poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział 27

Siedząc przy stole podczas kolacji, chłopcy opowiadali wrażenia z koncertu. Przekrzykiwali się, opowiadając różne zabawne momenty. Lou naśmiewał się z nich mówiąc, że powinni ogłosić go liderem zespołu, gdyż najwięcej plakatów trzymanych przez fanki było z jego imieniem. Zayn roześmiał się na te słowa. Stwierdził, że może i tym razem tak było, ale to na jego głos cały stadion zalewa się łzami. Niall w tym czasie wyśmiał ich obu mówiąc, że wszystkie dziewczyny marzą o chłopaku z gitarą, a tylko on jedyny potrafi grać. Liam, chcąc zaprzestać ich przechwałkom, zmienił temat. W tym momencie wyłączyłam się z rozmowy. Grzebiąc widelcem w sałatce, próbowałam skupić myśli na czymś innym, niż miękkie usta Harry'ego błądzące po mojej skórze. Fakt, że siedział na krześle na wprost mnie, wcale nie pomagał. Mój wzrok ciągle uciekał w jego stronę, lecz za każdym razem, gdy na mnie spoglądał, szybko odwracałam głowę w drugą stronę. Niestety, raz tak się zapatrzyłam, że nie wiedziałam nawet, że to zauważył. Rzucił mi triumfujące spojrzenie, zadowolony, że w końcu mu się udało mnie przyłapać, a potem puścił oczko. Wypuściłam z rąk widelec, który z brzęknięciem opadł na talerz. Wszyscy skupi na mnie uwagę, a ja wymamrotałam pod nosem ciche przeprosiny. Kiedy złapałam kontakt wzrokowy z Louisem, miałam wrażenie, jakby wiedział o tym, co zaszło między mną, a Harrym. Popatrzył przelotnie na Stylesa, a później jeszcze raz na mnie i uśmiechnął się pod nosem. Jakby dokładnie wiedział przez co w tej chwili przechodzę, a kiedy zerka na niego, postanawia mi pomóc. Zresztą, nie po raz pierwszy.
- Hails.. - odchyla się do tyłu, by położyć rękę na oparciu mojego krzesła. Kątem oka widzę jak Harry rzuca mu ostrzegawcze spojrzenie. Zastanawia mnie, czy robi to z powodu jego ramienia, czy karze mu się zamknąć - ..fani życzą ci powrotu do zdrowia. 
Lou nic sobie nie robi z palącego wzroku, jakim obdarza go Styles. Mam wrażenie, że jedynie go to pobudza. 
- Tak, Harry mi mówił przez telefon. Nie spodziewałam się, że będą się mną przejmować - rzucam z uśmiechem, unosząc do ust widelec. 
Oczy Tommo rozświetlają się dziwnym blaskiem. Przekrzywia głowę na bok, wpatrując się w chłopaka naprzeciw mnie. 
- Oh, Harry ci mówił? - ironicznie cedzi każde słowo - mam nadzieję, że nie zapomniał ci też powiedzieć, jak z przejęcia zapomniał tekstu trzech piosenek. Ah, i jak niemal rzucił się na Simona z pięściami, kiedy zabrał mu telefon na czas koncertu, bo co chwilę schodził ze sceny, by sprawdzić, czy nie dzwoniłaś.
Krztuszę się jedzeniem.
Liam zaczyna się śmiać pod nosem, kiedy tylko Lou przestaje mówić. Zayn zagryza wnętrze policzka, by się nie roześmiać, ale kiedy Niall wybucha gwałtownym śmiechem, on też nie potrafi się powstrzymać. Harry gromi ich po kolei wzrokiem. W momencie kiedy zaczyna śmiać się sarkastycznie, czekam aż wszystkiemu zaprzeczy, ale nic takiego się nie dzieje.
Czuję jak na moją twarz wpływają rumieńce, dlatego wstaję od stołu pod pretekstem posprzątania po kolacji, zanim któryś z nich zdąży je zauważyć. W momencie gdy wkładam naczynia do zmywarki, słyszę kroki zmierzające w moją stronę.
- Hej, w porządku? - obracam się w stronę dobiegającego głosu, zauważając w drzwiach Zayna.
- Tak, jasne - mówię, nie patrząc na niego. Mój brat podchodzi bliżej, nie potrafiąc ukryć uśmiechu.
- Wiesz, że..
- Tylko żartowali, wiem - uprzedzam jego słowa, wsadzając kolejne talerze. Nie wiem dlaczego rozmawianie o Harrym jest dla mnie tak krępujące, skoro nigdy nie miałam problemów, by mówić mu to co czuję.
- Wcale nie. Lou mówił poważnie.
Serce przyspiesza mi dwukrotnie, choć wcale nie chcę tego przyznawać.
- Posłuchaj.. - łapie mnie za dłonie zmuszając bym w końcu obróciła się twarzą do niego - tylko chcę, żebyś odpowiedziała mi szczerze. Jego brązowe tęczówki, wpatrują się w moje. Potakuję głową, dając mu do zrozumienia, że tak właśnie zrobię.
- Obiecuję. - Zayn uśmiecha się i puszcza moje ręce.
- Lubisz go, prawda? - jego oczy wypełniają się radością, która nigdy nie powinna stamtąd znikać.
- Tak.. - chłopak uśmiecha się szerzej, kiedy odpowiadam na pytanie. Nie spuszcza ze mnie wzroku, kiedy kiwa głową, jakbym potwierdziła jego domysły. Rzucam mu zdziwione spojrzenie, nie rozumiejąc w czym ma mu pomóc przyznanie się, że lubię Harry'ego.
- Nawet nie zapytałem Cię o kogo chodzi, a ty i tak wiedziałaś, że mówię o nim - otwieram usta, by coś powiedzieć, ale nie wychodzą z nich żadne słowa. Zayn uśmiecha się w ten jednoznaczny sposób, mówiący: już nie musisz nic więcej dodawać, wpadłaś po uszy. 
- To znaczy, wiesz.. to nie do końca jest tak. - Harry zazwyczaj jest irytującym, zadufanym, zarozumiałym, złośliwym dupkiem z niewyparzonym językiem i większym ego niż całkowita liczba waszych fanów, ale.. - zastanawiam się przez chwilę - chyba nie przeszkadza mi to już tak bardzo.
Przy ostatnich słowach wzruszam ramionami. Dopiero teraz spoglądam na jego twarz, ale jego oczy wcale nie są skupione na mnie. Wzrok na utkwiony gdzieś ponad moim ramieniem, a ja wcale nie muszę się odwracać, by wiedzieć kto za mną stoi. Czuję jego obecność tuż za sobą.
Jak długo tu stoi? Ile zdążył usłyszeć? Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że niewiele. Mam ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie, ale moje stopy są niczym wrośnięte w podłogę. Nie potrafię się ruszyć.
- Twój niewyparzony język też nie przeszkadza mi już tak bardzo.
Wcześniej odeszłam od stołu, by nikt nie zdążył zauważyć mojego zawstydzenia. Teraz wiem, że nie ma takiej ciemności, która zakryłaby moje rumieńce.
Zamykam oczy na kilka sekund, biorę głęboki wdech i obracam się przodem do niego. Kątem oka widzę, że Zayn już znajduje się przy drzwiach, a po chwili znika w drugim pokoju. Przenoszę wzrok na Harry'ego, który opiera się nonszalancko o wyspę kuchenną, krzyżując przed sobą nogi w kostkach. Na jego twarzy maluje się zawadiacki uśmiech, kiedy wpatruje się w moje oczy. Sposób w jaki na mnie patrzy wydaje się znajomy. Myśli ciągną mnie do jakiegoś niewyraźnego wspomnienia, może snu, kiedy patrzył tak na kogoś. Nie mam pojęcia dlaczego teraz o tym pomyślałam.
Harry przebiega zmysłowo językiem po ustach, celowo przygryzając dolną wargę. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że przez cały ten czas nie odrywałam od nich wzroku. Odrzucam swoje myśli na tył głowy i unoszę wyżej podbródek. Jego oczy są pełne rozbawienia.
- Czy nie wiesz, że nie podsłuchuje się cudzych rozmów?
- Nie podsłuchiwałem, mówiłaś zbyt głośno. A czy ty zapomniałaś, że o ludziach najpierw mówi się w superlatywach?
- Może nie wszyscy je mają? - mówię zakładając ręce na piersi.
- Albo ty nie chcesz przyznać, że je mam? - patrzy na mnie wyzywająco, jakby chciał powiedzieć, że nie uda mi się go pokonać. Pokonać w odpowiadaniu pytaniem na pytanie.
- Dlaczego miałabym to robić?
- No nie wiem, dlaczego?
- Ty mi powiedz? - przekrzywia głowę i odpycha się rękami od blatu, by móc górować teraz nade mną wzrostem. Jakby miało mu to jakoś pomóc.
- Bo lubisz mnie o wiele bardziej, niż powiedziałaś Zaynowi?
- Gówno prawda.
W jego policzkach pojawiają się dwa dołeczki, kiedy słyszy moją odpowiedź. Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że zrobił to celowo. Podpuścił mnie, by odwrócić moją czujność. Odchyla głowę do tyłu, a pomieszczenie wypełnia się jego gardłowym śmiechem.
- Jesteś, jesteś..  - obrażona uderzam go pięścią w klatkę piersiową. Harry w sekundzie łapie mnie za nadgarstki i obraca tak, że teraz to ja jestem zmuszona opierać plecy o zimny blat. Przełykam ciężko ślinę, kiedy pochyla się nade mną. Przygryza wargi, przyglądając się jednocześnie moim.
- ..irytującym, złośliwym dupkiem? Gdzieś już to słyszałem.. - kończy za mnie. Jedną ręką przesuwa po moim udzie, a z drugiej wypuszcza moje nadgarstki, by móc oprzeć się na dłoni o krawędź blatu. Wzrok Harry'ego przenosi się na miejsce, gdzie błądzą jego palce. Pomimo cienkiego materiału legginsów, pali mnie skóra w miejscach, na których zatrzymuje się trochę dłużej. Mój puls przyspiesza, choć nie sądziłam, że to jeszcze możliwe. Na jego ustach pojawia się krzywy uśmiech, który znam już zbyt dobrze, by nie wiedzieć do czego doprowadzi. Będzie chciał mnie celowo zawstydzić, jestem tego pewna. Dlatego kiedy otwiera usta, by coś powiedzieć, ja robię coś, nad czym się nawet nie zastanawiam. Kładę obie dłonie na jego policzkach, staję na palcach i całuję go przeciągle. Harry początkowo jest zdezorientowany. Przez pierwsze kilka sekund zastyga w bezruchu, ale kiedy moje usta napierają mocniej, wyrywa się z transu i odwzajemnia pocałunek. Czuję jak się uśmiecha, kiedy przenoszę rękę na jego kark, by pochylił się jeszcze bardziej. Różnica wzrostu między nami jest dosyć znacząca, co w obecnej chwili chyba irytuje go bardziej niż mnie. Poznaję to po tym, jak jednym, zwinnym ruchem łapie mnie za uda i sadza na blacie, stając jednocześnie między moimi nogami. Swoje duże dłonie kładzie na moich pośladkach i ściska jeden z nich. Harry połyka moje westchnięcie, wyraźnie zadowolony z otrzymanej reakcji. Językiem masuje moje podniebienie. Przysuwam się bliżej krawędzi blatu, by między nami nie było żadnej wolnej przestrzeni. Kiedy zaczęłam go całować, nie myślałam, że to zajdzie aż tak daleko. Chociaż w duchu miałam taką nadzieję.
- Stawiam dziesięć dolców, że za dziesięć miesięcy Malik będzie wujkiem.
Odpycham od siebie Harry'ego jak oparzona, odwracając głowę w stronę wejścia. Niall szturcha łokciem Louisa, a potem opiera się ramieniem o framugę i wlepia w nas swój rozmarzony wzrok. Lou unosi brwi ku górze i parska śmiechem.
- Ciąża trwa dziewięć miesięcy, ty kretynie.
- Poważnie? - Niall pyta zdziwiony, wdając się z nim w dyskusję. Są sobą tak zaaferowani, że nie zwracają na nas kompletnie uwagi.
Przenoszę wzrok na Harry'ego i widzę, że nie spuszcza ze mnie wzroku, kompletnie nie przejmując się tą dwójką. Przejeżdża po ustach opuszkami palców, jakby jeszcze raz chciał poczuć ten pocałunek. Chyba nie może uwierzyć, że to ja go zainicjowałam. Jeśli tak, to jest nas dwoje.
Przejeżdżam dłonią po włosach i zeskakuję z blatu. W momencie gdy przechodzę obok niego, wystawia rękę, a nasze dłonie muskają się delikatnie. Dreszcz przechodzi przez całe moje ciało. Odchodzę na bok, by nie kusiło mnie, by znowu się na niego rzucić. Nalewam sobie wody do szklanki, robię kilka łyków i zerkam w jego stronę. Rzuca mi spojrzenie typu 'i tak nie zamaskujesz tego uśmiechu', minimalnie kręcąc głową na boki, bym tylko ja to zauważyła.


Dwie godziny później siedzę na łóżku otoczona stertą kartek i dopracowuję szczegóły projektu. Długa, rozkloszowana suknia w białym kolorze, u dołu przechodząca w kolor fuksji. Gdzieniegdzie powstawiane są delikatne kwiaty w delikatnie różniących się odcieniach. Właśnie zabieram się za rysowanie kolejnego, gdy ktoś puka do drzwi. Uchylają się delikatnie, a moim oczom ukazuje się tylko czyjaś ręka, trzymająca paczkę żelków. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
- Kimkolwiek jesteś, jeśli przyszedłeś tylko z jedną paczką, możesz odejść od razu - krzyczę do osoby po drugiej stronie.
Któryś z chłopców cofa ją z powrotem, i już myślę, że faktycznie sobie pójdzie, kiedy ponownie się pojawia, tym razem trzymając cztery torebki, potrząsając nimi. Przygryzam dolną wargę i wstaję najciszej jak potrafię. Na palcach skradam się do wejścia. Szybkim ruchem wyrywam ulubione słodkości z wystawionej dłoni niezidentyfikowanej osoby i plecami napieram na drzwi. W tym momencie rozlega się głośny jęk, kiedy ręka zostaje przytrzaśnięta. Nie mam wątpliwości, że ten głos należy do Harry'ego. Stawia stopę, blokując mi tym samym możliwość zamknięcia się.
- Dzięki za to. Miłe z twojej strony, że postanowiłeś mi je oddać.
 Zapieram się jedną dłonią o ścianę i pcham tyle, ile zdołam.
- Zapomnij - śmieje się, napierając w przeciwną stronę. Przesuwam się w głąb pokoju, pchnięta razem z drzwiami. Nie zamierzam się jednak poddawać i w głowie rodzi mi się plan. Harry wślizguje się w połowie do środka i przekrzywia głowę tak, że patrzy jak nieudolnie staram się go zatrzymać.
-Skarbie, oboje wiemy, że nie używam całej siły by tu wejść. Dlatego wpuść mnie, zanim stanie ci się krzywda - posyła mi jeden z tych łobuzerskich uśmiechów, i wydaje mu się, że mnie przekona. Patrzymy sobie wyzywająco w oczy. Udaję, że mnie pokonał, kiwam głową i opuszczam ręce wzdłuż ciała tylko po to, by uśpić jego czujność. Harry przestaje odpierać atak i rozluźnia napięte mięśnie, postępując dokładnie tak, jak tego oczekiwałam.
- Dobre sobie, Styles - zaskoczony nie zdąża zareagować w porę, bo przytrzaskuję go po raz drugi. Z jego ust wydobywa się kolejny jęk, i już za chwilę sięga ręką w moją stronę, próbując mnie odciągnąć. Stara się opleść moją talię, ale daję mu po łapach.
- Oo, teraz się doigrałaś!
To oczywiste, że nie mam z nim szans, bo w końcu jest facetem, ale i tak warto było się z nim podroczyć. I kiedy faktycznie przestaje mi dawać fory, bez większego problemu mnie pokonując, uciekam na drugą stronę pokoju, rzucając w niego po drodze paczkami z kolorowymi misiami. Dwie z nich udaje mu się złapać, ale trzecią dostaje prosto w twarz. Śmieję się próbując przeskoczyć przez łóżko, ale wtedy Harry oplata ramiona wokół mojej talii i przygniata swoim ciałem do materaca. Wiercę się i piszczę, ale on skutecznie mnie unieruchamia, przyszpilając moje nadgarstki nad głową. Po drgających kącikach ust poznaję, jak z całej siły stara się powstrzymać uśmiech.
Oczy Harry'ego w tym momencie są tak cudowne, że niemal czuję jak topnieje mi serce. Rozluźnia uścisk z jednej strony i przybliża dłoń do mojej twarzy, by odgarnąć zbłąkany kosmyk włosów, zakładając go za ucho. Później opuszkami palców przejeżdża po moim policzku, dotykając na końcu tej wędrówki moich ust. Przez chwilę wydaje mi się, że mnie pocałuje, ale nagle podnosi głowę do góry i wpatruje się uważnie w jeden punkt.
- Co ty..
- Czekam aż któryś wejdzie, bo zawsze nam przerywają - jego głos jest stanowczy, ale słychać w nim cień rozbawienia.
- Nie wejdą, bo nie będą mieli co zobaczyć - mówię spychając go z siebie. Zwiększam odległość między nami i sięgam po leżące obok słodycze. Patrzy na mnie lekko zdziwiony, ale i.. rozczarowany?
- Potrzebuję przestrzeni - nie potrzebowałaś jej, całując go wcześniej, podpowiada moje wewnętrzne ja.
Sądząc po minie Harry'ego, pomyślał dokładnie o tym samym. Jednak rozważając naszą relację, którą nie wiem do końca jak nazwać, nie powinniśmy się całować przy każdej nadarzonej okazji. Jeszcze nie teraz. Nie, kiedy Taylor wciąż jest na horyzoncie.
- W dzisiejszym świecie chyba faktycznie nie warto być uprzejmym, skoro takie są tego skutki - przenosi wzrok na żelki i udaje, że rozmasowuje sobie zbolałe ramię.
- Tak jakby dowiedziałem się od kogoś, że kobiety lepiej znoszą okres ze słodyczami - mruga, a ja czuję, że palą mnie policzki.
Przewracam oczami i odwracam wzrok, udając, że nie obeszła mnie jego aluzja do tej niefortunnej rozmowy telefonicznej. Wlepiając wzrok w okno zauważam, że jest już całkiem ciemno. Założę się, że szybko stąd nie wyjdzie. Łapię się na tym, że cieszę się na myśl o ponownej wieczornej rozmowie z Harrym.
Sama nie wiem jak to się dzieje, ale kiedy ponownie skupiam na nim swoją uwagę, zauważam, że właśnie patrzy na projekt, który rysowałam przed jego przyjściem. Zapomniałam go schować, zanim otworzyłam drzwi.
Wzrok  Harry'ego przebiega po całej kartce, a ja czuję jak moje serce przyspiesza dwukrotnie. Nie powinien tego widzieć.
- To twoje? - pyta z wyraźnym zdumieniem. Dopiero po chwili podnosi głowę i wpatruje się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Rozwieram usta, by coś powiedzieć, ale nie udaje mi się z nich nic wydobyć.
- To jest.. - przerzuca kolejne szkice, unosząc brwi w zdziwieniu - to jest fantastyczne!
Parskam śmiechem, kręcąc głową na boki. Przybliżam się do niego, zbierając wszystkie projekty z powrotem do teczki.
- To miłe, ale nawet nie wiesz o czym mówisz, Harry. Nie obracasz się w tej dziedzinie, więc nie możesz tego tak po prostu stwierdzić.. - jakkolwiek to nie brzmi - albo tylko tak mówisz, żeby nie było mi przykro, chociaż są po prostu przeciętne. Zresztą, nie powinieneś był tego zobaczyć.
- Hailey.. - powtarza moje imię, kiedy ja gadam jak najęta. W końcu łapie mnie za dłonie i patrzy mi głęboko w oczy. Bierze głębokie oddechy, sugerując w ten sposób, że mam robić to samo. - Może i się tam nie znam, ale nie trzeba być światowej sławy projektantem, żeby to stwierdzić. Te prace mnie oczarowały, a jestem facetem. Myślisz, że to normalne? - zaczynam się śmiać, przez co czuję jak moje ciało się rozluźnia. - Uważam, że nie możesz zmarnować tego daru. Świat zasługuje na twoją twórczość. I uwierz, wiem co mówię. W końcu nie zapominaj, że jestem artystą. Jeśli Harry Styles mówi ci, że jakieś ciuchy są wyjątkowe, to cholera, muszą być.
Wraz z ostatnimi słowami, rzucam mu się na szyję. Przewracam go na łóżko, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Dziękuję, Harry. Dziękuję, dziękuję.. - głaszcze mnie po włosach, w akompaniamencie tego jednego słowa.
Rysowałam te prace z myślą o konkretnej kolekcji, ale wiedziałam, że i tak nie zdecyduję się na wysłanie ich. Teraz po raz pierwszy rozważam tę opcję na poważnie. I zaczynam myśleć, że może faktycznie Harry może mieć rację, tak jak zawsze do tej pory. Bo kiedy leżymy tak objęci, do pokoju wpada Louis. I nikt nie jest zdziwiony. Ani on, że jesteśmy w takiej pozycji, ani my, że wpadł akurat w tym momencie.



Proszę, a nawet błagam o odzew z Waszej strony. ♥
Dobrej nocy temu, kto jeszcze nie śpi, a dotrwał do końca, i dobrego dnia (lub reszty dnia) temu, kto widzi to w innym czasie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy