czwartek, 1 września 2016

Rozdział 25

Kiedy wychodziłam z mieszkania, wspólne spędzenie wieczoru z Harrym wydawało mi się totalnie złym pomysłem. Myślałam, że tylko po raz kolejny chce zagrać na moich uczuciach, jednak szybko przekonałam się, że nie miałam racji. Nie ma co ukrywać, że kompletnie myliłam się co do Harry'ego i jego zamiarów. Wszystko w naszym spotkaniu (na randki raczej zabiera swoją 'dziewczynę') było idealne. Włączając w to pobyt w areszcie, jakkolwiek głupio to nie zabrzmi. Cały wieczór należał do nas, dlatego nie mogę (ani nie chcę) pomijać żadnego aspektu tego dnia. Gdybym miała wybierać po raz drugi, z całą pewnością nie zmieniłabym decyzji. Jestem ogromnie wdzięczna Louisowi i Leslie, że dzięki nim, nie pozwoliłam, by ominęła mnie najlepsza noc w moim życiu.
Przy Harrym wszystko wydaje się takie proste i beztroskie. Sama nie wiem jak to możliwe, że czas w jego towarzystwie leci tak niewiarygodnie szybko. Dlatego właśnie nie zwróciłam uwagi na to, jak późno było, kiedy wróciliśmy do domu. Miny chłopców, a w szczególności Zayna zdradzały, że o wszystkim wiedzą.
Mój brat był najbardziej wściekły z nich wszystkich. I wcale mnie to nie dziwi, bo nic mu nie powiedziałam o tym dokąd, i z kim wychodzę. Starałam się mu wytłumaczyć, że nie wiedziałam wcześniej, że wychodzimy, a później głupio mi było przerywać mu randkę z Perrie, ale nie chciał mnie słuchać.
To, co powiedział, było prawdą. To gówniana wymówka. Wystarczyło, bym napisała mu sms-a, a tego nie zrobiłam. Zawód w jego oczach był czymś, czego nie mogłam i nigdy nie będę mogła znieść.
Harry od czasu do czasu wtrącił jakieś swoje zdanie, ale Zayn totalnie go nie słuchał. Rzucał mu jedynie wymowne spojrzenia, w których kryło się ostrzeżenie, że zaraz straci nad sobą kontrolę.
- Z tobą porozmawiam sobie później. - syknął w momencie, kiedy Styles stwierdził, że przesadza, bo jestem dorosła i mogę sama za siebie decydować.
Mimo, że miał rację, to wolałabym, żeby tego nie mówił. Naprawdę nie znoszę kiedy Zayn jest na mnie zły i w tamtej chwili marzyłam tylko o tym, by Harry nie pogarszał sytuacji.
Teraz, będąc w pokoju, widzę wiadomość od Leslie:
Less:  Jak tam mój Kopciuszek??! 
Uśmiecham się słabo do telefonu, siadając na łóżku. Ściągam te piekielne szpilki i rzucam nimi pod łóżko. Podejrzewam, że prawdziwy Kopciuszek wcale nie zgubił buta przez przypadek. Ona po prostu nie mogła znieść tych obcasów tak, jak ja swoich.
Ja:  Wraca do rzeczywistości.
Ostatkiem sił zmuszam się, by się przebrać i zmyć makijaż. Leżąc, przypominam sobie moment, kiedy nawrzeszczałam na niego przy naszym pierwszym spotkaniu.Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest przyjacielem Zayna. Gdy to odkryłam, nie chciałam go znać. Irytował mnie, i to bardzo. Kiedy przyjechał po mnie na imprezę, na której odkryłam, że David mnie zdradzał, coś się zmieniło. To Harry mnie wysłuchał, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Wtedy pocałowaliśmy się po raz pierwszy. W tamtym momencie nie sądziłam, że wszystko się tak potoczy.
Rozmyślając o wszystkich chwilach, które spędziliśmy razem, dochodzę do wniosku, że nasze relacje uległy pozytywnym zmianom. Harry nie działa mi już na nerwy tak jak wcześniej. Owszem, popełnia błędy, mówi rzeczy, których nie powinien, ale widzę, że naprawdę się stara.
Zastanawia mnie dlaczego to robi. Czy zależy mu choć w połowie tak mocno jak mnie?
Ta myśl sprawia, że zaciska mi się żołądek. Ciężko się do tego przyznać, ale wydaje mi się, że zaczynam czuć do niego coś więcej.Dzisiejszy dzień był czymś niesamowitym, i dawno nie bawiłam się tak dobrze.
Boli mnie to, że za każdym razem, kiedy jesteśmy sami, wszystko psuje Taylor. Zawsze jest jakiś sposób, by przerwać nasze chwile, gdy jesteśmy tylko we dwójkę. Albo bezpośrednio swoją obecnością, albo przypomina nam się w najmniej odpowiednim momencie. I to właśnie stało się z Harrym. Wspomniał o niej, a ja poczułam się jak idiotka. To oczywiste, że nie mogę z nią konkurować. Wystarczy że spędzilibyście z nią kilka minut, a od razu wiedzielibyście, co mam na myśli. Taylor to po prostu Taylor. Pewna siebie, piękna blondynka, która dotychczas ma w życiorysie więcej sukcesów, niż ja kiedykolwiek osiągnę. Zrobiła niesamowitą karierę i ma mnóstwo fanów, a do tego.. Harry'ego.
A ja? Jestem tylko siostrą jego przyjaciela. Słyszycie jak to beznadziejnie brzmi? No waśnie. Nie mogłabym go winić, gdyby wybrał ją zamiast mnie. Choć Harry i tak nawet nie nie czuje tego, co ja. Jestem tego pewna. Dlatego moje rozważania w ogóle są bezsensu i nie na miejscu.
Zastanawia mnie, dlaczego Harry czuł potrzebę, by mnie przeprosić, gdy mówił o niej w areszcie. Myślał, że jestem zazdrosna? Oczywiście, że byłam, i wiem też, że to zauważył, ale.. czemu później po tym wszystkim oboje zachowywaliśmy dystans wobec siebie? Harry był taki zdenerwowany, i.. sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Jego słowa nie dają mi spokoju.
- Hayls, przepraszam. Ja.. kurwa, nie mam pojęcia czemu to powiedziałem.
- W porządku.
- Naprawdę, nie chciałem tego. Ja.. nie wiem co sobie myślałem..
To wszystko było takie dziwne. Normalny Harry powiedziałby coś, by mnie jeszcze bardziej zawstydzić, wyśmiać i mieć satysfakcję, że przyłapał mnie na tym, że mi się podoba. Ale tym razem, jego reakcja nie mogła mnie bardziej zaskoczyć. On naprawdę tego żałował. Bardzo. A może nawet zbyt bardzo. Czy to możliwe, by pomyślał o mnie jak o kimś więcej niż tylko przyjaciółka?
Nie. Nie, nie, nie.
Potrząsam głową, jakbym miała wyrzucić tę bezsensowną myśl z siebie. Cokolwiek to było, na pewno da się to jakoś inaczej wytłumaczyć. Może po prostu chciał być miły?
Nagle przed oczami pojawia mi się obraz Zayna, i tego jaki był smutny. Czuję się naprawdę potwornie z tego powodu, jednak tak jak już mówiłam, nie zmieniłabym swojej decyzji, gdybym miała stawać przed nią ponownie. Wiem, że mój brat prędzej czy później to zrozumie. Często bywa nadopiekuńczy, i faktycznie nie potrafi do niego dotrzeć, że nie jestem już dzieckiem. Nie musi mnie pilnować, bo potrafię wziąć za siebie odpowiedzialność.
Ta odpowiedzialność, o mało nie zaprowadziła cię do więzienia, mówi moja świadomość, którą spycham w tył głowy.
Zasypiam z poczuciem winy, nie przestając myśleć o zielonych tęczówkach chłopaka, który zawładnął moim sercem.

Po jakimś czasie budzę się, czując że jest mi niesamowicie gorąco. Moje ciało pokrywa pot, dlatego odchylam kołdrę. Zerkając na okno zauważam, że na zewnątrz wciąż nie jest całkiem jasno, dlatego domyślam się, że musiałam spać zaledwie kilkadziesiąt minut. Jedną ręką odchylam kosmyk włosów, który przykleił mi się do skroni, i wtedy zauważam, że zaczynam drżeć. Cała się trzęsę, nie mogąc nad tym zapanować. Nie wiem co się dzieje. Przecież wcześniej wszystko było w porządku.
Kiedy obracam się na drugi bok, jest mi już niesamowicie zimno. Pospiesznie przykrywam się z powrotem, wtulając głowę w poduszkę. Próbuję zmusić się do snu, lecz nic to nie daje. Usta mam rozchylone, a spomiędzy nich wydobywa się zgrzytanie zębami. Nie wiem ile czasu mija, kiedy w końcu decyduję, że niestety sama sobie nie poradzę.
Osłabiona wygrzebuję się z łóżka, zabierając z krzesła koc, szczelnie się nim owijając. Powoli stawiam kroki w stronę wyjścia, kierując się do drzwi na przeciwko. Najprawdopodobniej jest to najgorszy pomysł z możliwych, zważając na wcześniejsze wydarzenia. Jednak jego pokój jest najbliżej, a ja potrzebuję czyjejś pomocy. Głos w mojej głowie nie daje mi spokoju, mówiąc, że to jedynie wymówka, by tam wejść, lecz w tym momencie nie dbam o to.
Pukam w drewnianą powłokę, trzęsąc się coraz bardziej, choć moja skóra płonie. Kiedy już wydaje mi się, że nie otworzy, drzwi uchylają się, ukazując zaspanego chłopaka.
- Hayls? - pyta, choć tak naprawdę to wie.
Na jego twarzy pojawia się zdziwienie. Jedną ręką przeciera zaspane oczy. Gdy opuszcza ją wzdłuż ciała, zauważa dopiero w jakim jestem stanie. Zdezorientowanie zmienia się w panikę, nie zostawiając nawet śladu zmęczenia.
- M..masz może jakieś leki? - udaje mi się wydusić drżącym głosem. Z trudem trzymam się jeszcze na nogach.
Harry ignoruje moje słowa, podchodzi bliżej i kładzie rękę na moich plecach, a drugą przykłada do mojego czoła. Brwi ma ściągnięte w skupieniu, gdy patrzy na mnie spod wachlarzu długich rzęs. Jego dotyk i spojrzenie, którym mnie obdarzył, wywarł odwrotny efekt niż mógłby przypuszczać. Zrobiło mi się jeszcze bardziej duszno, a wzdłuż kręgosłupa poczułam zimny dreszcz. On jednak myśli, że to przez nadchodzącą chorobę.
- Jesteś cała rozpalona. Masz gorączkę - jego głos przepełniony jest troską.
Harry wciąga mnie do środka i prowadzi w stronę ogromnego łoża. Szybko poprawia rozwaloną kołdrę, robiąc mi miejsce. Przez kilka sekund jest odwrócony do mnie tyłem, co wystarcza mi, by zauważyć, że ma na sobie jedynie bokserki. Wędruję wzrokiem po jego ciele, i w momencie gdy patrzę na jego umięśnione plecy, odwraca się.
W normalnym przypadku, moje policzki już dawno przybrałyby ciemnoczerwony odcień, ale teraz jest mi wszystko jedno, bo i tak już pokrywa je rumieniec. Z tej przyczyny mój wzrok ponownie chce zjechać w dół, jednak z trudem udaje mi się powstrzymać. Z całych sił staram się skupić na jego troskliwym spojrzeniu, co po chwili wcale nie okazuje się takie złe.
- Połóż się, a ja poszukam czegoś przeciwgorączkowego.
Kładę się na brzegu wysokiego łóżka, potakując głową. Harry patrzy na mnie przez chwilę, a potem oddala się, znikając za drzwiami.
Zamykam oczy i nabieram głęboko powietrza do płuc. Poduszka jest przesiąknięta zapachem Harry'ego. Wyobrażam sobie, że leży obok mnie. Obejmuje mnie, czekając aż zasnę. Na samą myśl czuję mrowienie w dolnych partiach brzucha, dlatego szybko karcę się w myślach. Nie powinnam o nim myśleć w taki sposób.
W krótkim czasie Harry pojawia się z powrotem. W jednej ręce trzyma kubek z parującą cieczą, a w drugiej mokry ręcznik. Kładzie mi go na czoło, odgarniając wcześniej pojedyncze kosmyki włosów. Klęka na kolanach przed łóżkiem, nie spuszczając ze mnie wzroku. Patrzy na mnie w taki sposób, że mam wrażenie, że serce zaraz wyrwie mi się z piersi.
Gdybym stała, mógłby zbierać mnie już z podłogi.
- Nie znalazłem żadnych leków - w jego słowach słychać poczucie winy. Rozpływam się, słysząc jego głos. - Mam nadzieję, że zimne okłady chociaż trochę zbiją ci temperaturę.
Uśmiecham się do niego słabo i podnoszę się na łokciach. Krzywię się lekko z powodu bólu w kościach, co nie umyka uwadze Harry'ego, co od razu spieszy mi z pomocą. Poprawia mi poduszkę,  potem podaje mi ciepły kubek. Kiedy zabieram go z jego dłoni, nasze palce stykają się ze sobą. Jego skóra jest przyjemnie ciepła. Wzdrygam się mimowolnie, co automatycznie staram się zamaskować. Zagryzam wargę i wbijam wzrok w czerwony kubek.
Biorę kilka łyków, a potem odkładam naczynie na szafkę przy łóżku. Zsuwam się z powrotem do pozycji leżącej, a Harry poprawia mi ręcznik, nie pozwalając, by się zsunął.
Odwracam się na bok, by móc mu się przyglądać, ale równie szybko zamykam oczy, walcząc ze sobą. W końcu zbieram w sobie całą odwagę, by mu to powiedzieć.
- To tylko zwykłe przeziębienie -  mój głos jest cichy i niepewny, kiedy spomiędzy ust wychodzą kolejne słowa. - Harry, wiem, że nie powinnam.. mogłam iść z tym do Zayna.  - i nie jestem do końca pewna, dlaczego tego nie zrobiłam. 
- Ciii.. - ucisza mnie, kładąc swoją dłoń na moją - cieszę się, że przyszłaś z tym do mnie.
Rozchylam powieki i przez moment patrzę mu w oczy, lecz potem mój wzrok ląduje na naszych splecionych rekach. Jego słowa totalnie mnie zaskakują. Mówi to z takim przekonaniem, że nie mam wątpliwości co do ich prawdziwości.
Poza tym, podobno oczy są zwierciadłem duszy, a jego nie wyrażają teraz nic innego, jak tylko i wyłącznie szczerość i obawę.
Harry bał się o mnie? 
Tak chyba robią przyjaciele. Troszczą się o siebie.
Zacieśniam mocniej uścisk wokół jego dłoni, zamykając oczy i ciesząc się tym gestem, bo wiem, że jutro będę robić wszystko, by przypomnieć sobie jego dotyk.
Nie chcę by ode mnie odchodził. 
- Możesz.. możesz spać u mnie. Jeśli chcesz - mówię wbrew sobie. Nie wiem czy puszczę jego rękę, jeżeli zdecyduje się wyjść, jednak mimo to czułam potrzebę, by to powiedzieć.
- Nie ma mowy, żebym cię zostawił. Nie w tym stanie.
Zaciskam mocniej powieki, a na mojej twarzy mimowolnie pojawia się leniwy uśmiech. Mam zbyt mało siły, by to kontrolować. A nawet nie chcę tego robić.
Zamieram, gdy czuję jak gładzi kciukiem skórę na moim policzku. Wtulam głowę w jego dłoń i otwieram powoli oczy. Uśmiecha się, kiedy to robię, ukazując swoje dołeczki. Wzrok ma łagodny i pełen uczucia. Żałuję, że jest to tak rzadki widok.
Mam ochotę odgarnąć jego włosy do tyłu, jednak bardziej niż chcę to zrobić, nie chcę wyrywać się z jego objęć, dlatego dalej leżę nieruchomo.
- O czym myślisz? - pytam, chcąc ponownie usłyszeć jego głos.
- O tym co zawsze.
- To znaczy?
Czekam na jego odpowiedź. Uśmiecha się, nie spuszczając wzroku z moich oczu.
- O tobie.
Rozchylam usta zdziwiona. Jego uśmiech rośnie na moją reakcję. Mam wrażenie, że każda komórka mojego ciała zamiera na kilka sekund, by później ożywić się z dwukrotną siłą. To wyznanie podziałało na mnie jak lek nie tylko na przeziębienie, ale i odrzucenia w ostatnim czasie.
- A ty? - spodziewałam się, że to powie.
- Ja też.
- Też myślisz o tobie?
Śmieję się lekko, nie czując się już tak źle jak wcześniej. Jestem niemal pewna, że to z powodu jego obecności.
- Nie, myślałam o tobie, Harry.
Z jakiegoś powodu nie czuję się tak zawstydzona, jak sądziłam że będę. To nawet komfortowe czuć ulgę, że mogę mu to powiedzieć.
Oczy Harry'ego rozbłyskują dziwnym blaskiem, gdy bierze moją dłoń i całuje jej wierzch.
- Wiem. Musiałem tylko to usłyszeć.
Jestem chyba zbyt nieświadoma i zmęczona, by zrozumieć, co właśnie robi.
Patrzy na nasze uniesione ręce, a potem przenosi wzrok na mnie, jakby chciał sprawdzić czy ma moje pozwolenie. Kiedy nic nie mówię, opuszcza ją z powrotem. Jego oczy nagle tracą radość i mam wrażenie, jakby powoli się wycofywał. Błądzi wzrokiem po pomieszczeniu, byleby nie patrzeć w moją stronę. Sprawia wrażenie zawstydzonego, choć nigdy nie przypuszczałabym, że u niego to możliwe.
Nie waham się już ani chwili i z powrotem unoszę dłoń do jego twarzy, kładąc mu ją na policzku, gładząc jego skórę. Czując mój dotyk, przez moment wzrokiem śledzi moje ruchy, a potem wpatruje się we mnie intensywnie. Na jego twarzy pojawia się uśmiech ulgi. Kąciki ust drżą mi ku górze, widząc, że znowu ma dobry nastrój. Nie wiem na ile jestem świadoma tego, co robię, ale podoba mi się to. Wtykam palec wskazujący w jeden z dołeczków, zagryzając dolną wargę.
Harry parska śmiechem, jednak nie zaprzestaję swoim poczynaniom. Miałam ochotę to zrobić już od dłuższego czasu, więc teraz nie przepuszczę tej okazji.
Z mojego gardła wydobywa się lekki kaszel.
- Możesz coś dla mnie zrobić? - pytam delikatnie, zjeżdżając powoli nieco niżej, wzdłuż jego szczęki.
- Czego ci trzeba? - niechętnie odrywa się od mojego dotyku, mając zamiar podnieść się z pozycji klęczącej. Próbuje wstać, jednak zatrzymuję go łapiąc za ramię. Niewiele myśląc, odpowiadam.
- Ciebie. - a wtedy on nie rusza się już nawet o milimetr. Przygląda mi się w skupieniu. - Tylko Ciebie chcę.
Uwalniam go z uścisku i przesuwam się w głąb łoża, robiąc miejsce.
- Połóż się ze mną. Tylko na chwilkę, dopóki nie zasnę - mój głos brzmi desperacko, kiedy go o to proszę.
Z wciąż zamkniętymi oczami czekam, aż zrobi cokolwiek. W pewnym momencie chcę już, żeby sobie poszedł i tego nie przedłużał, robiąc mi nadzieję, ale wtedy słyszę delikatne skrzypnięcie, a materac ugina się pod ciężarem jego ciała. Uśmiecham się pod nosem, wtulając głowę mocniej w poduszkę. Kiedy leży już obok mnie, zaczyna coraz bardziej przybliżać się w moją stronę. Wyciąga rękę, a po chwili mogę już poczuć jak jego silne ramię obejmuje mnie i przysuwa bliżej siebie.
- Zarażę cię.
Pokój wypełnia się jego śmiechem. Nie wiem, co w tym takiego zabawnego.
- W tym momencie to naprawdę ostatnia rzecz, o jaką się martwię.
Przyciąga mnie mocniej, ale już się nie opieram. Kładę niepewnie głowę na jego torsie. Wsłuchuję się w bicie jego serca i zdaję sobie sprawę, że moje wyobrażenia zaczynają się urzeczywistniać.
Klatka piersiowa unosi mu się i opada w spokojnym rytmie. Podnoszę rękę i kładę na brzuchu Harry'ego. Początkowo jej nie ruszam, pozwalając jej leżeć bezwładnie, ale w końcu nie potrafię się powstrzymać i zjeżdżam w miejsce, gdzie jego skóra pokryta jest czarnym tuszem. Palcem wskazującym śledzę kontury jego tatuażu, obrysowując je delikatnie. Oddech Harry'ego staje się płytszy, a ciało pokrywa gęsia skórka. Nie wiem, czy posunęłam się za daleko, jednak na wszelki wypadek zaprzestaję swoim ruchom. Harry przebiega dwa razy delikatnie kciukiem po moim ramieniu, po czym odzywa się z tą swoją charakterystyczną chrypką w głosie, która doprowadza mnie do szaleństwa.
- Nie przestawaj.. - z powrotem przenosi moją dłoń w wcześniejsze miejsce - podoba mi się.
Zapiera mi dech w piersi. Cieszę się, że nie może teraz zobaczyć mojej twarzy.
Przejeżdżam ponownie ręką w tym samym miejscu, uśmiechając się do siebie. Obojgu nam chyba jest potrzebna ta bliskość.
Przypominam sobie dzień, w który tu przyjechałam i pomyliłam pokoje. Harry nie chciał mi powiedzieć, gdzie jest mój, a ja wolałam nie budzić zmęczonych chłopaków. W końcu skończyło się na tym, że oboje spaliśmy w jednym łóżku. Wyznaczyłam mu granicę, której miał nie przekraczać. Teraz sama prosiłam go, by ze mną został. W głębi duszy wiem, że wtedy też tego chciałam.
Pokazał mi swoje nowe, zupełnie inne oblicze niż dotychczas. I na chwilę obecną, Harry w opiekuńczej wersji jest moim ulubionym Harrym.
Moje powieki stają się ciężkie, a ręka przestaje się poruszać. Nie przejmuję się tym, co będzie za kilka godzin. Cały mój umysł opanowuje jego osoba, i nie ma miejsca już dla nikogo więcej.
Zanim zapadam w sen, dziękuję Bogu za tą gorączkę, bo to pozwoliło nam się do siebie zbliżyć.

Rano budzą mnie ściszone szepty, dobiegające gdzieś z głębi pokoju. Nie ruszam się, ani nie otwieram oczu. Próbuję zidentyfikować kto jeszcze tu jest.
Po chwili słowa stają się bardziej wyraźne.
- ..dobra, rozumiem! Ale chociaż pozwól jej odpocząć - Harry mówi zirytowany, kiedy ktoś podchodzi w moim kierunku.
- Powinieneś był przyjść mnie poinformować, że coś jest nie tak. Oboje powinniście. - odpowiada mu z wyrzutem. Ewidentnie kłócą się ze sobą. Wtedy rozpoznaję, że to Zayn.
Na moją twarz pada cień, kiedy staje przede mną. Wydaje mi się, że obraca się w kierunku Harry'ego, ale nie mogę być tego pewna.
- Skoro Hailey nie przyszła do ciebie sama, to ja też nie widziałem takiej potrzeby. Uszanuj jej decyzję - wiem, że nie powinnam podsłuchiwać tej rozmowy, jednak ciekawość jest zbyt wielka. - Obserwowałem ją przez cały ten czas. Nie zmrużyłem oka nawet na chwilę.
Moje serce zamiera na moment, by potem rozpocząć swój standardowy galop.
Zastanawiam się, czy naprawdę to robił, czy tylko tak powiedział. Wydaje mi się, że znam odpowiedź.
Zayn wzdycha pokonany, jakby wiedząc że Harry ma rację. Przez chwilę milczy, a potem jego głos diametralnie się zmienia.
- Znowu przyszła do ciebie, a nie do mnie. Dlaczego? - to pytanie zadaje już bardziej do siebie, niż do niego.
Słyszę kroki, oddalające się ode mnie, a cień znika z mojej twarzy. Rozmowa staje się niewyraźna, przez co muszę nieźle wytężyć słuch, by zrozumieć co mówi Harry.
- Tego nie wiem. Ale naprawdę mam dość tego, że patrzysz na mnie w taki sposób, jakbym robił coś złego. Musisz zrozumieć, że.. - zniża głos do szeptu, przez co nie jestem w stanie już nic dosłyszeć. Mam przeczucie, że boi się, że mogłabym to usłyszeć ( i ma rację). Te słowa muszą mieć dla niego dużą wagę, skoro zachowuje taką ostrożność.
Przez chwilę nic się nie dzieje. Żadnych szmerań, ani żadnych rozmów, dlatego wydaje mi się, że już wyszli, i wtedy słyszę stłumiony głos Zayna zza drzwi.
- Na to liczę.
Nie mam pojęcia do czego to się miało odnosić. To zdanie jedynie wzbudziło we mnie większą ciekawość.
Ciche oddalające się pojedyncze kroki dochodzą do moich uszu. Wciąż się nie ruszam, bo po delikatnym skrzypnięciu drzwi wiem, że jeden z nich tu jest.
Podchodzi do krawędzi łóżka. Mam ochotę uchylić powieki i zobaczyć, czy to Harry. Walczę jednak z tym zamiarem, tylko po to, by się nie zdradzić. Nie chcę, by wiedzieli, że ich podsłuchiwałam.
Gdy chłopak pochyla się w moją stronę, zapach jego perfum w połączeniu z miętowym oddechem, uderza w moje zmysły. Opiera się gdzieś z boku mojej głowy, i wiem, że mnie obserwuje. Po dłuższej chwili czuję, jak jego twarz zbliża się niebezpiecznie do mojej. Leżę bezruchu, próbując ukryć przyspieszone bicie serca. Gdy za długie włosy muskają moje policzki, nie mam już wątpliwości, co do tego, kim jest ta osoba.
Harry składa delikatny pocałunek na moim czole. Każda komórka mojego ciała zaczyna szaleć, i naprawdę nie wiem jak to możliwe, że on nie zauważa jak moje ciało na niego reaguje.
Odrywa usta od mojej skóry, ale przez kilka sekund tkwi jeszcze w tej pozycji. Jego ciężki oddech przyjemnie mnie łaskocze. Nasze twarze dzielą zaledwie milimetry. Jeśli teraz uniosłabym się odrobinę, nasze usta by się spotkały. Z trudem kontroluję się, by go nie pocałować.
Dopiero gdy się odsuwa i wychodzi cicho z pokoju, jestem w stanie wziąć głęboki oddech. Zupełnie jakbym nie mogła przy nim normalnie funkcjonować.Otwieram oczy i wpatruję się w sufit myśląc o tym, jak wiele się wydarzyło. Przyłapuję się na tym, że uśmiecham się do siebie nieświadomie.
Chyba powinnam już sobie stąd pójść, jednak tego nie robię. Przez chwilę jeszcze chcę poudawać, jakie to uczucie móc leżeć w łóżku Harry'ego. I to na dodatek z nim.
Przejeżdżam dłonią po wygniecionej pościeli, gdzie spał Harry. Przesuwam się w to miejsce, wtulając mocniej w poduszkę. Nie wydaje mi się, by miał coś przeciwko, bym została tu jeszcze przez chwilkę.

 - proszę, jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz -


Czy ktoś tu jeszcze jest? Mam nadzieję!
Wrzucam dzisiaj, żeby umilić Wam choć trochę ten okropny dzień rozpoczęcia szkoły.
Choć mam mieszane uczucia co do tego rozdziału i poprawiam go już setny raz, postanowiłam w końcu dodać. Lepiej już chyba nie będzie. :(
Czekam na Wasze komentarze. ♥ xx


1 komentarz:

Obserwatorzy