utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Na początku stoi w miejscu i patrzy na mnie lekko zakłopotanymi oczami jakby bał się ze mną zatańczyć. Pierwsze słowa piosenki otrzeźwiają go i podchodzi do mnie, ukrywając swoje zawstydzenie. Staje krok przede mną, zaciskając usta w wąską linię. Z trudem przełykam ślinę, starając się nie rozpraszać, kiedy patrzy na mnie swoimi szmaragdowymi oczami. Biorę głęboki wdech i prostuję się.
- Nic nie mów i wyłącz myśli. - instruuję Harry'ego i łapię za ręce, unosząc na wysokość jego piersi. Patrzy na nasze złączone dłonie, a potem przenosi wzrok z powrotem na mnie. Kiedy uznaję, że jest gotowy, robię pierwszy krok. Harry zdezorientowany, porusza się za mną dopiero po chwili. Gdy stawiam kolejne kroki, starając się go prowadzić, on napręża się jak struna i niezdarnie stara się powtarzać moje ruchy. Jego mięśnie napinają się pod czarną koszulą, a w oczach pojawia się zawstydzenie. W pewnym momencie nadeptuje na moją nogę i mruczy ciche przeprosiny. Posyłam mu wymowne spojrzenie i od razu się zamyka. Do końca piosenki poruszamy się nie w rytmie. Widzę, że Harry stara się jak może. Z każdym moim ruchem jego zmarszczka między brwiami pogłębia się. Zbyt dużo myśli o tym, jak prawidłowo wykonać nowe kroki. Kiedy piosenka kończy się, odsuwam się od niego i ruszam do wieży ustawionej pod ścianą. Mój kucyk kołysze się lekko wraz z moimi ruchami.
- Jesteś spięty, Harry. Rozluźnij się. - mówię nie patrząc na niego. Wciskam przycisk odtwarzania i ruszam z powrotem do niego. Niemal z tej odległości jestem w stanie wyczuć jego szybkie bicie serca. - Skup się na mnie. - mówię równo z ponownie rozbrzmiewającą muzyką. - I nie ruszaj się, dopóki tego nie poczujesz. - krzyczę, starając się przebić głosem przez melodię. Podchodzę do niego szybkim krokiem i gwałtownym ruchem układam nasze ręce w odpowiedniej pozycji. Jego klatka unosi się ciężko i opada, a my wpatrujemy się w siebie. W końcu Harry robi krok w przód i zaczynamy się poruszać po parkiecie. Przenoszę jego jedną rękę na moją łopatkę, a drugą mocniej ściskam. Z każdym krokiem idzie mu coraz lepiej. Po kilku dźwiękach okręca mnie parę razy wokół osi i przyciąga do swojego ciała. Opiera na kilka sekund swoje czoło o moje z lekko rozchylonymi ustami. Poruszamy się w rytm muzyki, wpatrując się sobie w oczy. Oplatam go jedną nogą wokół pasa i odchylam się do tyłu. Jego dłoń zaciska się mocno na dole moich pleców i podnosi mnie gwałtownym ruchem.
Tym razem idzie mu zbyt dobrze jak na osobę, która rzekomo nie potrafi tańczyć.
Unosi moje ciało do góry w stylu panny młodej i okręca się kilka razy wokół swojej osi. Przytulam się lekko do jego klatki piersiowej, wdychając zapach jego perfum z zamkniętymi oczami. W momencie kiedy odstawia mnie na parkiet, pożądanie ogarnia całe moje ciało. Obracam się tyłem do niego i łapiąc się rękawów przy podwiniętej koszuli, zjeżdżam wzdłuż jego ciała. Łapie mnie z boku i podnosi z powrotem do pionu, zniżając głowę do mojej szyi. Jego ciepły oddech otula moją skórę, a ja kładę głowę na jego klatce piersiowej. Jego usta dzielą milimetry od mojej skóry w momencie, gdy dźwięki muzyki ustają. Tkwimy w tej pozycji, próbując uspokoić oddech. Kiedy jego wargi muskają niespodziewanie moją skórę, tracę na moment powietrze w płucach i ledwo stoję na nogach.
Zabawne, że wcześniej naśmiewałam się z niego.
- Nie wiem, czy jesteś lepszym aktorem czy tancerzem. - przerywam głuchą ciszę i naszą chwilę zapomnienia. Czuję nieprzyjemny chłód, kiedy się od niego odrywam. Przekręcam się przodem do niego i cofam się krok w tył, zyskując trochę przestrzeni. Przez ułamek sekundy widzę na jego twarzy grymas niezadowolenia.
- Piosenkarzem jeszcze lepszym. - zdradza do jedynie głębsza chrypka niż zazwyczaj, ukazując stan w jakim się znajduje. Z oczu powoli znika pożądanie, ustępując miejsce zadowoleniu.
- Skromność w najwyższym wydaniu. - parskam, zakładając ręce na piersi. Ukazuje swój piękny uśmiech i zaczesuje włosy do tyłu.
- Dlaczego skłamałeś akurat w tej sprawie? Mogłeś wybrać którekolwiek z niewygodnych pytań, a wybrałeś akurat to. Dlaczego? - pytam.
Kompletnie nie spodziewałam się, że właśnie to mogłoby okazać się kłamstwem. Obstawiałam bardziej to, że nie uważał Taylor za ważną osobę w swoim życiu.
Teraz mam stuprocentową pewność, że faktycznie nią nie jest. To sprawia, że czuję większą satysfakcję niż powinnam.
- Sam nie wiem. - wzrusza ramionami. - Może dlatego, że nie chce nic przed tobą ukrywać. - rzuca mi słaby uśmiech. Czuję ciepło na sercu spowodowane jego wyznaniem. Odwracam głowę w bok, bojąc się dłużej patrzeć mu w oczy. - Albo dlatego, że po części spodziewałem się co się wydarzy. - dodaje. Znowu tracę oddech. Zawsze wie jak mnie zawstydzić.
- Skąd wiedziałeś, że się zgodzę? - mruczę pod nosem.
- Nie wiedziałem. Miałem nadzieję.
Podnoszę wzrok i uśmiecham się. Widzę jak powoli się przede mną otwiera.
- Zayn coś tam wspominał, że rodzice zapisywali was na kursy tańca towarzyskiego, gdy byliście dziećmi.
- Tak. Nienawidził ich. - śmieję się, przypominając sobie jego wieczne narzekania w drodze na próby.
- A ty je kochałaś. Wtedy w nocy pomyślałem, że to idealna okazja. - drapie się po karku.
On naprawdę wie o mnie więcej niż mi się wydaje.
Wpatrujemy się w siebie bez słowa ciesząc się po prostu swoją obecnością. Jego zielone tęczówki są teraz wyjątkowo hipnotyzujące. Mam wrażenie, że gdybym teraz oderwała od nich wzrok, byłoby to zbrodnią.
Harry jest perfekcyjny, i to nie podlega żadnej dyskusji.
Później idziemy naprzód korytarzem, ramie w ramię, rozmawiając o bezsensownych rzeczach. Kiedy czekamy na windę, nie protestuję. Harry nawet stara się odwrócić moją uwagę opowiadając swoje nieśmieszne dowcipy, kiedy wchodzimy do środka. Kilka żartów później mam już naprawdę dość.
- Proszę, przestań. To aż rani moje uszy. - śmieję się z wyjątkowo niedorzecznej historii, którą mi opowiada.
- Jestem pewien, że moje słabe żarty są o wiele lepsze niż twoje okropne fałsze. - docina mi. Uderzam go w ramię oburzona.
- Nie powiedziałeś tego. - obracam głowę w bok udając obrażoną podczas gdy on opiera się o drzwi z napisem studio nagraniowe. Uśmiecha się bezczelnie, przez co muszę zagryźć wargę, by się nie roześmiać.
- Owszem, powiedziałem.
- Jeszcze się przekonamy. - mówię, wciskając palec w jego klatkę piersiową. Wskazuję głową na drzwi, czekając aż wpisze kod, by je otworzyć. Jak wszędzie zresztą w tym budynku.
- Z zamkniętymi oczami, słońce. - sięga ręką ponad moje ramię i wciska szereg cyfr. Nie spuszczamy z siebie wzroku. On z wyższością, pełną swoich racji i ja gotowa pokazać mu, gdzie raki zimują. Choć w środku czuję panikę, nie przyznam się do tego. Mam tylko nadzieję, że nie skompromituję się tak bardzo. Ale jestem teraz zbyt zawzięta, by odpuścić.
Kiedy opuszcza dłoń wzdłuż ciała, ku naszemu zdziwieniu drzwi nie ustępują. Zamiast tego do naszych uszu dobiega przeraźliwe wycie, wypełniające cały budynek.
Alarm.
Oboje podrywamy się na proste nogi, rzucając sobie spojrzenia pełne przerażenia.
- Harry, ty idioto! - krzyczę. Mam wrażenie, że dźwięk nasila się coraz bardziej. Bierze mnie za rękę i ciągnie wzdłuż korytarza, z którego przyszliśmy
- Szybko, uciekamy! Policja tu będzie lada moment. - tłumaczy biegnąc. Podbiegamy do wind. Harry naciska kolejno przyciski przy każdej, szukając która otworzy się od razu. Ja naciskam kilkanaście razy jedną strzałkę w nadziei, że może to sprawi, że winda przyjedzie szybciej.
- Ten jeden, cholerny raz zejdziemy schodami. - mówi ze śmiechem i łapie moją dłoń zanim zdążę zaprotestować. Zbiegamy po szklanych schodach, które wiją się w delikatne półkola, co jedynie dodaje nam więcej drogi do pokonania. Kiedy słyszę jak Harry coraz bardziej staje się rozbawiony nie czuję nawet złości. Moje żyły przepełnione są adrenaliną i gdzieś tam głębiej w środku tlił się strach, jednak nie tak wielki jak mogłabym normalnie przypuszczać. Ciepła dłoń Harry'ego wszystko rekompensowała.
Z całą pewnością w tej chwili byliśmy szaleni.
- Harry! Przez te szpilki już nie daję rady.. - w myślach przeklinam Louisa i Leslie, że mnie na nie namówili. - ..poczekaj - mówię. Zatrzymujemy się, a ja wykorzystuje chwilę i kładę rękę na jego barku, by utrzymać równowagę. Drugą ściągam te piekielne obcasy. Kiedy zamierzam zdjąć drugi obcas, Harry łapie mnie w pasie i podnosi moje ciało, przez co piszczę zaskoczona jego ruchem. Zbiega dalej ze mną w ramionach sprawiając wrażenie, jakbym nic nie ważyła.
- Nie mamy czasu!
Pokonuje kilka ostatnich schodów i przez moje protesty w końcu puszcza mnie na ostatniej prostej. Najszybciej jak potrafię ściągam drugi obcas i biegnę za nim. Wyciąga do mnie rękę, a ja łapię ja bez wahania. Od drzwi dzieli nas zaledwie kilka kroków, kiedy przez szklaną powłokę zauważamy jak podjeżdżają policyjne radiowozy. Patrzę z lekką paniką na Harry'ego, ale na jego twarzy nie ma cienia przerażenia. Zatrzymuje się, zaciskając mocniej moją dłoń w swojej, jakby chciał dodać mi otuchy.
Czuję nieprzyjemny dreszcz przechodzący przez mój kręgosłup, wywołany głosem gdzieś z tyłu, za naszymi plecami.
- Stać! Jesteście otoczeni.
Hej!
Przepraszam, że znowu tak długo musieliście czekać. To powoli staje się niestety normą, chyba. Przez te 2 miesiące trochę się u mnie wydarzyło. Przez problemy zdrowotne wylądowałam w szpitalu, co także opóźniło termin dodania.
Zresztą nie chce dodawać byle czego, jeżeli nie mam weny, to po prostu nie piszę. Nie chcę robić niczego na siłę. Mam nadzieję, że rozumiecie.
A teraz czekam na Wasze odczucia! Pisząc to, już naprawdę nie mogę się doczekać, haha. W następnym trochę namieszam, ale to zobaczycie.
Do zobaczenia, moi (mam nadzieję mimo wszystko) wierni czytelnicy!
Haha to się narobiło :)
OdpowiedzUsuńJAK JA ICH UWIELBIAM! CZEKAM NA KOLEJNY, POWODZENIA <3
OdpowiedzUsuń